"CSKA Borisfen leciał wojskowym samolotem przewożącym spadochroniarzy": Oleg Kuzniecow o ostatniej drużynie w karierze zawodnika

Oleg Kuzniecow - główny obrońca "złotego" "Dynamo w 1986 roku. Zdobył mistrzostwo ZSRR, trzykrotnie Puchar Zdobywców Pucharów i został wicemistrzem Europy-88. Był jednym z pierwszych legionistów Dynama, którzy dołączyli do Rangersów.

Oleg Kuzniecow (fot. uaf.ua)

Ale w biografii legendarnego piłkarza ostatnim klubem w jego karierze był CSKA Borisfen w 1995 roku. Jak do tego doszło i jak wyglądała drużyna z Kijowa w tamtym czasie? Strona internetowaUkrainian Footballrozmawiała z Olegiem Kuzniecowem na ten temat i nie tylko.

"W Borisfen od razu dostałem samochód do wynajęcia - nowiutkiego Volkswagena Golfa"

- Oleh Volodymyrovych, jak to się stało, że utytułowany zawodnik Dynama, który grał dla Rangersów, trafił do CSKA Borisfen?

- Po doświadczeniach za granicą, kiedy wygasł mój kontrakt z Maccabi Hajfa, wróciłem do Kijowa. Nie miałem wtedy żadnych specjalnych ofert, a nie chciałem wyjeżdżać do innego miasta, więc przyjąłem zaproszenie od Borysfen. W tamtym czasie grali w pierwszej lidze, ale mieli duże ambicje, dobry zespół i sztab trenerski. Kołotow, Bezsonow i Fomenko pracowali w strukturach CSKA Borysów. Naszym zadaniem było dotarcie do Premier League, z czym sobie poradziliśmy.

- Dynamo wtedy do ciebie nie zadzwoniło?

- Tam była niejasna sytuacja. Niby były jakieś rozmowy, ale do konkretów nie doszło. Miałem wtedy ponad 30 lat i nie miałem specjalnych złudzeń co do Dynama.

- Kto dokładnie z CSKA Borisfen złożył ci ofertę?

- Pracowało tam wielu zawodników Dynama. Najpierw rozmawiali ze mną Kolotov i Bessonov, a potem miałem spotkanie z prezesem klubu Dmitrijem Zlobenko, gdzie podpisałem kontrakt.

- Który klub zrobił na tobie wrażenie?

- W tamtym czasie CSKA Borisfen wyglądał bardzo przyzwoicie: zarówno organizacyjnie, jak i finansowo. Nawet w pierwszej lidze pensje i premie Borysfen nie były gorsze niż w klubach z czołówki.

- Borysfen jeździło na obozy treningowe za granicę, w tamtych czasach tylko Dynamo mogło sobie pozwolić na taki luksus.

- Tak. Pamiętam, że byliśmy na zgrupowaniu w Austrii i mieszkaliśmy w pięciogwiazdkowym hotelu ze spa, pięknymi boiskami i prawie złotymi toaletami. Również w Borisfen od razu dostałem samochód do wynajęcia - nowiutkiego Volkswagena Golfa. W tamtych czasach niewiele osób tak robiło.

- Czy zatrzymałeś ten samochód?

- Nie, to nie był prezent. Kiedy opuściłem drużynę, oddałem kluczyki i to wszystko.

"Jeśli Szewczenko nie strzelił gola przeciwko nam, to znaczy, że nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia".

- W tym czasie CSKA Borisfen miało napastnika Andrija Gusina, który został najlepszym strzelcem drużyny w Premier League. Ciekawe, jak przebiegała jego transformacja w full-backa?

- Już w Dynamie Łobanowsk stał się full-backiem, a u nas grał jako napastnik. Pamiętam Andrija jako bardzo młodego, trochę niezdarnego, wysokiego, bez większego atletyzmu. Ale w CSKA Borisfen miał dobrych nosicieli piłki, więc Gusin strzelił gola.

- Z kim głównie komunikowałeś się w drużynie?

- Więcej rozmawiałem z zawodnikami Dynama - Annenkovem i Volosyanem. Byliśmy przyjaciółmi nie tylko w drużynie, ale także na wakacjach z naszymi żonami.

- Czy było dużo ośmieszania? Może, jako weterana, wysyłali młodych ludzi po piwo?

- Nie. W drużynie panowała przyjazna atmosfera, nikt nikogo nie poniżał.

- Swój pierwszy mecz w Premier League rozegrałeś w czwartej kolejce przeciwko Szachtarowi, kiedy to CSKA Borisfen pokonało Pitmenów 4:0. Czy pamiętasz ten mecz i co pomogło ci pokonać drużynę z Doniecka?

- Nie powiedziałbym, że był to sensacyjny wynik, mieliśmy wtedy dobry zespół - Witalij Rewa w bramce, Annenkow, Rewut, Wołosianko w obronie, Puszkutsa, Gusin, Tsikhmeystruk w ataku. Szachtar nie był wtedy tak silny, jak za kilka lat z Achmetowem.

- Ale w kilku kolejkach odebraliście też punkty Dynamu, grając na bezbramkowy remis. Jakie emocje towarzyszyły ci przed meczem z byłym klubem?

- Oczywiście nastrój był wyjątkowy. Mieliśmy wielu zawodników Dynama i każdy chciał dobrze zagrać przeciwko swojemu byłemu klubowi. To był również prestiż dla naszego trenera Fomenko, aby zagrać dobrze przeciwko Dynamo. Walczyliśmy przez większość meczu, ale i tak udało nam się zremisować.

- W tamtym meczu młody Szewczenko grał dla Dynama. Jak się czułeś grając przeciwko niemu jako obrońca? Czy widziałeś w nim przyszłą gwiazdę światowego futbolu?

- Skoro nie strzelił gola, to znaczy, że nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.

- Czy otrzymywałeś premie za zdobywanie punktów w Dynamie? Jakie w ogóle były zarobki w CSKA Borisfen?

- O ile pamiętam, dawali mi wyższe premie, ale nie pamiętam kwoty. Każdy miał swój kontrakt - jedni więcej, inni mniej. Nie było wyrównania.

"Zespół latał samolotem wojskowym An-26, który przewoził spadochroniarzy. Pilotom płacono 100-200 dolarów, więc zgodzili się latać nawet podczas burzy".

- Jakim trenerem był Fomenko? Jakie były jego podobieństwa i różnice z Łobanowskim?

- Były między nimi pewne podobieństwa. Michaił Iwanowicz [Fomenko] uwielbiał dyscyplinę w każdym zespole. Podobnie jak Łobanowski, spędzał dużo czasu oglądając mecze. Kiedyś nie było najważniejszych momentów, więc trzeba było obejrzeć cały mecz. Dużo czasu poświęcaliśmy na teorię. Zdarzało się, że jednego dnia analizowaliśmy jedną połowę naszego meczu, a następnego - drugą. Analizowaliśmy też mecze rywali.

Pod względem intensywności treningi również były podobne do tych Łobanowskiego. Fomenko poświęcał dużo czasu taktyce, opowiadając i pokazując wiele momentów gry na makiecie. To był połączony proces - coś od Fomenki, coś od Łobanowskiego. Ale ja byłem już doświadczonym piłkarzem i wszystko mi pasowało.

- Zdobyłeś swoją jedyną bramkę dla CSKA Borisfen przeciwko Niwie Winnica. Czy pamiętasz, jak to było?

- Nie pamiętam szczegółów, najprawdopodobniej grałem na rogu i strzeliłem głową.

- Czy wojsko pomogło CSKA Borisfen w jakiś sposób?

- Drużyna latała samolotem wojskowym An-26, który przewoził spadochroniarzy. Były tam dwa lub trzy miejsca dla trenerów, a piłkarze siedzieli na ławkach po bokach, przykryci wojskowymi kocami, twarzami do siebie. Ale nam to nie przeszkadzało. To było lepsze niż kilkugodzinna podróż autobusem.

Samolot latał przy każdej pogodzie. Pilotom płacono 100-200 dolarów, więc byli gotowi latać nawet podczas burzy.

"CSKA Borysfen nie może stać się taką potęgą jak Dynamo i Szachtar, ale może być na poziomie Dnipro i Metalista".

- Zakończyłeś karierę piłkarską w CSKA Borysfen po pierwszej rundzie. Dlaczego tak się stało?

- Problemy nałożyły się na siebie. Po pierwsze, moje zdrowie nie było takie samo: bolały mnie plecy i kolano. Po drugie, były opóźnienia w wypłatach pensji i premii. Stało się jasne, że klub ma problemy, więc nie chciałem zostać i grać za darmo.

- Dlaczego Fomenko odszedł? Czy to prawda, że Złobenko przyłapał go pijanego na treningu i zwolnił?

- Prawdopodobnie czuł też, że era CSKA-Borisfen dobiega końca. To, że Fomenko był pijany na treningu to kompletna bzdura. Nigdy nie widziałem go pijanego na treningu. Kiedy byłem już trenerem i pracowałem w jego sztabie, mogliśmy wypić kilka drinków, ale zdecydowanie nie przed treningiem, ale w wolnym czasie. Najprawdopodobniej CSKA Borysfen po prostu wymyśliło wymówkę, aby wytłumaczyć odejście trenera.

- O trudnym charakterze Fomenki krąży wiele opowieści. Pamiętasz jego walkę z Jishkarianim?

- Tak, Fomenko miał trudny charakter, ale można też zrozumieć gruzińską naturę Dżiszkarianiego. Ich konflikt nie był na moich oczach, ale słyszałem o nim. Fomenko złożył skargę na Dzhishkarianiego podczas przerwy, a ten ostatni oburzył się w odpowiedzi. "Michaił Iwanowicz to prosty facet i gdyby nie był wtedy zatrzymany, jestem pewien, że mógłby spuścić Gruzinowi niezłe lanie. Zwłaszcza, że Jishkariani ważył 50 kg i miał 150 cm wzrostu.

Ale to są momenty robocze, to się zdarza w każdej drużynie. Emocje zostały uwolnione i rozproszone. Jak powiedział Lobanovsky: "Najgorzej jest, gdy trener cię nie zauważa". Na przykład 11 zawodników Dynama siedzi po złym meczu, a Łobanowski zaczyna: "Jaremczuk i Ratz, źle zagraliście". Ale jeśli Lobanovsky przestaje komunikować się z zawodnikiem, ten musi szukać nowej drużyny.

- W drugiej rundzie CSKA Borisfen zaczęło się nieco ślizgać i ostatecznie zajęło czwarte miejsce. Jak myślisz, gdyby udało ci się utrzymać skład, a Stange przyszedłby latem z zawodnikami Dnipro, o jakie miejsca mogłaby walczyć drużyna?

- "CSKA Borisfen nie mogło stać się gigantem jak Dynamo i Szachtar, ale mogło rywalizować o trzecie miejsce na poziomie Dnipro i Metalista. Drużyna miała spory potencjał, ale o wszystkim zadecydowały przedmeczowe momenty.

- Słyszałem, że Złobenko planował zbudować w Kijowie dokładną kopię stadionu Anderlechtu, pojechał nawet do Belgii i sprowadził stamtąd architekta.

- Plany były dobre, a na początku sytuacja finansowa CSKA Borisfen była bardzo przyzwoita. Ale potem najwyraźniej skończyły mu się pieniądze, a wraz z nimi plany.

"W banku często odgrywałem rolę generała weselnego".

- Jak to się stało, że po zakończeniu kariery pracowałeś w banku?

- Moi dobrzy przyjaciele zaproponowali mi tę opcję. Prezes banku chciał stworzyć mini-drużynę piłkarską i mistrzostwa dla drużyn bankowych. Wieczorem trenowałem drużynę, a w ciągu dnia pracowałem w dziale PR banku, odpowiadając za public relations.

- Jakie były twoje obowiązki?

- Przychodziłem do biura o 9 rano i siedziałem do przerwy obiadowej, czytając gazety. Na przykład, przychodziła gazeta, a ja znajdowałem i wycinałem wzmiankę o naszym banku. Często odgrywałem też rolę generała weselnego, podróżując z prezesem banku na różne spotkania. Czasami pomagało to w zamykaniu transakcji - rozpoznawali mnie, a nie jego, a on był później bardzo zaskoczony.

Wieczorem, trzy razy w tygodniu, trenowałem drużynę banku. Płaciliśmy piłkarzom pensję w wysokości 50 dolarów miesięcznie, co w 1996 roku nie było złe. Nie rekrutowaliśmy profesjonalnych piłkarzy, ale ludzi, którzy nigdzie nie grali. To jasne, że mogłem zwerbować do drużyny Mykhailychenkosa, ale tego nie zrobiłem.

Jednak Mychajliczenko i Protsiuk często przychodzili do nas grać. Ale od razu im powiedziałem: "Możecie z nami biegać, ale na bank nie będziecie grać" (śmiech).

Andrij Piskun

Komentarz