Oleksiy Shchebetun, wychowanek Dynama Kijów, opowiedział o swojej karierze w stołecznym klubie i wyjaśnił, dlaczego nie udało mu się przebić do pierwszej drużyny.
- Powiedz nam, jak młody chłopak z Zaporoża dostał się do akademii Dynama?
- W Zaporożu grałem w dziecięcych i młodzieżowych mistrzostwach, gdzie osiągałem dobre wyniki. Oleksandr Pavlovych Gurzheiev, selekcjoner Dynama, pracował w Metalurh (Zaporoże). Powiedział mi, że Dynamo jest mną zainteresowane i że muszę strzelić jeszcze kilka bramek, aby transfer doszedł do skutku. Tak się złożyło, że w trzech meczach strzeliłem dziewięć goli i nie pozostawiłem szans selekcjonerom Dynama. W rezultacie trafiłem do Kijowa.
- Jak przyjęło cię Dynamo?
- Nie wszystko poszło tak gładko, jakbym chciał. Były problemy z moimi dokumentami i nie grałem przez sześć miesięcy. Nie mogli mnie zgłosić, bo Metalurh chciał za mnie pieniądze. Podpisałem kontrakt stypendialny z klubem z Zaporoża i płacono mi 500 hrywien.
Dlatego Metalurh zażądał od Dynama miliona hrywien za mój transfer. Było jasne, że nikt nie zapłaci takich pieniędzy za młodego chłopaka. Ale w ciągu sześciu miesięcy sytuacja jakoś się rozwiązała i Dynamo się o mnie upomniało. Zacząłem grać, zdobywać bramki, zyskałem pewność siebie i zaufanie trenerów. Sześć miesięcy później zostałem przeniesiony z drużyny U-17 do U-19 i przeniosłem się do bazy w Koncha Zaspa.
- W tym czasie młodzież Dynama trenowali obecni asystenci Serhija Rebrowa, Hiszpanie Unai Melgosa i Vicente Gomez. Jakie wrażenie wywarli na tobie?
- Vicente Gomez pracował z dwójką i ściągnął mnie tam, chłopców trenował Len, a potem jego miejsce zajął Melgosa. To był świetny okres, trenerzy mi ufali, dużo grałem i strzelałem bramki.
Pamiętam, że Hiszpanie wyjaśniali nam każdy najmniejszy piłkarski szczegół. Czasami zaczynaliśmy wykonywać jakieś ćwiczenie, a po 20 sekundach zatrzymywali nas i pokazywali, gdzie mamy się przesunąć na milimetry.
Bardzo podobało mi się to podejście. Na boisku działaliśmy jak jeden mechanizm. Dynamo zbudowało taki system, że dublerzy, młodzież i pierwszy zespół grali w tym samym stylu, a przejście na wyższy poziom nie było odczuwalne.
- Kto był liderem młodzieżowej drużyny Dynama?
- Nie było lidera jako takiego, graliśmy jako jedna jednostka. Każdy wiedział, gdzie biec i do kogo podawać. Mogę wspomnieć o Witaliju Cygankowie, który grał już w pierwszej drużynie. Był dobrze wyposażony technicznie i wyróżniał się wszędzie, gdzie grał.
- Z kim rywalizowałeś jako napastnik?
- Na początku nie było żadnej rywalizacji, byłem jedynym napastnikiem. Potem Besedin wrócił z wypożyczenia do Metalista, a Jaremczuk z Ołeksandrija i na zmianę występowaliśmy w dwójce. Kiedy rozpoczęła się Młodzieżowa Liga Mistrzów, zacząłem grać więcej w drużynie U-19.
Potem Besedin został powołany do pierwszej drużyny, Yaremchuk wyjechał do Europy, a ja rywalizowałem z Nazariyem Rusynem. Dynamo zawsze miało dobrych zawodników.
- Kto był silniejszy: Besedin czy Jaremczuk?
- Nie mogę nikogo wyróżnić, mają różne style. Jaremczuk jest bardziej mobilny i teksturowany, Besedin wykonał dużo pracy. W tym czasie Moraes i Mbokani byli w pierwszej drużynie, a ja starałem się wziąć trochę od każdego z nich.
- Czy Rebrov pozwolił ci trenować z pierwszą drużyną?
- Następnego dnia po meczu pierwsza drużyna miała trening i trenowaliśmy razem z nią. Rebrov dał nam posmakować gry.
- Kto z pierwszej drużyny zrobił na tobie wrażenie?
- Wtedy grał Yarmolenko, ale bardziej śledziłem zawodników na mojej pozycji. Podobał mi się sposób, w jaki grał Moraes - zawsze był gotowy na dany moment, dużo strzelał.
- Czy Rebrov komunikował się z tobą?
- Nie wiem jak inni, ale nie ze mną. Vicente Gomez rozmawiał z nami więcej. Powtarzał: "Przygotowujemy cię do pierwszej drużyny, oni na ciebie czekają". Vicente był przewodnikiem Rebrowa.
- Kim byli twoi przyjaciele w Dynamie?
- Zasadniczo z chłopakami, z którymi ukończyłem szkołę - Tymczykiem, Mychajliczenką, Szepielewem, Orichowskim, chociaż on jest o rok starszy.
- Czy możesz opowiedzieć nam zabawną historię z tamtego okresu?
- Kiedy już trenowałem z dwójką, zostałem zaproszony do gry w meczu U-19 przeciwko Chornomorets. Wygraliśmy 2:0, ale w 80. minucie zastąpił mnie Melgosa. Będę szczery, nie grałem wtedy dobrze.
Vicente Gomez, trener podwójnej drużyny, oglądał mecz. Po meczu wszedł do szatni i zaczął krzyczeć: "Jakim cudem nie połamałeś twarzy Shchebetunowi za tak fatalną grę?!". Mykola Shaparenko też oberwał, ale ja bardziej. Vicente powiedział mu, żeby nie widział nas w drużynie i przez tydzień biegaliśmy razem na sztucznym boisku.
Kiedyś stałem przy windzie w bazie Dynama, Vicente wyszedł z restauracji, poszedł do windy, ale potem mnie zobaczył i wszedł po schodach. Trwało to przez tydzień, a potem wezwał mnie i Shaparenkę do swojego biura i powiedział, że konflikt został zakończony. Zostało nam wybaczone.
- Jaka była wtedy pensja dublera Dynama?
- Miałem rosnący kontrakt. Pierwszy rok - 1000 dolarów, drugi - 2000 dolarów, trzeci - 3000 dolarów. Ale nigdy nie dobiłem do trzech.
- Dlaczego nie udało ci się zagrać dla Dynama i poszedłeś na wypożyczenie do Stali?
- Miałem jeszcze rok kontraktu i wtedy zapadła decyzja, co dalej. W tamtym czasie moim agentem był Shabliy, a jego asystentem Karpov. Powiedzieli mi: "Jeśli zdobędziesz dublet przeciwko Szachtarowi, na pewno podpiszesz kontrakt z Dynamem". Przegraliśmy 1-2, ale strzeliłem gola. Zadzwonili: "Wszystko jest na swoim miejscu, podpiszemy kontrakt. Przygotuj się".
Tydzień po tym telefonie dowiedziałem się, że Rebrov i Hiszpanie odchodzą, a Khatskevich będzie głównym trenerem Dynama. Ponownie dzwonię do agentów, a oni odpowiadają: "Na razie wszystko jest wstrzymane, musisz poczekać".
Potem agenci powiedzieli mi, że jest opcja wypożyczenia. Zgodziłem się, ponieważ byłem zbyt długo mile widziany w dwójce i chciałem grać w pierwszej drużynie. Poszedłem więc na wypożyczenie do Stali (Kamianske), która grała w Premier League. Później dołączyli do mnie Tymchyk i Mykhailychenko. Chciałem się sprawdzić i wrócić do Dynama jako uznany zawodnik.
- Ale to się nie udało.
- Wszystko zaczęło się świetnie. Trener Stali Yeghishe Melikyan powiedział, że na mnie liczy. W pierwszej rundzie pokonaliśmy Zoryę, brązowego medalistę Ukrainy, a następnie Chornomorets. Pierwsze przebudzenie przyszło w trzeciej rundzie. Pokonaliśmy Szachtar 1:0, starałem się jak mogłem, dużo biegałem, chciałem coś udowodnić, ale trener zmienił mnie w 43. minucie. Nigdy tego nie zrozumiałem, ponieważ mogłem zostać zmieniony w przerwie. Ostatecznie przegraliśmy 1-2.
Po tym meczu trener wystawił mnie jako zmiennika i teoretycznie obwiniał mnie, że wszystko robię źle. Ale jestem uzależnionym graczem. Kiedy głównie bronimy, nie jestem w stanie sam pokonać dziesięciu zawodników i strzelić gola. Może trener widział to inaczej.
- Dlaczego zostałeś przesunięty do dwójki?
- Po meczu z Szachtarem przegraliśmy z Karpatami i wszedłem jako zmiennik. Przed meczem z Zoryą Melikyan powiedział mi: "To twoja ostatnia szansa". To naprawdę zraniło mnie psychicznie. Starałem się jak mogłem, ale graliśmy bardziej w obronie i niewiele zdziałałem. Przegraliśmy 0:1, a asystent głównego trenera powiedział mi, że zostałem przesunięty do dwójki.
Byłem bardzo obrażony, że Melikyan niczego mi nie wyjaśnił. W dwójce nie jest jasne, dlaczego zostałem przesunięty na pozycję środkowego pomocnika.
Za Melikyana wszedł Kostov, ale prawdopodobnie nawet nie wiedział o moim istnieniu. Jak zrozumiałem, Stal już na mnie nie liczyła. Byłem młody i nie wiedziałem, jak się zachować w tej sytuacji. Poddałem się, sfinalizowałem kontrakt i chciałem jak najszybciej stamtąd uciec.
- Co się stało po powrocie do Dynama?
- Podszedłem do trenera dwumeczu Jurija Leontijowycza Moroza i zapytałem, co mam dalej robić. Powiedział, że porozmawia z Khatskevichem i da mi odpowiedź. Po spotkaniu powiedział, że Khatskevich na mnie nie liczy, więc się pożegnamy. Dostałem swoje dokumenty i to był koniec mojej historii z Dynamem. Nie mam pretensji do Khatskevicha, bo nie sprawdziłem się na wypożyczeniu i nikt nie będzie czekał, aż zagram na miarę swojego potencjału. Na jego miejscu też nie brałbym siebie do pierwszej drużyny.
Andrij Piskun