Znany dziennikarz Mykola Nesenyuk mówi o jednym z problemów ukraińskich mistrzostw z obecnym składem ich uczestników.
"Oglądając pewne występy drużyny Kolos z Kovalivki w mistrzostwach Ukrainy, w końcu przypomniałem sobie, gdzie i kiedy widziałem to wcześniej. Było to pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Przywódca ówczesnej Gruzińskiej SRR, niejaki Szewardnadze, postanowił stworzyć drużynę piłkarską w swoim rodzinnym okręgu. Powiedział i tak się stało! Stadion na dwadzieścia tysięcy miejsc został szybko zbudowany w centrum dzielnicy Lanchkhuti, zamieszkałej przez pięć tysięcy osób, a gracze z najwyższej ligi ZSRR zostali zaproszeni do dołączenia do lokalnej drużyny.
W tym czasie założyciel drużyny awansował na ministra spraw zagranicznych ZSRR. Ale drużyna, jak sądzę, nie została zaniedbana. W końcu Guria z Lanchkhuti dotarła do najwyższej ligi mistrzostw ZSRR! Należy zauważyć, że było to możliwe tylko dlatego, że w ZSRR właśnie rozpoczęła się pierestrojka, a prawa i zwyczaje, które były podstawą poprzedniego życia, w tym piłki nożnej, prawie już nie obowiązywały. W rezultacie drużyna z gruzińskiego centrum okręgowego płaciła swoim zawodnikom więcej niż Dynamo Kijów. Oczywiście te pieniądze były "czarne" i nierozliczone. I nikt nie obawiał się, że zostanie za to ukarany, jak to miało miejsce wcześniej.
Drużynę Gurii prowadził Mychajło Fomenko, legendarny piłkarz, a później słynny trener. Byli tam oczywiście także ukraińscy piłkarze. Khlus, Yavorsky, Kvasnikov i inni zdołali zagrać w Lanchhut. Ale "magia" tego cudownego ośrodka zadziałała tylko w pierwszej lidze Unii, gdzie Guria pokonała wszystkich i wywalczyła prawo do awansu dwa razy w ciągu czterech sezonów.
Z jakiegoś powodu nie poszło dalej. W końcu ekstraklasa była pokazywana w telewizji i trudniej było zdobywać punkty znanymi wszystkim metodami. Dlatego swój pierwszy i ostatni sezon w związkowej elicie Guria zakończyła na ostatnim miejscu. Ale sam fakt, że wiejska drużyna trafiła do ekstraklasy był dowodem na to, że futbol w ZSRR był już wtedy śmiertelnie chory. Podobnie jak sam ZSRR... Dziś drużyna Gurii z Lanczchuti gra w trzeciej (!) lidze mistrzostw Gruzji i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Dlaczego o tym wspomniałem? Ponieważ ta starożytna historia powinna nas nauczyć, że drużyna piłkarska stworzona w wiosce lub centrum dzielnicy przez zebranie graczy z całego świata nie przetrwa długo. Gdy tylko oficjalny lub nieoficjalny właściciel tej drużyny nie będzie w stanie zapłacić sprowadzonym zawodnikom, drużyna ta albo całkowicie zniknie, albo zagra gdzieś w niższych ligach amatorskiej piłki nożnej. A fakt, że w najwyższej lidze mistrzostw Ukrainy jest już kilka takich drużyn, pokazuje, że nie wszystko jest normalne w naszych mistrzostwach.
Rozumiem, że nie mamy jeszcze wystarczająco bogatych ludzi, którzy są w stanie wprowadzić wiejskie drużyny do najwyższej ligi. Ale co to za mistrzostwa, gdy drużyna z najwyższej klasy rozgrywkowej ma praktycznie jednego kibica? Jak można te mistrzostwa "sprzedać" telewizji za przyzwoite pieniądze?
Nie myślcie, że jestem przeciwko wydawaniu pieniędzy na piłkę nożną. Ale pożądane jest wydawanie z perspektywą. Niedaleko Kovalivki, która ma mniej niż dwa tysiące mieszkańców, znajduje się Fastiv z pięćdziesięcioma tysiącami mieszkańców i Bila Tserkva z dwustu tysiącami. Te miasta mają już stadiony, które mogą pomieścić widzów. Drużyna kalibru Kolosa z pewnością przyciągnęłaby tam pełne trybuny. Ale Kolos gra w swojej wiosce dla właściciela, jego przyjaciół i znajomych.
Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach nie ma to znaczenia - mecze piłki nożnej odbywają się bez widzów z powodu wojny. Ale wojna nie będzie trwać wiecznie. Tego samego nie można powiedzieć o pustych trybunach, które mogą pozostać takie nawet po wojnie. Dlaczego? Wielu ludziom się to podoba - nie ma potrzeby sprzedawania biletów, tworzenia udogodnień, utrzymywania porządku...
Ludzie nie myślą o tym, że piłka nożna dla jednej osoby przy pustych trybunach długo nie pożyje. Gdzie jest drużyna Temp z Szepetiwki, która grała w pierwszej lidze w latach dziewięćdziesiątych? Gdzie jest drużyna z Okhtyrki, która grała tam w latach dwutysięcznych? Co się stało z drużynami z Lipowej Doliny, Hołowkiwki i innych ukraińskich wsi, gdzie bogaci ludzie zakładali "kluby piłkarskie" i zgłaszali je do oficjalnych rozgrywek? W tym samym miejscu, co Guria z Łanczchuti. Więc właściciel Kołosa z Kowalówki powinien o tym pomyśleć. I nie tylko on" - napisał Neseniuk na swojej stronie na Facebooku.
А як же тоді Минай і Інгулець ?
З іншого боку багато ФК з великих міст теж перестали фінансуватись , а згодом і існувати.
Деякі виступають в нижчих лігах.