Taras Mykhalyk: "Milevskyi przyprowadził mnie niemal jeden na jednego z bramkarzem w finale Euro 2006 (U-21)".

Obecne pokolenie ukraińskich młodzieżowców zdecydowanie ma się na kim wzorować. W 2006 roku reprezentacja Ukrainy U-21, prowadzona przez Ołeksija Mychajłyczenkę, po raz pierwszy w swojej historii dotarła do Mistrzostw Europy i od razu zajęła drugie miejsce. Wydarzenia z tego turnieju opisał Taras Mykhalyk, obrońca młodzieżowej reprezentacji z 2006 roku i były zawodnik Dynama Kijów.

Taras Mikhalik

- Czy federacja, sztab trenerski lub sami zawodnicy postawili przed turniejem jakieś konkretne cele?

- Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek wyznaczał nam jakieś konkretne zadania. Musieliśmy grać w każdym meczu i wygrywać, a potem odpuścić.

- Rozpoczęliście turniej od wspaniałego zwycięstwa nad Holandią wynikiem 2-1. Co zapamiętałeś z tego meczu?

- Pamiętam, że podczas tego meczu było niesamowicie gorąco, 35 stopni. W tym meczu Holandia straciła od nas dość dziwną drugą bramkę. Chcieli stworzyć "sztuczny offside", ale zrobili to bardzo słabo. Myślę, że mieli nadzieję na łatwe pokonanie nas.

- W kolejnym meczu nieznacznie przegraliście z Włochami (0-1), tracąc bramkę w doliczonym czasie gry po golu Giorgio Chielliniego. Co się wtedy stało?

- Niestety, nie starczyło nam cierpliwości w meczu z Włochami.

- W ostatnim meczu grupowym z Danią udało ci się jednak pozbierać i odnieść zdecydowane zwycięstwo wynikiem 2-1. Jak udało ci się dostosować po fiasku z Włochami?

- Po meczu z Włochami wszyscy mieli trochę spuszczone głowy, ale sztab trenerski wykonał świetną robotę. Oleksii Mykhailichenko, Hennadii Lytovchenko i Oleksandr Ishchenko to doświadczeni ludzie. Zrestartowali nas. Do meczu z Danią podeszliśmy spokojnie. Chociaż to zwycięstwo też nie przyszło nam łatwo. Po meczu pamiętam, jak wszedłem na wagę i zobaczyłem, że schudłem pięć kilogramów. I to biorąc pod uwagę, że moja waga była wtedy śmieszna.

- W półfinale pokonaliście reprezentacje Serbii i Czarnogóry dopiero w rzutach karnych (0-0, karne 5-6). Czy ten przeciwnik był naprawdę tak trudny?

- To był ciężki mecz. Być może obie drużyny były już wtedy zmęczone fizycznie. Sanya Rybka wszedł jako zmiennik w rzutach karnych i wyciągnął nas na prowadzenie. Najwyraźniej Mykhailychenko coś wiedział.

- Dlaczego nie udało ci się pokonać Holandii po raz drugi w finale, a drużyna ostatecznie przegrała (0:3)?

- Pamiętam, że miałem szansę na gola w finale przy wyniku 0:0. Tioma Milevskyi ustawił mnie niemal jeden na jednego z bramkarzem. Strzeliłem między jego nogami, ale bramkarz jakoś zasłonił piłkę plecami. Gdybym wtedy strzelił gola, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. A tak wpuściliśmy jedną, potem drugą...

Sanya Romanchuk została wyrzucona z boiska w drugiej połowie, ale to już była konsekwencja naszych wcześniejszych problemów w tym meczu. Potem straciliśmy kolejną bramkę w mniejszości.

- Jak odbierałaś wtedy srebrne medale?

- Po półfinale było to postrzegane jako osiągnięcie, po finale - jako rozczarowanie.

- W tamtym turnieju grało wiele przyszłych gwiazd europejskiego futbolu. Kogo zapamiętałeś najbardziej?

- Ten sam Guentelar, Chiellini, Ricardo Quaresma - chociaż nie graliśmy przeciwko Portugalii, widzieliśmy, co robił w innych meczach. Było wielu całkiem dobrych zawodników.

- Kto był liderem w naszej drużynie?

- Być może Milevsky i Aliyev. Wtedy jeszcze grali na poziomie Dynama.

- Ciekawe, że po tym Euro niemal natychmiast odbyły się dorosłe mistrzostwa świata, a trzech zawodników z drużyny młodzieżowej (Pyatov, Chyhrynsky, Milevsky - red.) pojechało z reprezentacją Olega Błochina. Nie miałeś wrażenia, że mentalnie byli już w Niemczech?

- Nie sądzę, żeby to odegrało jakąkolwiek rolę. Tylko Milevsky był mniej lub bardziej ważnym zawodnikiem reprezentacji na Mistrzostwach Świata. Reszta chłopaków poszła nas kryć w nagłych wypadkach. Wszyscy to rozumieli. Co więcej, do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto pojedzie. Zostało to ogłoszone na końcu.

- Jak pracowało się pod wodzą Ołeksija Mychajliczenki?

- Mychajliczenko wiedział, jak znaleźć równowagę. Wiedział, kiedy trochę odpuścić drużynie, a kiedy trochę na nią naciskać. Sztab trenerski był wtedy świetny. Podobała mi się gra w reprezentacji. Wiedziałem, że nie przyjechałem do ciężkiej pracy.

- Kto był bardziej dowcipny w drużynie?

- Ishchenko był bardziej dowcipny w naszej drużynie - Oleksandr Oleksiyovych. Teraz pracuje w akademii Dynama. Potrafił dobrze zażartować.

- Czy Milewski i Alijew byli już wtedy klientami?

- Tak, byli. Już wtedy byli klientami.

- W jakich warunkach drużyna mieszkała w Portugalii?

- Mieszkaliśmy w małym miasteczku. Byłem bardzo zaskoczony, że na stadion przyszło wielu ukraińskich kibiców. Oczywiście byli to nasi pracownicy w Portugalii. Nasi ludzie przychodzili do hotelu i oglądali piłkę nożną. To było bardzo miłe.

- Jak zawodnicy spędzali wolny czas między meczami?

- Nikt nigdzie nie wychodził, wszyscy zostawali na miejscu. W hotelu był basen, graliśmy w karty...

- Jak surowy był reżim?

- Wszystko było mniej więcej zgodne z reżimem. Była taka historia, ale nawet nie wiem, czy mogę ją opowiedzieć. Mieliśmy "rekonwalescencję", jak to się mówi(śmiech).

Myślę, że to było po Danii. Po meczu wszyscy byli wyczerpani, straciliśmy dużo energii w upale. Nie można się zbytnio upić wodą. Przyjechaliśmy na kolację i nikt tak naprawdę nie chce jeść, bo nie jest głodny. A potem przyniesiono miskę lodu, w której było 0,3 piwa. Mychajliczenko powiedział: "Możecie wziąć po butelce". I wszyscy boją się wziąć, czekają. Nastąpiła przerwa. Nie pamiętam, kto był pierwszy, ale potem inni się odważyli. Widzisz, po tym meczu "zregenerowaliśmy się" po 0,3 piwa i pokonaliśmy Serbów.

- Śledzisz teraz naszą młodzieżową reprezentację na Euro?

- Szczerze mówiąc, nie oglądam meczów. Byłem albo w drodze do Kijowa z weteranami, albo na Wschodzie. Przywieźliśmy różne niezbędne rzeczy dla naszego wojska. Próbowałem obejrzeć coś na telefonie, ale nie wyszło zbyt dobrze. Nie jest tam zbyt przyjaźnie dla piłki nożnej. Mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć przynajmniej jeden mecz w turnieju i życzę chłopakom powodzenia.

Dmytro Venkov

Komentarz