Ivan Demydenko, wychowanek Dynama Kijów i napastnik Asterasu Grecja, przypomniał swoje występy w systemie Biało-Niebieskich.
- Ivan, powiedz nam, jak to się stało, że zacząłeś grać w piłkę i trafiłeś do Dynama?
- Zacząłem grać w Dynamie, gdy miałem 6 lat, od pierwszej rekrutacji. Mój brat również grał w akademii Dynama i moi rodzice zdecydowali się wysłać tam również mnie. Zostałem w drużynie z Kijowa do 14 roku życia.
- Co pamiętasz z tego okresu?
- Do 11 roku życia graliśmy bardzo dobrze, pokonywaliśmy wszystkich, w tym przeciwników w turniejach międzynarodowych. Pamiętam, jak pokonaliśmy Celtic. Akademia Dynama miała bardzo dobrego trenera, Valerii Mykolaiovych Krasnoshchek, który pracował również jako selekcjoner. Rekrutował najlepszych zawodników z całej Ukrainy.
- Którzy z obecnie znanych zawodników byli wtedy w waszej drużynie?
- Od samego początku był Anton Bol, a pod koniec doszli Nazar Wołoszyn, Maksym Khlan i Kyrylo Popov.
- Który z nich wyróżniał się i był liderem?
- Bez wątpienia był to Bol. Zawsze był spokojny na boisku i miał dobrą kontrolę nad piłką, tak jak teraz. Wspomniałbym też o Nazariju Wołoszynie, który był bardzo szybki. Nawiasem mówiąc, z nimi komunikowałem się najwięcej. Wciąż utrzymujemy kontakt.
- Czy znalazłeś Zabarnyja, Brazhko, Vanata?
- Znam ich bardzo dobrze. Mieszkałem w bazie Dynama, ponieważ byłem spoza Kijowa, więc często ich spotykałem. Ponadto kilka razy grałem w drużynie U-15.
- Jak sobie wtedy radzili? Czy było oczywiste, że Zabarnyi stanie się kluczowym zawodnikiem Dynama, reprezentacji narodowej i przeniesie się do Premier League?
- Zabarnyi szybko dorósł i stał się silniejszy. Już wtedy trenował ze starszymi chłopakami. Jego cechy przywódcze były oczywiste. Ilya jest bardzo wesołym, pozytywnym i bezkonfliktowym facetem.
Mieszkaliśmy na tym samym piętrze z Brazhko i dobrze się komunikowaliśmy. Mogliśmy razem trenować i wygłupiać się. To świetny facet. Dlaczego nie stał się głównym zawodnikiem pierwszej drużyny Dynama? Kiedy Sydorchuk gra na środku boiska, trudno jest zdobyć przyczółek w drużynie. Brazhko był jednak jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji w Młodzieżowej Lidze Mistrzów UEFA i teraz udowadnia to w Zoryi.
- Na jakiej pozycji grałeś w Dynamie i kto był Twoją konkurencją?
- W Dynamie grałem na pozycji lewego i prawego skrzydłowego. Moim rywalem był Zakrużnyj. Skończył piłkę nożną po akademii.
- Dlaczego nie udało ci się zostać w Dynamie?
- Bardzo szybko urosłem - w pół roku przytyłem 12 cm (Demydenko ma 193 cm wzrostu - red.). Straciłem szybkość, byłem bardzo chudy i zacząłem mieć problemy z kolanami. Kiedy szybko rośniesz, masz guzy na kolanach.
W tym momencie zacząłem tracić swoją grę. Przez rok siedziałem na ławce, okazjonalnie wchodząc jako zmiennik i powiedziano mi wprost, że nie będę grał. Zaproponowano mi przejście do Dziecięco-Młodzieżowej Szkoły Sportowej nr 15 i zgodziłem się. Szkoła była blisko domu, a dojazd do niej zajmował zaledwie 15 minut.
Przez pierwsze sześć miesięcy grałem w swojej kategorii wiekowej U-17, a następnie zostałem przeniesiony do U-19. Grałem z Maxem Kucheryavyiem, który jest teraz w Szkocji, i Maxem Smiyanem z Zoryi. Podobał mi się ten okres.
- Były pomocnik Dynama Facundo Bertoglio gra dla Asteras. Jakie masz z nim relacje?
- Komunikujemy się z nim, dobrze zna rosyjski. Ale tak naprawdę nie pytałem go o Dynamo, rozegrał tam tylko cztery mecze w ciągu sześciu lat, więc nie sądzę, żeby naprawdę chciał pamiętać ten okres. Ale Facundo naprawdę lubił Ukrainę, powiedział mi: "Kijów to najlepsze miasto w moim życiu".
W Asteras Bertoglio jest gwiazdą, autorytetem i głównym graczem drużyny.
Andriy Piskun