Znany ukraiński dziennikarz Artem Frankov skomentował mecz kwalifikacyjny do Euro 2024 pomiędzy Ukrainą a Macedonią Północną, który odbędzie się dziś w Pradze.
"Ostateczny harmonogram w naszej grupie kwalifikacyjnej jest prosty jak stara moneta trzygroszowa: drużyna Serhija Rebrowa musi wygrać trzy mecze, w tym dwa mecze w Leverkusen (z Macedonią Północną i Włochami), a następnie udać się do Leverkusen lub innego niemieckiego miasta na lokalne Euro 2024 przy fanfarach.
Zadanie jest trzyetapowe, a obecnie mamy do czynienia z jego pierwszym etapem, w którym każdy niewypał jest względnie akceptowalny tylko przy podobnych prezentach od rywali.
Są jednak dwa złe "ale":
- Macedonia Północna zajmuje drugie miejsce w grupie mniej więcej na tych samych prawach co Ukraina - przynajmniej mamy tyle samo punktów;
- Jakimś cudem objęła prowadzenie 2:0 w czerwcowym meczu, prawda? Nagle nasza drużyna znów będzie miała podobny "pat" ...
Nigdy nie możemy o tym zapomnieć. Nigdy! Co więcej, przeciwnik jest wesoły i próbuje zastraszyć ukraińskich piłkarzy różnego rodzaju wypowiedziami, a my mamy problemy - w szczególności oczywistą nieobecność Jarmołenki (operacja kolana w Barcelonie) i Cygankowa.
I ogólnie rzecz biorąc, nawet najśmielsze prognozy, jeśli się nie mylę, przypominają Dynamo w mistrzostwach Ukrainy - to znaczy zakładają, że nasze czasy, nawet raz, ale na pewno przegapią" - powiedział Frankov.