Były bramkarz Obolonu i trener akademii Dynama Kijów Wsiewołod Romanenko opowiedział o tym, jak trenował syna Hryhorija Surkisa Wiaczesława i ocenił jego szanse na zostanie bramkarzem pierwszej drużyny swojego klubu.
- Pierwszy trener Vyacheslava Surkisa (Serhiy Pavlovych Velychko) powiedział, że początkowo nie traktował on piłki nożnej poważnie. Jednak po rozmowie trenera z Hryhorijem Mychajłowyczem pojawiłeś się jako osobisty trener Slavy i wszystko zmieniło się diametralnie. Na ile to prawda?
- To w 100% prawda. Trenował z Velichko, gdy miał mniej niż 10 lat. Do tego wieku wszyscy chłopcy grają w polu, szukają siebie, nikt nikogo nie zmusza do stania w bramce. Kiedy Velychko przekazał tę grupę innemu trenerowi, Slava powiedział: "Chcę być jak mój ojciec - bramkarzem". Myślę, że było to w 2015 roku, kiedy miał dziewięć lat.
Ważne jest, aby zrozumieć, że to nie jego ojciec powiedział mu, aby został bramkarzem, ale sam Wiaczesław, który chciał być jak jego ojciec. Nie chciał być napastnikiem, chociaż przed Velichko grał w Obolonie jako numer dziewięć w ataku. Okazuje się więc, że pracuję z nim jako bramkarz od 2015 roku.
- Jak to się stało, że zostałeś menedżerem Slavy? Czy Grigorij Michajłowicz osobiście się z tobą skontaktował?
- Wszystko jest proste. Dyrektor szkoły, Oleksandr Ishchenko, podszedł do mnie i powiedział: "Ty, jako trener bramkarzy, będziesz osobiście pracował ze Slavikiem w akademii Dynama". Pracowałem z nim w grupie i indywidualnie. Potem przeszedł do innych trenerów - Samborskiego i Bashlaya.
- Serhiy Pavlovych powiedział również, że Slava, który dorastał w kręgu bogatych ludzi (synowie Boyko i Lyovochkina), był bardziej głupcem niż trenerem. Co się wtedy stało?
- Miał wtedy siedem czy osiem lat - był jeszcze dzieckiem. Dla niego piłka nożna wciąż była rodzajem zabawy. Jest jednak różnica między postrzeganiem świata w wieku siedmiu lat i później. Kiedy stał się nieco starszy, a mianowicie w wieku dziewięciu lat, podjął świadomą decyzję o zostaniu bramkarzem.
- Czy miał jakieś inklinacje do gry w bramce? Czy miał z czym pracować?
- W tym wieku najważniejszą rzeczą jest mieć wielkie pragnienie. Bardzo poważnie podchodził do treningów. Przychodziłem na treningi do Konchy Zaspa, gdzie trenowała grupa Bojki, a oni tam byli... Widziałem, jak trenują, jak się wygłupiają, ale to było, gdy miałem siedem lat. W wieku dziewięciu lat Slava był już zupełnie innym dzieckiem.
- Więc uczyłeś Slavę bramkarskiego rzemiosła od podstaw?
- "Zaczęliśmy uczyć się bramkarstwa od litery 'A' w książce ABC. W ten sposób dzieci idą do pierwszej klasy, my też. Zaczęliśmy od liter, potem sylab, słów i tak dalej.
- Wujek Slavy (Ihor Surkis) powiedział mi, że był niewątpliwie utalentowany, ale dość kontuzjogenny. Czy można powiedzieć, że "kryształowy" okres ma już za sobą?
- Nie nazwałbym tego kontuzją - to związane z wiekiem. Chłopak w wieku 14 lat przybrał około 15 centymetrów w ciągu roku i oczywiście w grę wchodzi tu fizjologia. Mięśnie pleców już nie wytrzymują, zaczyna boleć. Jest to jednak normalne w tym wieku, naturalny rozwój. Dlatego tam byliśmy.
- Wracając do sztuki bramkarskiej, nie sposób nie wspomnieć o psychologii. Trener Oleksandr Yezhakov powiedział, że Slava przypomina mu Andrija Pyatova w jego podejściu do straconych bramek: nie martwi się i pracuje dalej. Czy można się z tym zgodzić?
- Nie mogę się z tym zgodzić. Slavik, kiedy spudłował (niezależnie od tego, czy był winny, czy nie), nie było go na boisku przez pięć minut. Zmagaliśmy się z tym przez bardzo długi czas. Powiedziałem mu: "Jeśli spudłowałeś, graj dalej, nie musisz się martwić. Jeśli nadal będziesz się martwił, połkniesz jeszcze dwa i będzie po meczu. Przeanalizujemy to po meczu". W wieku 15 lat pokonaliśmy tę chorobę, prawie przed ukończeniem akademii.
Vyacheslav miał udany sezon w drużynie mistrzów Ukrainy 2006, gdzie nie popełnił żadnych poważnych błędów i bardzo dobrze zaprezentował się w finale. To właśnie zmotywowało go do tego, by się nie martwić. Dojrzał i zaczął mnie słuchać jeszcze bardziej. Mecz się skończył i dopiero wtedy zaczął zadawać mi pytania. Później mieliśmy analizę wideo i przeanalizowaliśmy z nim te momenty.
- Wcześniej nazwisko Slavy pojawiało się w wiadomościach po tym, jak uratował rzut karny lub wygrał serię meczów pomeczowych. Czy pracowałeś nad tym elementem bramkarstwa w szczególności?
- Po treningu zostawaliśmy i wykonywaliśmy rzuty karne w sposób przypominający grę. Był tym bardzo zainteresowany, zadawał mi pytania, a ja opowiadałem mu, jak grałem i jak zachowywał się Szowkowski podczas rzutów karnych. Powiedziałem mu, że może być jeden karny w sezonie, a może 10. Czasami prosiłem go, żeby potrząsnął zawodnikiem, aby ten uderzył w prawy róg. Tutaj słuchał zarówno mnie, jak i mojego ojca.
- Czyli twój ojciec, Hryhorii Surkis, jako bramkarz też dawał swoje rady?
- Oczywiście (uśmiech).
- Jak to się stało, że w sezonie 2022/23 tak wielu absolwentów Akademii Dynama, w tym ty i Slava, trafiło do Zoryi Ługańsk?
- Widzisz, rok 2006 był uważany za bardzo obiecujący: Ołeksij Jewhenowycz Drotsenko wykonał dobrą robotę na rynku transferowym. Mieliśmy bardzo utalentowanych zawodników, którzy potrzebowali gry. Kiedy wybuchła wojna, wielu chłopaków wyjechało do innych klubów: niektórzy trafili do Belgii, inni do Austrii. Potem zabrano nas na obóz treningowy za granicę i zaczęliśmy układać drużynę od nowa. Kiedy zadzwoniliśmy do rodziców i kazaliśmy im wracać, byli zaniepokojeni pytaniem: "Gdzie będziemy grać?". Nie możemy grać na Ukrainie, nie możemy też grać za granicą.
Kiedy jednak wszystko się uspokoiło i orkany wycofały się z Kijowa, wróciliśmy na Ukrainę, gdzie rozpoczynał się nowy sezon piłkarski. Wtedy zdecydowaliśmy, że będziemy grać w drużynie w kategorii U-19. Zgodnie z przepisami każdy klub UPL musi mieć taką drużynę, ale nie każdy miał taką możliwość w tak trudnym okresie. Ponieważ nasz zarząd miał dobre relacje z zarządem Zoryi Ługańsk, zaoferowano nam tę opcję. To nie jest tak, że wielu zawodników się przeniosło, ale wszyscy zawodnicy z 2006 roku i sztab trenerski się przenieśli.
- W trzeciej rundzie Zorya spotkała się z Dynamem i przegrała 1-6. Czy Slava dobrze przyjął ten wynik?
- Wszyscy rozumieliśmy sytuację. Wtedy po prostu graliśmy, nie postawiono przed nami żadnych zadań. Tamta drużyna grała z seniorami, zdobywała doświadczenie, wypełniała ich piłki.
- Jak ogólnie oceniłbyś występ Slavy w Zoryi?
- Oczywiście, zdobył niezbędne doświadczenie. Nie tylko on, ale cała drużyna. Jeśli śledzić, to około sześciu lub siedmiu osób z naszej drużyny gra obecnie w Dynamie U-19.
- To właśnie w Dynamie U-19 Surkis Jr. zaczął bardzo pewnie i nie stracił ani jednej bramki w pierwszych czterech rundach. Okazuje się, że Slava naprawdę zrobił dużą różnicę w Zoryi, wygrywając rywalizację o miejsce w wyjściowym składzie.
- Od tego roku zawodnicy starsi niż 2004 nie mogą grać. W tym roku nie mamy bramkarza, a Denys Ihnatenko, który grał w poprzednim sezonie, nie nadaje się już do gry.
Teraz Dynamo U-19 ma czterech bramkarzy: Slavik, Yurii Avramenko (kontuzjowany), Serhii Kiblytskyi i Mykyta Hudymenko. Dziś możemy jasno powiedzieć, że Slavik Surkis jest naprawdę pierwszym wyborem w tej drużynie.
- Jak dużą presję odczuwa Slava w związku ze swoim nazwiskiem? Teraz Christian Bilovar, który spotyka się z córką Igora Surkisa, gra w pierwszej drużynie Dynama, a niektórzy fani już zaczynają dzwonić, mówiąc, że wkrótce będą grać tylko "ich".
- Nie unika swojego nazwiska, ale nie chce się wyróżniać. To jasne, że jest presja ze strony kibiców. Ale wierzcie mi, Slavik udowodni wszystko swoją pracą i chęciami. Zazwyczaj ci, którzy nie widzą procesu treningowego i jego pracy od czasów akademii, skupiają się na nazwisku. Widzą nazwisko Surkis - i to wszystko, zaczyna się obrzucanie błotem i nepotyzm. Nie będę wypowiadał się za Christiana - nie pracowałem z nim, ale Slava przezwyciężył ten moment dawno temu.
Opowiem ci pewną historię. Lecieliśmy gdzieś za granicę na turniej i potrzebowaliśmy pełnomocnictwa od rodziców dla jednego z trenerów. Tak się złożyło, że pełnomocnictwo nie było wystawione na mnie. Podeszliśmy więc do okienka straży granicznej i daliśmy mu nasze dokumenty do wglądu. Zobaczył, że ojcem Slavy jest Grigorij Michajłowicz Surkis i zapytał Slavika: "Co ty masz wspólnego z Surkisami?". Stałem tam w milczeniu, a Slava natychmiast powiedział: "Nic, mam to samo nazwisko rodowe".
- Więc Slava nie wygląda jak typowe dziecko głównych gwiazd?
- Nie, nie wygląda. Rozmawiałem z kilkoma dziećmi bogatych ludzi, ale w przypadku Slavika zdecydowanie tak nie jest. Opowiem ci inną historię. Przyjechaliśmy do Charkowa na turniej i umieściliśmy dzieci w hotelu. Slava obejrzał wszystkie inne pokoje, a potem podszedł do nas i zapytał: "Dlaczego daliście mi lepszy pokój niż Osipenko?". Wzięliśmy go za rękę i oprowadziliśmy, pokazując mu, że niektóre pokoje są gorsze, inne lepsze, a on na to: "No dobra. Po prostu nie potrzebuję takich chwil. Chcę być taki jak wszyscy, podoba mi się to". Nigdy nie używał swojego nazwiska.
- Niektórzy wtajemniczeni donosili, że z powodu obecności Slavy Surkisa w Dynamie, jego rok 2006 miał większą liczbę europejskich turniejów. Czy możesz potwierdzić lub zaprzeczyć tym informacjom?
- Napisz do tych wtajemniczonych i poproś ich o otwarcie statystyk i zobaczenie, kto i gdzie pojechał na turnieje. Uwierz mi, to nieprawda. Podejście zarządu naszego klubu do wszystkich grup wiekowych jest absolutnie takie samo. Grigorij i Igor znają z imienia i nazwiska wszystkich zawodników z roczników 2006-2010.
- Czy kiedykolwiek zdarzyło się, że Hryhorii Mykhailovych zadzwonił do ciebie i zapytał, co słychać u Slavy?
- Mógłby zadzwonić, ale jako ojciec, nie jako menadżer klubu. Tak jak dzwonili do mnie rodzice Mykytenko (który gra teraz w Niemczech), Kiblitsky'ego i innych. To normalne, że rodzice dzwonią i pytają, jak radzą sobie ich dzieci. Nigdy nie było czegoś takiego: "Natychmiast zostań moim synem".
- Czy obecnie utrzymujesz kontrakt ze Slavą?
- Tak, jesteśmy w kontakcie. Dzwonimy do siebie po prawie każdym meczu, a kiedy mam czas, przychodzę na mecze. Obecnie pracuje z Ołeksandrem Morozem w kadrze U19, ale czasami może zadzwonić i skonsultować się ze mną.
- Wracając do tematu nazwiska, chciałbym wiedzieć, dlaczego syn Hryhorija Mychajłowycza ma na plecach napis "Sława", a nie "Surkis"? I dlaczego 71. numer? Czy to na cześć Denysa Bojki?
- Numer zdecydowanie nie jest na cześć Bojki, ponieważ rozmawiałem z nim na ten temat. Powiedział mi tylko, że podoba mu się 71. numer. Natychmiast zapytałem go: "Boyko?" Odpowiedział: "Nie". Wziął ten numer, kiedy Boyko jeszcze nie wrócił do Dynama. Mogę się z nim drażnić, mówiąc: "Slava, wziąłeś numer 71 z powodu Boyko, czy on wziął go z twojego powodu?" (Uśmiech).
Jeśli chodzi o napis Slavy, to nie wiem... Mam jego koszulkę z czasów gry w Obolonie Kijów, na której również jest napis Slava. Lepiej zapytać go, jak to się stało, bo mnie to nie interesowało. Uwierz mi, on nie dba o to, co piszą różnego rodzaju "wtajemniczeni". Nigdy nie wypowiadał się na ten temat. Myślę, że wszystko rozumie, a mój ojciec powiedział mi, żebym się uspokoił. Poprosiłem go również, aby nie zwracał uwagi, jeśli go oczerniają, a on roześmiał się i powiedział, że nie obchodzi go, kto co napisał.
- Pytanie jest oczywiście dość abstrakcyjne, ale na ile realne jest zobaczenie Slavy w składzie Dynama Kijów w przyszłości?
- Ma ku temu predyspozycje. Jeśli nadal będzie trenował z taką wytrwałością jak teraz - a widziałem kilka treningów U-19 - ma bardzo duże szanse na przebicie się do pierwszej drużyny.
- Kto jeszcze z młodych ukraińskich bramkarzy ma przed sobą wielką przyszłość? Velychko wyróżnił Kostenko z Benficy, Petrenko z Bayeru Leverkusen i Avramenko z Dynama.
- Avramenko ma obecnie problemy z obojczykiem. Stracił dwa lata w akademii z powodu związanej z wiekiem choroby Schlattera. Teraz wrócił do zdrowia, ale ponownie doznał kontuzji i przeszedł operację. Krótko mówiąc, nie powinniśmy spodziewać się jego gry aż do zimy.
Petrenko, który przybył do Niemiec, był naprawdę obiecującym chłopakiem. Jeśli chodzi o Kostenko, to ma dobre dane, ale... tutaj nie zgadzam się z Siergiejem Pawłowiczem.
Moim zdaniem najbardziej obiecującym bramkarzem w akademii Dynama jest Pozhar (rocznik 2009). Ma już całkiem przyzwoite cechy bramkarskie i fizyczne. Ma wszystko w tym kompleksie. Dobrze gra obiema nogami, a w wieku 14 lat mierzy 190 centymetrów wzrostu. Krótko mówiąc, jest maszyną.
Vladyslav Liutostanskyi