Były ukraiński pomocnik Yaroslav Khoma podzielił się swoimi wrażeniami z konfrontacji w stolicy Czech z КОМАНДА1.
- Podobał mi się mecz, który trzymał w napięciu niemal do końcowego gwizdka. Czuć było, że przeciwnicy byli zdeterminowani, nie oszczędzali się w sztukach walki, działali z otwartym umysłem, więc okazji bramkowych nie brakowało...
- Czy spodziewano się wyjściowego składu reprezentacji Ukrainy?
- Tak, ponieważ trener Serhii Rebrov już zdecydował, na których zawodników liczy w tej rundzie kwalifikacyjnej. Jedyną niewiadomą jest to, kto zastąpi kontuzjowanego Yarmolenko na prawej flance środka pola. Z góry trzeba przyznać, że brak Andrija i Tsygankova, którzy również nie mogli pomóc z powodu kontuzji, był odczuwalny. A w Pradze wybór padł na Zubkowa, gracza mobilnego, który jest bardziej agresywny od konkurentów na tę pozycję, Malinowskiego i Karavaeva.
- Skoro Rebrov zdecydował się już na podstawową grupę zawodników, to czy można było spodziewać się formacji taktycznej?
- Oczywiście. Nasz zespół rozpoczął z formacją 4-2-3-1, która w drugiej połowie boiska została przekształcona w 4-3-3. Bez niespodzianek. Goście mieli taką samą sytuację. Jednak, o dziwo, przeciwnicy dużo czasu spędzili na rozpoznaniu i do szybkiej bramki nie doszło.
- A przecież w połowie pierwszej połowy nominalni gospodarze objęli prowadzenie, gdy po strzale Sudakova odbita piłka stała się sprzymierzeńcem...
- W tym czasie, dzięki bardziej wyrównanym akcjom, Ukraińcy dyktowali już warunki, a bramka, jak to się mówi, parzyła. A to, że pomógł rykoszet, to w futbolu częste zjawisko.
- Może to strzelec bramki był najlepszy w naszej drużynie w pierwszej połowie?
- Nie, bardziej zapamiętałem Mudryka. Często przejmował grę i grał na bramkę, ale niestety zachowywał się zbyt prostolinijnie, gdy był na pozycji napastnika. Chciałbym też wspomnieć o Trubinie, który w kilku epizodach był w najlepszej formie.
- Czy charakter gry reprezentacji Ukrainy zmienił się po przerwie?
- Jak dla mnie na początku drugiej połowy chłopaki postanowili grać na wynik i zbyt głęboko się cofnęli. Rebrov musiał nawet zażądać od strefy technicznej, aby spotkali się z Bałkanami wyżej. Jednak nawet w tym okresie czuliśmy, że gra jest pod naszą kontrolą. A wisienką na torcie był gol Karavaeva w doliczonym czasie gry, który przypieczętował zwycięstwo Ukraińców. Szczerze mówiąc, to była akrobacja. Oleksandr zadowolony ze swojego znakomitego występu.
- I na koniec ogólne wrażenia z meczu...
- Nasza drużyna grała o zwycięstwo. Podobało mi się, że przeciwnicy byli bardzo zmotywowani. Cieszę się, że nikt z naszej drużyny nie wypadł z zespołu. Jedyne co mnie zaskoczyło to spory brak asyst Zinczenki. Oczywiście szkoda, że napastnicy Dovbyk i Yaremchuk, którzy go zastąpili, znów zeszli z boiska bez gola. Chociaż mieli okazje bramkowe. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych meczach wszystko będzie już w porządku. Moim zdaniem kluczem do dzisiejszego sukcesu był wciąż dość wysoki poziom dyscypliny gry i gotowości fizycznej. Teraz chciałbym życzyć chłopakom, aby odpowiednio się zregenerowali i wygrali kolejny egzamin na Malcie. Bez tego znaczenie zwycięstwa w Pradze zostanie zniwelowane.
Wasyl Michajłow