Vadym Yevtushenko: "Na dworcu w Kijowie było bardzo dużo ludzi...".

37 lat temu, 26 kwietnia 1986 roku, wybuchła katastrofa w Czarnobylu, która jest uważana za największą w historii energetyki jądrowej zarówno pod względem liczby osób zabitych i dotkniętych jej skutkami, jak i strat ekonomicznych. Były gracz Dynama Vadym Jewtuszenko podzielił się swoimi wspomnieniami.

Vadym Yevtushenko. Fot: 1927.kiev.ua

"Byłem trochę zdziwiony, że w przeddzień meczu ze Spartakiem delegacja kierownictwa republiki i 'ojców miasta', którzy tradycyjnie pompowali nas przed meczami, nie przybyła do bazy w pełnym składzie. To był ostatni mecz przed finałem Pucharu. Po meczu mieliśmy rozjechać się do domów. Ale plany zostały skorygowane - po meczu zespół został odwieziony do bazy w Konche-Zaspie. W autobusie Valerii Lobanovskyi niezwykle głośno powiedział, że coś się stało w Czarnobylu.

Nie pozwolono nam wrócić do domu - asystent Łobanowskiego Władimir Weremjew szybko dogadał się z Dynamem Moskwa i przed wylotem do Francji trenowaliśmy w bazie zespołu w Nowogorsku. Po zdobyciu Pucharu Pucharów wróciliśmy do Moskwy, gdzie pozostały wszystkie drużyny narodowe - ponad 10 osób. Reszta, w tym ja, pojechała do Kijowa pociągiem.

Na dworcu w stolicy Ukrainy było sporo ludzi. Ale przyszli nie tylko na spotkanie z Dynamem Kijów. Ludzie aktywnie podróżowali w dalszą drogę. Z okna autobusu zauważyłem, że Kijów był jakoś pusty. W mieście prawie nie było kobiet i dzieci. Ja już wtedy miałem dwójkę dzieci. Moja żona pojechała z nimi do Kirowohradu, aby odwiedzić swoich krewnych. Wróciła dopiero po moim powrocie z mundialu" - powiedział Jewtuszenko.

Komentarz