Były napastnik Dynama i reprezentacji Ukrainy Artem Kravets opowiedział o najgorszym momencie swojej kariery, a także podzielił się swoimi przemyśleniami na temat prezesa Dynama Ihora Surkisa.
- Jaki był najgorszy moment w twojej karierze?
- To był okres, kiedy Serhiy Rebrov przyszedł po raz pierwszy, był pełniącym obowiązki trenera głównego. Ostatni mecz sezonu (2013/14 - przyp.), który niczego nie rozwiązał.
Nie zagrałem przez cały sezon. Nie pamiętam, czy grałem wtedy o dublet... A Rebrov wpuścił Igora Kharatina, gdy ten był jeszcze w dwójce, a mnie nie wypuścił. A ja pomyślałem: "Jest tak źle.
Mój kontrakt wygasał. Wróciłem wtedy do domu, zamknąłem się w swoim pokoju i nie wychodziłem z niego przez około dobę. Nie miałam ochoty nic robić. Po jakimś czasie spotkałem się z moim agentem i on powiedział mi, że nie mam żadnych ofert.
Kiedy jechałem na spotkanie z Igorem Michajłowiczem, nie wiedziałem, co się stanie. Wszystko wcześniej było tylko dnem. Najgorszy moment.
- Co Igor Michajłowicz powiedział na spotkaniu?
- Przedłużyliśmy kontrakt o rok na tych samych warunkach. Ustaliliśmy, że jadę na zgrupowanie i Rebrov zdecyduje, czy jestem mu potrzebny. I po tym obozie treningowym miałem swój najlepszy sezon.
- Czy Ihor Surkis to dobry czy zły prezes?
- Jeśli spojrzeć z mojego punktu widzenia, na to jak zachował się wobec mnie w tamtej sytuacji, to jest bardzo dobrym człowiekiem.
Ale z jego punktu widzenia, jako prezesa, zainwestował we mnie jakieś pieniądze, wypłacił mi pensję i, być może, liczył, że będę coś grał i będzie mógł mnie sprzedać.
Nie znam jego opinii, ale w tej historii była to dla mnie ostatnia szansa i jestem za nią bardzo wdzięczny.