Ołeksandr Sopko: "Remis w meczu Dynama z Szachtarem jest jak najbardziej słuszny"

Były piłkarz Dynama Kijów i Szachtara Donieck Ołeksandr Sopko podzielił się wrażeniami z bezpośredniego meczu swoich byłych drużyn, który odbył się w minioną sobotę w ramach 22. kolejki mistrzostw Ukrainy i zakończył się remisem 1: 1.

Aleksander Sopko (fot. W. Peregniak)

- Wynik meczu uważam za całkowicie naturalny i sprawiedliwy, absolutnie w grze. Żadna z drużyn nie zagrała wystarczająco dużo, by wygrać, więc było widać, że jest mocniejsza od drugiej.

Spodziewałem się nieco innego scenariusza meczu, ale zespoły były zbyt ściśnięte wynikiem i uczciwością. Wszystko to odcisnęło swoje piętno na grze, ponieważ przy niewystarczających umiejętnościach i klasie drużyn wciąż nakładała się ogromna liczba banalnych błędów. Gra była w zasadzie paradą błędów. I niestety to, co zawsze towarzyszyło tym walkom w minionych latach – wysoki poziom piłkarzy, gra zespołowa, pomysły trenerskie – dzisiaj można tylko o tym pamiętać.

Według Szachtara nie śpieszyłbym się z stwierdzeniem, że to mecz o mistrzostwo i mistrzowskie złoto w kieszeni. Przy takiej grze wszelkie niewypały są możliwe. Wydaje mi się, że dzisiaj Dynamo dało z siebie wszystko, po prostu nie może pokazać więcej ze względu na poszukiwanie nowych liderów, presja psychologiczna jest bardzo wysoka. Powiem, że po raz pierwszy od wielu lat, patrząc na konfrontację Dynama z Szachtarem, chciałem przełączyć się na inny kanał i obejrzeć inną piłkę nożną w innych ligach.

- Jakie błędy wymieniłbyś w dzisiejszym meczu?

- Niecelne podania, prześwietlenie piłki, chęć wymyślenia czegoś bardzo skomplikowanego w prostej sytuacji. Dla graczy Szachtara wyjście z defensywy jest generalnie problemem. Niech wszyscy się zatrzymają i zagrają kwadratowo. Myślałem, że grając w Lidze Mistrzów można nabrać trochę doświadczenia w zakresie intensywności, poruszania się w zespole, szybkości podejmowania decyzji, podawania piłki. Ale nie da się oglądać piłki nożnej, gdy obrońca zatrzymuje piłkę podeszwą i stoi i ogląda ją przez dziesięć sekund, podczas gdy jego partnerzy zatrzymują się i tak samo patrzą na podającego.

W tym samym czasie kibice patrzą na zawodników, ci na rywali, ci ostatni na piłkę pod podeszwą. A wszystko kończy się podaniem piłki do bramkarza, a ten wyciąga ją gdziekolwiek.

Jeśli chodzi o Dynamo, trenerskie credo Lucescu opiera się na zupełnie innej grze, innych graczy, na kombinacyjnej, technicznej grze z wysokimi indywidualnymi umiejętnościami. Ale dzisiaj takich zawodników nie ma, ale przynajmniej powinien był nauczyć się pressingu, który jest niezbędnym elementem gry w prawie wszystkich mistrzostwach. We współczesnej piłce nożnej, jeśli zawodnicy nie wiedzą, jak wywierać presję, nie potrafią włączyć się do gry i wykonywać brudnej roboty, są skazani na porażkę, nawet w obecności zawodników wysokiej jakości.

W Dynamie wszystko jest teraz takie samo – tracąc piłkę, cofają się, ustawiają dwa, trzy rzuty i spokojnie kontemplują, jak Szachtar stoi z piłką. Kto lubi taką piłkę nożną? Wyszedł ten sam Tsarenko - młody chłopak, 18 lat, który nie jest jeszcze zepsuty przez niepotrzebny akademizm, a on próbuje się pogorszyć, próbuje szukać jakiejś ostrej kontynuacji, bierze grę na siebie, nie boi się spotkać piłka. Oto przykład, jak traktować piłkę nożną, jak w nią grać. A niektórzy w wieku 22 lat są tak dojrzali, że boją się podjąć kolejne ryzyko, wprowadzić jakąś twórczą myśl. Wszystko opiera się na motcie, że niezawodność jest przede wszystkim. W rezultacie mamy kompletnie nudny futbol, ​​który po prostu nie jest interesujący do oglądania. I to w wykonaniu dwóch rodzimych gigantów, co jest podwójnie obraźliwe.

- Kto jest bardziej winny sytuacji, w której Stepanenko strzelił gola - bramkarz Neshcheret czy partnerzy, którzy pozwolili Tarasowi strzelić gola?

- Stepanenko wciąż uderza z dużej odległości, taki cios nie zawsze może być osłonięty przez obrońców. Uderzenie było nieprzyjemne, piłka w locie zmieniła kierunek. I to jest właśnie niebezpieczeństwo takich strajków. W końcu bramkarzowi zawsze łatwiej jest zareagować na strzał z bliskiej odległości, zwłaszcza gdy jest on również celnie oddany.

Poza tym wydawało się, że słońce gdzieś oślepiło Neshchereta. No i Traore, który skutecznie zamknął lot piłki. Wszystko to gdzieś usprawiedliwia Neshchereta, ale jednocześnie dobry bramkarz gdzieś mógł i powinien był zareagować na ten cios - albo go pokonać, albo naprawić. Mimo to Rusłan zrehabilitował się w trakcie gry, kiedy w drugiej połowie pokazał kilka dobrych decyzji związanych zarówno z terminowym wyjściem z bramki, jak i prawidłową pozycją przy rzucie rożnym w końcówce meczu.

- Czy w epizodzie z uderzeniem piłki w łokieć Rakickiego były podstawy do przyznania rzutu karnego?

- Rakitsky nadal nie odrywał ręki od ciała, wręcz przeciwnie - przycisnął ją do ciała. Uderzenie w łokieć. Jeśli Romanow zdecydował się na karę, to też może być ku temu powód. Więc to raczej 50/50.

- Jak oceniasz występ Andrijewskiego? Czy nie siedział w rezerwie i na wypożyczeniu?

- Trudno wejść w głowę trenera, który monitoruje proces treningowy, buduje pewne schematy taktyczne. Podobało mi się, jak Andrievsky pokazał się w Zorii, demonstrując dobre zrozumienie gry. Ale myślę, że nie jest taki sam jak Sidorczuk pod względem ruchu, funkcji obronnych. Razem zwykle pracują, co zdarzyło się dzisiaj.

Kiedy grał Shaparenko, jedna z tej trójcy była zbędna, tutaj Andrievsky przegrał rywalizację z Sidorczukiem. Jednocześnie ma mocne strony, pokazał je. A gdybym grał w innej drużynie, z innym trenerem, miał więcej czasu na grę, to wyglądałbym dużo lepiej niż w Dynamie. Być może jednak dzisiejsza bramka w jakiś sposób go zainspiruje i piłkarz rozpocznie nowy etap w karierze Dynama.

- Dynamo nie ma potencjału kadrowego, by odwrócić niekorzystny przebieg meczu, czy może zespół już pogodził się z faktem, że walka o mistrzostwo dla Kijowa już się zakończyła?

— Mistrzostwa najprawdopodobniej dobiegły końca. Ale jest jeszcze jeden cel, nie mniej ważny - zająć drugie lub trzecie miejsce. I ta walka z każdą rundą jest coraz trudniejsza.

Myślę, że obecna sytuacja Dynama ma wiele przyczyn, które się zbiegają. Myślę, że zespół był bardzo powolny w selekcji w ostatnich latach. A zwycięstwo w mistrzostwach kraju dwa lata temu po prostu odłożyło ten problem na przyszłość. Wszystkim wydawało się, że wygrali pewnie, sami, a to wszystko zacierało problemy, jakie miało Dynamo. Ten sukces trzeba było odpowiednio ocenić. Tak, nie był przypadkowy, wyszła dobra praca trenerska. Ale jednocześnie fakt, że Szachtar zawiódł sezon, również odegrał pewną rolę.

Następny etap Dynama był postrzegany jako znacznie trudniejszy, do nowego skoku do przodu potrzebni byli inni gracze, z którymi Lucescu mógłby zrealizować swoje pomysły trenerskie. Ale może ze względu na swój wiek nie chciał sobie psuć nerwów i życia, gdzieś się kręcił z zarządzaniem klubem pod względem sprzętowym, bo jeśli pamięta się wszystkich zawodników, którzy wtedy przybyli, to nikt nie zdobył przyczółka i nie został liderem zespołu. A wraz z odejściem Cygankowa, Zabarnego i utratą Szaparenko zespół stracił kręgosłup.

Dodatkowo, zamiast coachingu, Lucescu zaczął bardziej pełnić funkcje menedżera. Chyba ma rację, bo w klubie uruchomiono za dużo - z tą samą aktualizacją bazy, busa, nowymi relacjami i tak dalej. Ale tak go to poniosło, że wszystko to zaczęło iść ze szkodą dla komponentu gry. Euforia po pierwszym udanym roku nie pozwoliła na obiektywną ocenę możliwości. A potem, kiedy wojna już się zaczęła, nie można było już mówić o nowych graczach, pociąg, jak mówią, odjechał.

Widzimy, jak w tej samej Zorii, gdzie jest wielu młodych piłkarzy, także tych wypożyczonych z Dynama, gra jest zainscenizowana, zawodnicy nie boją się walczyć, nie boją się wziąć na siebie odpowiedzialności. Podobnie jest z Kucherem. Nikt nie mówi, że jesteśmy na etapie pierestrojki, że nie ma piłkarzy i tak dalej. W końcu cała ta rozmowa o pierestrojce nie jest jeszcze gwarancją, że tak się stanie.

Bez zawodników, a co najważniejsze bez nowych pomysłów trenerskich, drużyna nie będzie się rozwijać. Wydaje mi się, że Lucescu za bardzo polega na swoim doświadczeniu, a to z kolei rodzi stereotypy, które zawsze hamują pomysł coachingu. Doświadczenie i intuicja na pewno pomagają, czasem pozwalają wygrać jakiś mecz, ale zbudowanie zespołu tylko na tych elementach jest bardzo trudne. Nie kwestionując znaczenia Lucescu jako trenera, nadal uważam, że na tym etapie trener mniejszego kalibru mógłby odbudować drużynę i zintegrować z nią młodych zawodników.

— Dużo mówi się o tym, że Lucescu finalizuje swój kontrakt i odejdzie. Kogo w tej sytuacji uważacie za najlepszego kandydata na jego miejsce?

- Ważne, żeby, jak już zaznaczyłem, był to trener, który umie przełamywać stereotypy, potrafi twardo bronić swoich zasad. Myślę, że Dynamo może i powinno w jakiś sposób decydować o przyszłości. Zarówno jako człowiek, jak i dla dobra całego klubu. Najwyraźniej prezes klubu uważa, że ​​Lucescu może jeszcze coś dać. Być może ta nadzieja, a także fakt, że trener ma możliwość sfinalizowania kontraktu, pokazuje niepewność kierownictwa klubu, co dalej. Kiedy nie wiesz, co dalej, lepiej niczego nie dotykać i nie próbować zmieniać, jeśli nie wiesz, co z tego wyniknie. Poczekajmy parę miesięcy i zobaczymy co się stanie.

Jeśli mówimy o nowych kandydatach, to możemy wymienić kilku trenerów, którzy mają potencjał i znają naszą piłkę. Ten sam Kalitwincew, Maksimow, może Skrypnik, który wydaje się podobny do naszego, ale jednocześnie ma trochę zachodnią mentalność, podejście. Inna sprawa, że ​​nie miał zespołu z potencjałem, zadaniami.

Ten sam Kostyuk, który chyba już przerósł drużynę młodzieżową. Są kandydaci. Co ważniejsze, wydaje mi się, że był kredyt zaufania ze strony prezesa klubu, a trenerzy, którzy przyjechali, nie myśleli o tym, jak zadowolić lub nie podobać się zarządowi, a może nawet odwrotnie – jak być bardziej twardym i pryncypialny. I obawiam się, że tutaj ci kandydaci mogą się poddać. Moim zdaniem jedynymi, którzy mogą działać z pozycji autorytetu, wagi, wpływu wśród piłkarzy i jednocześnie nie zajrzą prezydentowi w usta, są Rebrow i Szewczenko. Inną kwestią jest to, na ile są gotowi, ze względu na różne okoliczności, na przyjście do klubu.

- Właśnie okazało się, że Lucescu przechodzi operację, a Aleksandra Szowkowskiego będzie wykonywał swoje obowiązki, a Mircea, jak powiedział, będzie w stałym kontakcie z drużyną. Co sądzisz o tej decyzji?

- Myślę, że Lucescu, który nie jest w najlepszej formie, nie jest w najlepszej formie zespołu, niż gdyby na mostku trenerskim był ten sam Shovkovskiy lub ktoś inny. Widok trenera, który idzie na trening z tępym wyrazem twarzy, z bólem w oczach, nie podnosi motywacji. W takim wieku trudno być w najlepszej formie i to już jest jeden z powodów, dla których warto zakończyć pracę w Dynamo.

Po drugie, daleko mu do biedaka i nie sądzę, żeby nie chciał wyjeżdżać tylko dlatego, że nie traci pieniędzy. Myślę, że do jego problemów należy podchodzić ze zrozumieniem, tym bardziej, że zrobił bardzo dużo dla rozwoju klubu. I to nie tylko jako trener, ale, jak już wspomniałem, jako menedżer. Usiądźcie przy stole, nalejcie 50 gramów dobrej whisky i przedyskutujcie, jak wyjść z tej sytuacji. Nie wierzę, że w pozostałych miesiącach pracy uda im się znaleźć coś zasadniczo nowego. Nie da się dręczyć trenera, klubu, publiczności, kibiców, aby dać pokarm złym językom. Można zrobić dobrą konferencję prasową, spotkać się z drużyną i poprowadzić ją z godnością. Po co doprowadzać sytuację do tego, że trener zostanie wygwizdany w ostatnich meczach, a on ucieknie nocnym pociągiem lub bez pożegnania?

Jewgienij Sawczuk

0 комментариев
Najlepszy komentarz
  • A weel(anatolij-vikul) - Наставник
    23.04.2023 10:01
    тот случай, когда горняк уважительнее относится к ДК, чем половина болел клуба и "динамовских сердец".
    • 4
Komentarz