Uczeń Dynama Danyło Knysz opowiedział o obrońcy Arsenalu Oleksandr Zinczenko.
— Jesteś wychowankiem Dynama Kijów. Opowiedz mi, jak zacząłeś grać w piłkę nożną.
— Zacząłem grać w piłkę nożną w rodzinnym mieście Artsyza. Najpierw pojechałem do Charkowa, tam coś nie grało, więc pojechałem do „Monolitu” (Czarnomorsk). Budował się tam bardzo dobry zespół, podobało mi się to. Występował ze mną Oleksandr Zinchenko, jesteśmy w jego wieku. Spędziłem tam dwa lata i zespół zaczął się rozpadać.
Nasi piłkarze nie byli źli, pojechaliśmy do Mariupola na turniej. Pokazaliśmy się tam dobrze i zostałem zaproszony do Dynama Kijów, a Sasza Zinczenko do Szachtara. Teraz nie komunikuję się już z Zinchenko. Ostatni raz rozmawialiśmy z nim, gdy byliśmy w młodzieżowej reprezentacji Ukrainy. Zinczenko w dzieciństwie był taki sam jak teraz. Uwielbiał wygrywać, traktował wszystko poważnie i kochał swoją pracę. Nie dziwię się, że udało mu się zrealizować swój potencjał i jest obecnie jednym z liderów londyńskiego Arsenalu.
— Opowiedz jakąś zabawną historię związaną z Zinchenko.
— Pamiętam, jak zawsze przychodziliśmy na obiad i nie lubiliśmy jeść pierwszego dania. Trener kazał nam jeść, bo to doda nam sił, bo mamy ciężki trening i tak dalej. Kiedyś nam z Saszą nie smakowała zupa i posoliliśmy ją. Myślano, że teraz trener powie, że się przesolił i nie możemy jeść. A on przyszedł i powiedział, że go to nie obchodzi i że powinniśmy to wszystko zjeść.