Jarosław Choma: "Bezbramkowa passa Dowbyka już zaczyna nas martwić".

Były ukraiński pomocnik Yaroslav Khoma skomentował dlaKomanda1 wczorajszy mecz Dnipro-1 z Panathinaikosem (1-3).

Yaroslav Khoma (fot. football24.ua)

- Wyglądało na to, że Dnipro nie miało jasnego planu na ten mecz. Choć możliwe, że z toru wytrąciła ich szybko stracona piłka. Przyjezdni wzorowo atakowali: podania z flanki i gra z wyprzedzeniem w polu bramkowym.

- Przeciwnicy przed wczorajszym meczem dysponowali mniej więcej takimi samymi warunkami, gdyż sezon na Ukrainie i w Grecji jeszcze się nie rozpoczął

- Moim zdaniem warunki fizyczne zawodników Panathinaikosu były lepsze. Widać to było w ich mobilności, umiejętności dostosowania tempa, aktywnym stosowaniu wysokiego pressingu, przechodzeniu z obrony do ataku.

Moim zdaniem wynikało to również z faktu, że w okresie przygotowawczym Dnipro nie miało godnych sparingpartnerów. A kiedy Grecy zaczęli dominować w debiucie, podopieczni Ołeksandra Kuczera po prostu spanikowali, pojawiły się elementarne błędy w tyłach... Chociaż generalnie były dwie różne połowy. Po przerwie w poczynaniach nominalnych gospodarzy pojawił się sens, ale brak koncentracji pod własną bramką doprowadził do dwóch kolejnych straconych goli.

- Napastnik Dnipro Artem Dovbyk znów opuścił boisko bez gola. Wygląda na to, że potrafi on strzelać bramki tylko w UPL, której poziom z oczywistych względów jest niski...

- Bezbramkowa passa Dovbyka zaczyna nas już martwić. Po raz kolejny rozczarował na arenie międzynarodowej. Artemowi nie można odmówić pracowitości, ale jego występ w finałach budzi wątpliwości. Utalentowany napastnik powinien być w stanie stwarzać takie szanse, jakie miał wczoraj Dovbyk.

Zauważyłem również, że Artem nie otwiera się zbyt często, głównie tyłem do bramki. W takich okolicznościach przeciwnicy mieli więcej szans, aby uniemożliwić mu znalezienie się na pozycji napastnika. Owszem, w kilku epizodach Dovbyk dobrze zagrywał do kolegów z drużyny, ale jego misją jest strzelanie bramek.

- Końcowy wynik meczu?

- Myślę, że tak. Przewaga gości w realizacji momentów bramkowych była oczywista. I to jest decydujący wskaźnik w poziomie wyszkolenia. Dobrze, że pod koniec meczu Dnipro zdołało strzelić prestiżową bramkę.

- Czy Twoim zdaniem decyzja Ołeksandra Kuczera o powierzeniu pozycji nr 1 młodemu Jakowowi Kinareikinowi była słuszna?

- Na wybór menedżera miała wpływ kontuzja Romana Misaka oraz fakt, że inny letni debiutant, Jewhen Wołyniec, dołączył do składu Dnipro tydzień temu i mogły pojawić się problemy ze wspólnym językiem z partnerami. Do Kinareikina w zasadzie nie można mieć zastrzeżeń, nie brakowało mu motylków, ale też nie pomagał.

- Czy po porażce 1-3 w Koszycach Dnipro-1 może jeszcze awansować dalej?

- Zawsze jest na to szansa. Nic dziwnego, że mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Mam nadzieję, że Oleksandr Pikhalonok zdąży wyleczyć kontuzję przed drugim meczem. Wczoraj naprawdę brakowało nam go w środkowej linii. Wiele będzie zależało od tego, czy Dnipro będzie miało wystarczająco dużo szczęścia, aby szybko strzelić gola w Atenach, wtedy intryga może powrócić.

Musimy być jednak realistami: "Panathinaikos jest bardzo blisko zmierzenia się z Marsylią w kolejnej rundzie najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek piłkarskich.

Wasilij Michajłow

0 комментариев
Komentarz