Ukraiński napastnik Roman Yaremchuk opowiedział vZbirnie o swoim transferze i adaptacji w Valencii.
- To wielka odpowiedzialność. Jak zawsze, będę ciężko pracował, aby przynieść korzyści zarówno zespołowi, jak i sobie. Nie mogę się doczekać osiągnięcia moich celów. Jestem więc otwarty na ciężką pracę.
- Nie spędziłeś w Valencii zbyt wiele czasu, ale zdążyłeś już poczuć ducha tego klubu?
- To znany klub, są tam poważni kibice. Można poczuć ducha poważnego klubu z wielkimi tradycjami i stadionem. Czasami jest presja, aby zawsze osiągać dobre wyniki. Grali tam znani piłkarze, więc dla mnie, mam nadzieję, jest to dobry krok w mojej karierze sportowej, ale tylko czas pokaże, czy postąpiłem słusznie. Z mojej strony muszę ciężko pracować i dobrze wykonywać swoją pracę, a wtedy piłka nożna albo mi podziękuje, albo powie, że muszę coś zmienić.
- Twój nowy klub ma ciekawy przydomek. Znasz ją?
- Tak, nietoperze. Byłem orłem, teraz jestem nietoperzem (śmiech) .
- Teraz reprezentacja narodowa ma dwóch napastników z La Liga jednocześnie...
- Mam dobre relacje z Artemem. Jest sztab trenerski, są sesje treningowe, po których zostanie ustalony wyjściowy skład. Jestem przyzwyczajony do rywalizacji, zawsze byłem w drużynach z dużą konkurencją. Dobrze się z tym czuję. Bez dużej rywalizacji nie będzie wyników, a dla mnie to dobrze, bo wtedy pracuje się ciężej, poważniej.
- Spojrzałeś na kalendarz, aby zobaczyć, kiedy masz spotkanie z zespołem Viktora i Artema?
- Nie, szczerze mówiąc nie. Do tej pory tak nie było. Teraz najważniejsze są dla mnie mecze reprezentacji. Kiedy wrócę do klubu, wtedy będzie klub.