Prezes Ingulets Oleksandr Povorozniuk opowiedział nam jak grał w piłkę nożną na poziomie amatorskim.
- Czy śledzi Pan mecze i jest Pan zadowolony z wyników drużyny?
- Śledzę mecze przez cały czas. Oczywiście, nie jestem zadowolony z każdego meczu, nie z każdego wyniku. Ale kochamy piłkę nożną, ponieważ jest nieprzewidywalna. Piłkarze muszą to zrozumieć...
Czasami sam grałem, podam przykład. Graliśmy o okręgówkę, a ja ciągle strzelałem 2-3 bramki w każdym meczu. Mówiąc szczerze, byłem leniwy. Nigdy nie wracałem w pole karne. Stawałem na środku boiska, żeby uniknąć ofsajdu i tyle. Gdyby mnie szarżowano, wyprzedziłbym każdego, uciekłbym z prędkością i strzeliłbym bramkę. Na pewno nie grałbym siłowego futbolu jak teraz, kiedy trzeba atakować i bronić, na pewno.
W jednym meczu z Bohdaniwką wygrywaliśmy 7-0, ale nie mogłem strzelić gola. Słupek, bramkarz, point-blank - dobrze, że nie weszło i tyle. A potem był karny. Powiedziałem: "Wezmę go". Wystawiam piłkę na znak, pod taką adrenaliną, przyspieszam, strzelam... sędzia gwiżdże, żeby przerwać, bo uderzyłem bez gwizdka. Byłem tak naładowany na przełamanie. Przerwałem - rozłożyłem bramkarza i piłkę na boki, ale strzeliłem obok bramki. Od razu powiedziałem trenerowi, żeby mnie zmienił, bo to nie działało. Taka jest więc piłka nożna. Uwielbiamy go, bo jest nieprzewidywalny.