Napastnik Polonii Żytomierz Filip Budkowski skomentował zwycięstwo swojej drużyny nad Dynamem Kijów (3:2) w ostatnim meczu 10. kolejki mistrzostw Ukrainy, w którym został autorem jednej ze strzelonych bramek.
- Twój celny strzał ustalił wynik meczu z Dynamem. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w tamtym momencie "Polesie" pozostawało w mniejszości po zawieszeniu Jewhena Morozko, ten gol jest podwójnie cenny....
- Kiedy wszedłem na boisko jako zmiennik, moim zadaniem było pomóc kolegom z drużyny. W końcu musieliśmy wrócić. Wyszło dobrze: zaraz po pojawieniu się na boisku pomogłem wykonać pracę, której wymaga się od napastnika. Okazało się, że grałem dla siebie i "dla tego gościa" - Morozko. Chciałbym, żeby tak było dalej. Ale bez czerwonych kartek.
- Rozegrałeś lwią część meczów, wchodząc na boisko w wyjściowym składzie, ale w meczu z Dynamem byłeś na liście zmienników. Z czego to wynika?
- Są trenerzy, którzy mają swoją wizję i określoną taktykę gry. Trener główny wybrał właśnie taką taktykę, używając bardziej szybkich zawodników. I to jest normalne. Takie rzeczy są całkiem normalne w drużynie, nie ma z tym żadnych problemów. Okazuje się, że wchodząc do gry po zmianach, funkcjonowało to jeszcze lepiej.
- Grając w mniejszości, "Polesie" zdołało strzelić dwa gole. Jak wytłumaczyłbyś tak rzadki dla futbolu przypadek?
- Graliśmy dla siebie, jako jedna drużyna naprawdę zjednoczona wspólnym celem. Gdzieś sprzyjało nam szczęście. Kiedy strzeliliśmy jedną bramkę, potem drugą - i poszliśmy do przodu. Moim zdaniem, grając pod hasłem "Jeden za wszystkich - i wszyscy za jednego", chłopaki pokazali charakter. Na boisku graliśmy jak jedna wielka paczka.
- Kiedy zdaliście sobie sprawę, że będziecie w stanie obronić zwycięstwo?
- Prowadząc 3:2 wiedzieliśmy, że mamy jednego zawodnika mniej w składzie, więc "siedzieliśmy" w obronie i graliśmy na odbicie. To normalne przy grze w mniejszości. Ale kiedy na krótko przed końcowym gwizdkiem obie drużyny miały taką samą liczbę zawodników, walczyliśmy, starając się wygrać wszelkimi sposobami. I dobrze, że nam się to udało.
- Dla Polesia i Żytomierza to zwycięstwo jest naprawdę historyczne. Jak je świętowaliście?
- Bardziej świętowali nasi kibice. Byliśmy tylko szczęśliwi, wszyscy byliśmy przepełnieni pozytywnymi emocjami. Było ich dużo, bo czegoś takiego nie czuliśmy od dawna. A nasz zespół będzie świętował po zakończeniu mistrzostw.
- Czy są jakieś bonusy za zwycięstwo nad jednym z ukraińskich potentatów?
- Prezydent klubu zwykle mówi o tym po meczu. Nie było go jednak w szatni, więc nie mogę nic na ten temat powiedzieć. Kiedy się dowiemy - wtedy zobaczymy. Oczywiste jest, że dla Żytomierza i osobiście dla prezydenta zwycięstwo nad Dynamem to wielka radość. Tak samo jak dla nas.
- Czy trener dał drużynie dodatkowy dzień wolny?
- Tak. Pracowaliśmy owocnie, a wcześniej mieliśmy mniej dni wolnych - terminarz był zbyt napięty. Dzięki wygranej z Dynamem mamy o jeden więcej. Odpoczniemy więc trochę i znów będziemy pracować. Pracę wznowimy we wtorek.
- Czy porównałbyś styl trenerski Jurija Kalitwincewa i jego asystentów z którymś z poprzednich trenerów?
- Nie chciałbym z nikim porównywać, ponieważ każdy trener ma własne metody pracy, własny styl, taktykę i specyfikę treningu. Każdy ma swoje podejście, które przekłada się na wyniki osiągane na boisku.
- W co celuje Twój zespół w tym sezonie?
- "Polesie" dopiero niedawno awansowało, więc wszyscy razem chcemy "posmakować" UPL i się w niej utrzymać. To jest nasz główny cel. Jeśli mówimy o sprawach bieżących, to w każdym meczu gramy wyłącznie o zwycięstwo. A na koniec sezonu spojrzymy na tabelę i na podstawie zajętego miejsca zobaczymy, na co możemy liczyć.
Wiaczesław Kulczycki