Anton Tsarenko: "Chcę zostać czołowym zawodnikiem Dynama i otrzymać powołanie do reprezentacji Ukrainy"

Anton Tsarenko stawia pierwsze kroki w dorosłej piłce nożnej. Pomocnik Dynama zadebiutował w tym sezonie w pierwszej drużynie, zagrał w europejskich rozgrywkach i strzelił gola w UPL. 18-letni pomocnik coraz mocniej puka do drzwi pierwszej drużyny Dynama. W najbliższej przyszłości może stać się ważnym zawodnikiem w ataku drużyny.

Anton Tsarenko. Zdjęcie: fcdynamo.com

Tsarenko przeszedł wszystkie etapy akademii Dynama i grał w drużynie U-19 w wieku 16 lat. Był jednym z liderów reprezentacji Ukrainy w 2004 roku i przez rok był powoływany do seniorskiej drużyny narodowej.

- Mecz z Szachtarem był twoim pierwszym ukraińskim "klasykiem". Jakie są twoje emocje?

- Moje wrażenia są dobre. Nawet na ławce byłem w wirze epizodów meczowych. Kiedy wychodzisz na boisko - nie ma czasu na "odbijanie się". Trzeba od razu osiągać wyniki, zwiększać tempo. Znalazłem się w tym epizodzie. Złapałem piłkę i wywalczyłem rzut wolny, który zaowocował golem.

"Szachtar to zawsze trudny przeciwnik. Te mecze są wyjątkowe, zarówno na poziomie seniorskim, jak i młodzieżowym. Śledzi je cały kraj.

- Co sądzisz o poziomie Szachtara? Czy zasłużenie prowadzą w lidze?

- Do tej pory drużyny w czołówce są mniej więcej na równym poziomie. Wynik meczu zależy od wielu czynników: indywidualnych umiejętności, chęci zwycięstwa, gry zespołowej itd.

- Taras Stepanenko był twoim kolegą z drużyny. Zdobyłeś rzut wolny, przyspieszyłeś grę. Jak to było występować przeciwko tak zręcznemu i doświadczonemu pomocnikowi?

- Stepanenko jest w Szachtarze, Serhij Sidorczuk gra u nas na tej pozycji. Są to ludzie z dużym doświadczeniem w grze dla naszych gigantów i reprezentacji narodowej. Oczywiście nie było łatwo wejść przeciwko Tarasowi. Trzeba było wykonać pierwsze celne podanie, dobrze dotknąć piłki, by nabrać pewności siebie. Potem udało mi się wywalczyć rzut wolny, który pomógł wyrównać wynik.

- Jak rozwijałeś się w pierwszej drużynie?

- Zeszłej wiosny zacząłem uczestniczyć w procesie treningowym pierwszej drużyny. Zadebiutowałem w pierwszej drużynie w meczu charytatywnym przeciwko estońskiej Florze. Latem pojechałem z drużyną na obóz treningowy do Szwajcarii. Mister powiedział, że nie osiągnąłem jeszcze poziomu pierwszej drużyny. Zadebiutowałem jednak w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów przeciwko Benfice. Gram w drużynie U-19 od pół roku. Dobrze spisałem się podczas zimowego obozu treningowego. Lucescu zauważył moje postępy. Dostaję szanse, które muszę wykorzystać. Nie ma pobłażania. Pracuję razem z innymi.

- Jak komunikujesz się z Lucescu?

- Przez jego asystenta Emila Karasa. Zawsze jest przy nim, służy radą, tłumaczy, daje instrukcje. Mircea zawsze z nami rozmawia. Potrafi przerwać trening, jeśli ktoś robi coś źle. Szczególnie dotyczy to młodych zawodników. Ale wtedy wyjaśnia, co należało zrobić w danej sytuacji.

- Zdobyłeś już swoją debiutancką bramkę w UPL. Spałeś po meczu z Minayą?

- Tak. Moim marzeniem z dzieciństwa było zadebiutować w pierwszej drużynie Dynama, strzelić gola. Tak, oczywiście, być może miałem szczęście (Tsarenko był przed bramką rywala po rykoszecie). Ale na takie szczęście trzeba sobie zasłużyć pracą na treningach. Potem miałem szansę się wykazać, bo Vitaliy Buyalskiy otrzymał trzymeczowe zawieszenie po meczu z Dnipro 1. Byłem we właściwym miejscu i czasie. Emocje sięgały zenitu.

- Kto pierwszy ci pogratulował?

- Po meczu zadzwonili moi rodzice. Pogratulowali mi pierwszego gola, ale powiedzieli, że kilka razy rozciąłem sobie głowę. Dlatego powinieneś unikać takich błędów. Powinieneś także patrzeć na inne akcje w grze, zawsze się poprawiać.

- Jak traktują cię starzy wyjadacze? Pomagają ci czy traktują jak konkurenta?

- Kiedy tu przyszedłem, uważnie mi się przyglądali. Wszyscy w drużynie są bardzo dobrzy. Nie ma nic złego w poczuciu humoru.

- Masz 162 cm wzrostu. Jak ważna jest antropometria w piłce nożnej?

- Wzrost nie jest tak ważny w piłce nożnej. W dzisiejszej grze ważniejsza jest szybkość podejmowania decyzji, wizja boiska, myślenie. Nie czuję, że nie jestem wystarczająco wysoki. To wszystko psychologia. Znam swoje mocne strony, dzięki którym pokazuję swój poziom gry.

- Na jakiej pozycji liczy na ciebie Mircea Lucescu?

- Mister próbuje mnie na różnych pozycjach. Ufam jego doświadczeniu. Będę grał tam, gdzie mogę przynieść drużynie najwięcej korzyści.

- Shovkovs'kyi został grającym trenerem. Czy coś się zmieniło?

- Oleksandr Volodymyrovych jest zawsze w kontakcie z Misterem. Więcej uwagi i czasu poświęcono standardowym pozycjom i ćwiczeniom na wykończeniach.

- Vitaliy Buyalskyy gra na twojej pozycji. Serhiy Buletsa ma wszelkie szanse na powrót latem. Bogdan Lednev może być tutaj wykorzystany. Nie boisz się konkurencji?

- Konkurencja jest czymś normalnym. Kiedy przychodzisz do pierwszej drużyny, jasne jest, że poziom zawodników jest wysoki. Zadajesz sobie pytanie: "Dlaczego jestem gorszy? Mogę i chcę grać". Rywalizacja jest dobra zarówno dla mnie, jak i dla mojego partnera. Tylko czas i praca nad sobą sprawią, że wszystko będzie na swoim miejscu.

- Jeśli w przyszłym sezonie nie będzie treningów meczowych, czy będziesz myślał o wypożyczeniu?

- Tak, myślałem o tym wiele razy. Sezon się skończy i okaże się, czy Dynamo liczy na mnie w pierwszym zespole. Jestem gotowy pójść na wypożyczenie, by zdobyć doświadczenie w dorosłej piłce i wrócić jako bardziej doświadczony, pewniejszy siebie zawodnik. Jeśli uznają, że tak, to udowodnię swoje ambicje.

- Grasz w pierwszej drużynie z numerem 37. Dlaczego?

- Nie wybierałem. Tak się po prostu stało. Były kwalifikacje do ligi. Byłem w pierwszej drużynie. Zadzwonił administrator. Powiedział, że zadeklarowali się do pierwszej drużyny pod numerem 37. Moją pierwszą reakcją było oddzwonić i zapytać, czy są jakieś inne numery. Potem zdecydowałem się tego nie robić. Dobrze, że to zrobili.

- Czy na numery 7, 8, 9, 10, 11 trzeba sobie zasłużyć, czy można je po prostu wziąć?

- Trzeba na nie zapracować. W akademii zawsze grałem z numerem 5. Chociaż mogłem wybrać numer 10.

- Jakie są główne czynniki przejścia z piłki młodzieżowej do dorosłej?

- Najważniejszym czynnikiem jest psychologia. Kiedy przychodzisz do dorosłej drużyny, to tak jakbyś wszystkich znał. Ale nie ma jeszcze nastawienia do ciebie. Jest pewien rodzaj sztywności. Musisz być sobą. Pokazać swoje najlepsze cechy.

- Igor Kostiuk, opiekun młodzieżowej drużyny Dynama, porównuje cię do Xaviego i Iniesty. Czy ci piłkarze są ci bliscy?

- Tak. Zawsze wspierałem Barcelonę. Śledziłem ich poczynania, gdy grali tam Xavi, Andres Iniesta, Lionel Messi.

Nie wiem, dlaczego mnie do nich porównał. Może z powodu mojego wzrostu, a może z powodu mojej pozycji w środku boiska lub z powodu podobieństw w grze. Przy okazji, jestem też pod wrażeniem Luki Modrica. Jestem mały, więc mali bardziej się wyróżniają.

Lorenzo Insigne grał dla Napoli i reprezentacji Włoch. Jest legendą klubu i wygrał Euro z drużyną narodową.

- Kostiuk prowadzi drużynę U-19 od prawie 6 lat. Przez jego ręce przewinęło się wielu zawodników pierwszej drużyny. Co jest jego specjalnością?

- Znajduje indywidualne podejście do każdego zawodnika. Wczuwa się w zawodnika. Dodaje odporności i wiary w siebie. Szczegółowo wyjaśnia swoje pomysły. Co robisz poprawnie na boisku i gdzie popełniasz błędy. Potrafi zapytać, dlaczego w danym epizodzie zagrałeś w określony sposób. To wielki plus dla młodych zawodników. Wystarczy spojrzeć, ilu zawodników przewinęło się przez Igora Władimirowicza w pierwszej drużynie. To wszystko świadczy o jego kwalifikacjach.

Zaprosił mnie do kadry U-19, gdy miałem za sobą rok występów w akademii. Zabrał mnie z U-16 do drużyny młodzieżowej. Myślałem, że będę zmiennikiem, a wszedłem od razu do wyjściowego składu w pierwszym meczu z Olimpic. Byłem mile zaskoczony. To wszystko daje motywację i czyni cię silniejszym.

- Czy Kostiuk jest trenerem młodych chłopców, czy może odnieść sukces także w dorosłej piłce?

- Igor jest typem trenera, który jest zmotywowany do rozwoju jako trener. Ma pragnienie, aby przejść na poziom dorosły, rozwijać się, iść do przodu, osiągać sukcesy na nowym etapie swojej kariery trenerskiej. Nie wiem, czy będzie to Dynamo, czy inny klub. Ale nie mam wątpliwości co do jego kwalifikacji i perspektyw.

- W zeszłym sezonie Dynamo było nazywane jednym z faworytów UEFA Youth League. Czy rzeczywiście mogą wygrać ten turniej?

- Niewątpliwie. Zeszłoroczna drużyna młodzieżowa mogła dotrzeć do finałowej czwórki i walczyć o zwycięstwo. Mieliśmy wszelkie szanse, ale wojna zebrała swoje żniwo.

- Przeciwko której drużynie grało się najtrudniej w UEFA Youth League?

- Z Benficą u siebie, kiedy wygraliśmy 4:0. W pierwszej połowie było dość ciężko. To był mój pierwszy mecz w tym turnieju. I właśnie w nim poczułem wysoki poziom drużyn.

- Czy śledzisz któregoś ze swoich byłych rywali?

- Lubiłem dwóch Portugalczyków - obrońcę Antonio Silvę z Benficy i pomocnika Dario Essugo ze Sportingu. Obaj grają teraz w seniorskich drużynach.

- Powiedziałeś, że jesteś fanem Barcelony. Jakie były twoje wrażenia, gdy grałeś przeciwko nim w UEFA Youth League?

- Było trochę nerwowości przed każdym meczem. To normalne. Po gwizdku znika i jesteś w grze. Ciężko było grać przeciwko Barçy, czuliśmy hiszpańską tiki-takę. Chcieliśmy pokazać się zarówno jako drużyna, jak i indywidualnie. Myślę, że nam się to udało.

- W tamtym czasie dużo mówiło się o talencie i perspektywach Samby Diallo. Jaki on jest jako osoba i piłkarz?

- Pamiętam, kiedy dołączył do drużyny - taki zabawny, skromny facet. Teraz trochę się zmienił. Stał się bardziej dojrzały - ma teraz 20 lat. Kiedy dasz mu podanie, może je wykonać, pokonać go. Zawsze czuję się komfortowo grając z nim. Ciężko było się z nim porozumieć z powodu bariery językowej. Zwłaszcza na boisku, kiedy trzeba było coś krzyknąć lub podać mu piłkę. Ale potem zaczęliśmy mówić językiem piłki nożnej i rozumieliśmy się na pierwszy rzut oka.

- Igor Gorbach. Składano mu wielkie obietnice, ale jak na razie nie jest w stanie grać. Co się z nim dzieje?

- Dołączył do drużyny młodzieżowej pół roku wcześniej niż ja i od razu zaczął strzelać bramki. Byłem z niego zadowolony.

Gorbach nie jest typem, który w siebie wątpi. Ma wszystkie cechy, by być skutecznym napastnikiem i grać w pierwszej drużynie. Być może brakuje mu trochę koncentracji, gdzieś przeszkadzają mu emocje.

- Kim są twoi przyjaciele w Dynamie?

- Komunikuję się ze wszystkimi. Przede wszystkim z młodymi - Nazarem Wołoszynem, Navinem Malyshem, Antonem Bolem, Oleksandrem Iatsykiem, Denysem Ignatenko.

- Reprezentacja Ukrainy nie zakwalifikowała się do Euro w 2004 roku. Wygraliśmy trzy mecze w Szwecji w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej, ale przegraliśmy trzy razy w rundzie Elite. Co nie zadziałało w Hiszpanii?

- Mieliśmy straty kadrowe w porównaniu z pierwszą rundą kwalifikacji. Oleg Fedor, Yegor Yarmolyuk, Oleksandr Pastukh byli kontuzjowani. Może chcieliśmy się sprawdzić bardziej indywidualnie niż jako drużyna. Oni chcieli udowodnić swoją wartość, zapominając o wynikach drużyny. W takiej sytuacji w kraju powinniśmy odnieść przynajmniej jedno zwycięstwo. Wygraliśmy dwa razy w trakcie meczu 1:0. Być może zabrakło nam koncentracji.

Porażka z Luksemburgiem była bardzo bolesna. Ale potem wzięliśmy się w garść. Myśleliśmy, że dwa zwycięstwa dadzą nam awans, ale tak się nie stało.

Mecze w Szwecji były pierwszymi oficjalnymi meczami reprezentacji w 2004 roku. Kwalifikacje do Euro U-17 zostały odwołane z powodu pandemii. Potem próbowaliśmy pojechać do Kijowa, ale znów mieliśmy pozytywne testy na koronawirusa. Szkoda, bo mieliśmy dobry zespół. Mogliśmy się zakwalifikować. Być może fakt, że przeciwnicy byli bardziej ograni, częściej się zbierali, wpłynął na wynik.

- Serhiy Nagornyak jest uważany za specjalistę, który wie, jak pracować z młodymi zawodnikami. Na czym polega jego specjalność?

- Pracował z młodymi zawodnikami w Dnipro. Wie, jak przekazywać informacje w prosty i zrozumiały sposób, a priorytetem są dla niego wyłącznie cechy piłkarskie zawodników. Jestem wdzięczny Serhijowi Mykołajowyczowi, że zawsze mi ufał i powoływał mnie do reprezentacji.

- Opowiedz nam o swoim piłkarskim rozwoju. Jak trafiłeś do pierwszej drużyny Dynama?

- W wieku 6 lat rodzice zabrali mnie do akademii Dynama. Kiedy tam przyszedłem, piłka sięgała mi do kolan. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Moim pierwszym trenerem był Yuriy Yastrebinskyy. Utrzymuję kontakt ze wszystkimi trenerami. Jestem wdzięczny każdemu, z kim pracowałem. Każdy z nich dał mi coś nowego, uczynił mnie silniejszym.

- Jesteś jedynym zawodnikiem w pierwszej drużynie z 2004 roku?

- Tak. Niewiele brakuje od rekrutacji do drużyny juniorów. Są pokusy, rywalizacja, dojrzewanie. Sam tak miałem. Chciałem wielu rzeczy. Ciężko było się skoncentrować. Postanowiłem jednak wyznaczyć sobie odpowiednie priorytety.

- Były metodyk Dynama, Guillermo Samso, wysoko ocenia twój talent. Co dała ci praca z Argentyńczykiem?

- Guillermo wniósł do drużyny pozytywną atmosferę, poczucie lekkości. Najważniejszą rzeczą, jaką mi dał, było jego podejście do futbolu. Przed treningiem wszyscy są zawsze skupieni, w nastroju. Pyta: "Dlaczego jesteś taki smutny? Musisz wyjść na boisko z uśmiechem". Kiedy zacząłem to robić, zacząłem cieszyć się grą jeszcze bardziej.

- Znasz hiszpański?

- Nie. Z Samso nauczyłem się kilku zwrotów po hiszpańsku, ale nic więcej. Naprawdę chcę się go nauczyć. Jednym z moich celów jest biegła znajomość języków obcych.

- Utrzymujesz z nim teraz kontakt?

- Trochę. Kiedy Argentyna wygrała Mistrzostwa Świata, wysłał zdjęcie z Messim. Pogratulowaliśmy sobie zwycięstwa.

- Czy to prawda, że ukończyłeś szkołę ze złotym medalem?

- Nie. Dobrze radziłem sobie w szkole, ale nic więcej.

- Studiowałeś gdzieś po szkole?

- Na Narodowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego i Sportu. Studiowałem na kierunku trenerskim. Jestem studentem dziennym. Ale mam indywidualny plan zajęć. Prawdopodobnie kiedyś zostanę trenerem. Ale ogólnie ta wiedza nie będzie mi zbędna.

- Opowiedz nam o swojej rodzinie.

- Mój dziadek był piłkarzem. Nie grał na wysokim poziomie. Zaszczepił we mnie miłość do futbolu. Jestem bardzo wdzięczny moim rodzicom, którzy mnie zapisali. Może wtedy nie widzieli w tym większego sensu. Wierzyli we mnie. Teraz trafiłem do pierwszej drużyny. Zawdzięczam im moją pracę i sukces. Nie chodzi tylko o piłkę nożną. Pomagają mi i wspierają mnie we wszystkim.

- Jaki jest Anton Tsarenko poza piłką nożną?

- Nie ma zbyt wielu dni wolnych. Zazwyczaj jeden wolny dzień w tygodniu. Chciałoby się dużo robić, ale brakuje czasu. Moi rodzice są mi najbliżsi. Staram się spędzać z nimi więcej czasu. Z przyjaciółmi też, jeśli mam chwilę, zawsze znajduję dla nich czas. Wiele dla mnie znaczą. Lubię tenis stołowy. Mogę wybrać się na przejażdżkę rowerem. Lubię filmy. Czasami czytam. Teraz jest piłka nożna, instytut - za mało czasu.

- Czy rozpoznają cię na ulicy?

- Nie, nie rozpoznają. Czasami, z wyjątkiem meczów, proszą o wspólne zdjęcie lub autograf.

- Jak widzisz siebie za 4-5 lat?

- Przede wszystkim chcę się rozwijać i doskonalić. Stać się czołowym zawodnikiem Dynama lub dostać się do najlepszych lig i otrzymać powołanie do reprezentacji Ukrainy.

Sergiy TISHCHENKO

0 комментариев
Komentarz