"Rozczarowany, ale nie zaskoczony" - Fedorczuk o powołaniu przez Petrakowa rosyjskich zawodników do reprezentacji Armenii

Znany ukraiński trener Ołeh Fedorczuk wypowiedział się na temat powołania przez trenera Ormian Aleksandra Petrakowa do swojej drużyny czterech zawodników grających w Rosji.

"Najwyższy czas, abyśmy odeszli od złudzeń co do sumienności sportowców, artystów. To są bardzo specyficzne zawody, które implikują bardzo zamknięty krąg komunikacji. Pracuję w futbolu od 46 lat i znam poziom intelektualny zawodników i trenerów, wiem, czym żyją. Proszę mi wierzyć, że wielu rzeczy nie interpretują tak, jak jest w rzeczywistości.

A to, że najbardziej patriotyczny Tymoszczuk trafił na zły brzeg, jest dla ciebie żywą ilustracją. Tak samo jest z Petrakowem, mówił jedno, ale podpisuje kontrakt z sojusznikiem Rosji, który przekazywał broń. Albo o tym nie wie, albo był wtedy nieuczciwy.

Musimy raz na zawsze przekonać się sami, że gracze nie mają świadomości politycznej. Na przykład jest grupa piłkarzy Szachtara, nie chcę teraz nikomu psuć wieczoru, w '14 roku na punkcie kontrolnym przy wyjeździe z Doniecka bardzo się podlizywali i przytulali do "ludzi DnR", którzy zabijali naszych ludzi. Potem ci piłkarze grali w naszej reprezentacji, a teraz od nich "Chwała Ukrainie" i wszystko inne. To małe dzieci, które nie zawsze rozumieją co robią.

Petrakow jest taki sam, znam go od 40 lat. Dlatego nie uważam, że jest on osobą, która rozumie wszystko, co robi. Nie mówię, że jest ograniczony w jakikolwiek sposób, trzeba zrozumieć, że sportowcy mają bardzo wąski krąg komunikacji, nie są świadomi [wszystkich niuansów sytuacji politycznej].

Oczywiście, to [powoływanie zawodników z rosyjskich mistrzostw do reprezentacji Armenii] jest złe, ale gdyby nie deklarował swojego proukraińskiego stanowiska, nawet bym tego nie zauważył. Przecież nawet jak Ormianie grali z nami ostatnio, to mieli wielu legionistów z Rosji. Ale Petrakow mówi jedno, a demonstruje drugie, to właśnie jest niezrozumiałe. Jestem zdenerwowany jego zachowaniem, ale nie zaskoczony - powiedział Fedorczuk.