Były reprezentant Ukrainy Oleksandr Chyzhevskyi podzielił się z Komanda1 swoimi wrażeniami ze starcia żółto-niebieskich z drużyną Bundesligi.
- Moim zdaniem Ukraińcy bardziej zasłużyli na świętowanie zwycięstwa. Była porażka na otwarcie, potem udało nam się wypchnąć grę z naszego posiadania i dzięki przemyślanym akcjom z kontrataku omal nie odnieśliśmy sensacyjnego zwycięstwa nad słynnym przeciwnikiem. Wszystko popsuły błędy pozycyjne Matvienki i Sobola w obronie w końcówce meczu. Ogólnie jednak goście zrobili dobre wrażenie.
- Wczoraj Niemcy byli uważani za faworytów, choć obecnie przechodzą bolesny proces zmiany pokoleniowej. Czy niedocenienie reprezentacji Ukrainy stanęło im na drodze?
- Raczej nie. Gospodarze nie mieli problemów z motywacją, bo był to ich mecz 1000-lecia. Po drugie, odbył się on przy wypełnionym po brzegi stadionie w Bremie, co napędzało gospodarzy. Po prostu Bundestim zagrał wczoraj tak, jak Ukraińcy im na to pozwolili.
- Czy Twoim zdaniem Serhii Rebrov podjął słuszną decyzję, przyjmując defensywne podejście?
- Wiesz, nie powiedziałbym, że goście wyszli na boisko tylko po to, żeby się bronić. To była bardzo aktywna gra w obronie, kiedy umiejętnie stosowany był wysoki pressing. Niemcy nie zawsze byli gotowi na takie agresywne akcje ze strony gości. Po raz kolejny bardzo podobała mi się gra podopiecznych Serhija Rebrowa, którzy z wyjątkiem debiutu wyraźnie wykonywali polecenia trenera.
W szczególności pamiętam, że wiedzą, jak utrzymać strzał. Po straceniu pierwszej bramki nie spanikowali, ale umiejętnie kombinowali i zmusili gospodarzy do myślenia o obronie, strzelając, jak to mówią, bramki robocze. Warto wyróżnić nie tylko Tsygankova, autora dubletu, ale i wysuniętego na czoło ataku Dowbyka, który nie tylko umiejętnie utrzymywał się przy piłce, zagrażając bramce przeciwnika, ale i zgrywał się z partnerami. Mam nadzieję, że ten mecz doda Artemowi wiary w swoje umiejętności.
- Co zatem przeszkodziło gościom w świętowaniu tak pożądanego zwycięstwa nad potężnym przeciwnikiem?
- Pod koniec meczu zdradzili się, oddając inicjatywę przeciwnikom, a niefortunne błędy pozycyjne Matvienko i Sobola pomogły Niemcom uniknąć porażki.
- Oczywiście to zrozumiałe, że nasi chłopcy chcieli się przypodobać nowemu menedżerowi... Czy Twoim zdaniem wczoraj reżyserska ręka Rebrowa, mówiąc w przenośni, była już odczuwalna?
- Oczywiście szkoda, że nie udało nam się utrzymać dwubramkowego prowadzenia. Co więcej, nie zostało ono osiągnięte przez przypadek, ale dzięki przemyślanym akcjom z szybkim przejściem z obrony do ataku. W końcówce akcje gości wyglądały na wyważone, kiedy każdy z nich ewidentnie znał swój manewr. I w sumie to ich wina, że nie popsuli Niemcom jubileuszu.
Jedyną dobrą rzeczą jest to, że ta strata punktów miała miejsce w meczu towarzyskim, więc nie była tak bolesna. Teraz zobaczymy, jak nasza drużyna może pracować nad swoimi błędami. Następne w kalendarzu są mecze kwalifikacji do Mistrzostw Europy, w których nie mamy prawa się zrelaksować. Oczywiście, jeśli chcemy awansować do finału turnieju.
Wasyl Michajłow