Legenda Dynama Kijów i jeden z najlepszych białoruskich trenerów Aleksandr Chatskewicz obchodzi 50. urodziny. Przed tą ważną datą "Nasza Niwa" zadzwoniła do słynnego Białorusina - wiele z jego odpowiedzi może zaskoczyć. "Nie pytamy o miejsce zamieszkania i Milewskiego" - ostrzegł na początku.
- Wszyscy są zmęczeni wojną. Sam podróżuję teraz po Europie, spotykając się z przesiedlonymi dziećmi, ich rodzicami i ludźmi, którzy im pomagają. Zmęczenie jest ogromne, nie tylko fizyczne. Nie da się wyrazić tego uczucia, gdy widzi się te oczy, gdy widzi się te dzieci, rodziców. Ktoś ucierpiał fizycznie z powodu tego wszystkiego. Ale ludzie na Ukrainie mają cel - chronić i wyzwolić swoją ziemię.
Dopóki mam taką misję i mogę w jakiś sposób pomóc, robię to z przyjemnością. Materiał to najprostsza rzecz: wziąłem i przelałem pieniądze na konto określonego funduszu lub organizacji. Jeśli masz głowę, dwie ręce i dwie nogi, możesz zarabiać pieniądze i nic ci się nie stanie, jeśli pomożesz. A czasami dobre słowo pomaga bardziej niż pieniądze.
Dlatego kiedy mam okazję i jestem zapraszany na takie wydarzenia, zawsze rzucam wszystko i jadę do innego kraju lub miasta, albo lecę, jeśli to konieczne.
- Jak się czujesz przed 50. rocznicą?
- To tylko liczba. Jedna osoba powie: cholera, to już pięćdziesiąt! Ale dla kogoś innego to "tylko pięćdziesiąt". Czasu nie da się zatrzymać i trzeba żyć dniem dzisiejszym: kochać rodziców, którzy dali nam życie, kochać żonę, kochać dzieci i wnuki, doceniać i szanować przyjaciół, nauczyć się mówić ludziom "dziękuję". Kontynuować naukę i rozwój, marzyć i wierzyć - dlaczego nie? A także cieszyć się z sukcesów swoich krewnych i bliskich ci osób, sprawiać im przyjemność, pokonywać trudności.
Jeśli masz taką możliwość, powinieneś pomagać ludziom. Teraz jest taki czas, że wiele osób pokonuje trudności, ale jestem im wdzięczny: trudności pokazują, ile jesteś wart i ile warci są ludzie, którzy kiedyś byli ci bliscy, z którymi kontynuujesz, a których wymazujesz ze swojego życia i pamięci.
Oczywiste jest, że po pięćdziesiątce ma się pewien bagaż wiedzy i doświadczeń, przede wszystkim życiowych. Ale dla mnie to "tylko pięćdziesiątka". Kiedy idę do baru karaoke, mogę czuć się dwudziestolatkiem, a jutro siadam w dobrej restauracji w garniturze i krawacie i czuję się bardziej dojrzały.
- Myślisz o powrocie na Ukrainę?
- Obecnie mam pewne ograniczenia w podróżowaniu nie do krajów UE. Dlatego nie mogę wrócić ani na Ukrainę, ani na Białoruś. Na pewno wrócę na Ukrainę, mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej. Tam mieszkam, tam jest mój dom.
- Nazwałeś swoje dwie ostatnie prace - Rotor Wołgograd i Karmiotissa na Cyprze - pomyłką. Dlaczego?
- Jeśli chodzi o pierwszą drużynę: tak, przyznaję się do błędu. W kategoriach piłkarskich to kara, czerwona kartka i zawieszenie, i nie chcę już o tym mówić. Bardzo mnie to wytrąciło z równowagi. Nie chcę nic mówić o tym kraju, ani nawet pamiętać, że tam pracowałem.
Co do "Karmiotissy" - tutaj sytuacja jest inna. Jeśli chodzi o piłkę nożną, dobór zawodników, warunki pracy i rozwój - wszystko w klubie było na bardzo dobrym poziomie. Dołączyłem do drużyny po pięciu meczach. Tak, klub miał zły start, zdecydowano się na zmianę trenera - to się zdarza w piłce nożnej.
Ale po moim odejściu "Karmiotissa" zmieniła jeszcze czterech czy pięciu trenerów (Alexander opuścił drużynę rok temu - red.). Problem nie tkwi w trenerach, ale w tym, że prezes okazał się osobą kompletnie niezwiązaną z piłką nożną.
- Pamiętam mecz reprezentacji Białorusi z Francją pod pana wodzą. Pełne trybuny, jedność drużyny i kibiców, remis z czołową drużyną. Czy jeszcze kiedyś zobaczymy coś takiego na Białorusi?
- Ten czas, kiedy zarówno kibice, jak i drużyna będą zjednoczeni, na pewno nadejdzie. Oczywiście pamiętam ten mecz - mecz z cyklu kwalifikacji do Mistrzostw Świata, cały stadion w białych koszulkach reprezentacji, wszyscy kibicują. Niestety nie wygraliśmy, ale też nie przegraliśmy. Kilka dni później był podobny mecz z Luksemburgiem, kiedy cały stadion również był z reprezentacją.
Teraz czegoś takiego się nie zobaczy, na Białorusi to wszystko jest sztuczne, tym bardziej, że reprezentacja nie gra teraz na Białorusi. Teraz i tak nie zobaczylibyśmy takiej szczerości i wsparcia, to niemożliwe.
- Gdybyś był na miejscu zawodnika reprezentacji Białorusi, który został zmuszony do zorganizowania pokutnej konferencji prasowej, co byś zrobił?
- Dzisiaj powinieneś mieć jasne zrozumienie, po której jesteś stronie. Dziś to niemożliwe, że grasz dla jednej drużyny, a następnego dnia jesteś przyparty do muru - podnosisz ręce i prosisz o wybaczenie. To jak winny pierwszoklasista, który nie ma jeszcze doświadczenia i mówi: "Zostałem wykorzystany, nie zdawałem sobie sprawy z tego, co robię". Dziś jest białe i jest czarne. Jak powiedziała Ranevskaya, ludzie są jak świece: albo płoną, albo się pieprzą. Żal mi ludzi, którzy się dziś przemalowują, to hipokryzja.
- Czy w dzisiejszej Białorusi może pojawić się nowy Walentin Biełkiewicz?
- Białoruś zawsze miała świetnych piłkarzy, takich jak Mustygin, Malofeev, Pudyshev, Prokopenko, Zygmantovich, Gotsmanov, Aleinikov, Belkevich. Byli to ludzie z własnym rdzeniem, z własną charyzmą i własnym przeznaczeniem, ale wszystkich ich łączył fakt, że byli kochani przez fanów. Jestem pewien, że na pewno pojawi się nowy Belkevych, Aleinikov, Prokopenko, Pudyshev.
Nie wiem, jak obecne pokolenie gra bez kibiców. Tak, był kovid, ale wtedy puste stadiony były środkiem przymusowym. Ta gra jest stworzona po to, by ludzie na nią przychodzili, by przekazywali swoją miłość do drużyny i reprezentacji z pokolenia na pokolenie. Bez kibiców nie będzie piłkarzy.
- Jaka była najwyższa jakość Walerija Łobanowskiego jako trenera? Czy są teraz podobni trenerzy?
- Pracował jak w szachach, gdzie każde działanie jest obliczone, miał własną ocenę skuteczności działań, widział sytuację kilka kroków do przodu. Mówi się, że wyprzedzał swoje czasy, widział jak dalej rozwinie się futbol.
O wszystkim decyduje kadra, dobór zawodników, ale najważniejsza w tym wszystkim jest inteligencja. Wybierał inteligentnych zawodników, którzy wzajemnie się uzupełniali, a sam był bardzo inteligentnym trenerem. Dla niego bardzo ważna była nie tylko inteligencja piłkarska, ale także życiowa: aby piłkarz był interesującym rozmówcą nie tylko w swoim zawodzie, ale także rozumiał życie.
- Masz na myśli edukację?
- Tak. Jednak edukacja może być drugorzędna, ale powinna być wyższa.
- Czy w Europie Wschodniej są teraz tacy trenerzy jak on?
- Dla mnie w tamtym pokoleniu było dwóch piłkarzy. Futbol siłowy Walerija Łobanowskiego i futbol totalny, który Johan Cruyff zaczął stosować w Barcelonie, a następnie holenderscy trenerzy i Guardiola zaczęli go rozwijać. Piłka nożna ewoluuje, ale jestem pewien, że Lobanovsky byłby poszukiwany w dzisiejszym futbolu.
- Kogo wymieniłbyś jako głównego trenera w swojej karierze?
- Łatwo mi tutaj odpowiedzieć, ponieważ nie zmieniałem zbyt często drużyn. Przede wszystkim są to Nikołaj Nikołajewicz Niekozieriew i Michaił Stiepanowicz Bratczenja, moi pierwsi trenerzy. Wielu osobom te nazwiska nic nie mówią, ale to właśnie ci dwaj trenerzy jako pierwsi nauczyli mnie kochać i rozumieć piłkę nożną. Inni trenerzy, z którymi pracowałem dalej - w podwójnym składzie Dynama Mińsk, w samym Dynamie, w Dynamie Kijów i w reprezentacji narodowej - pomogli mi tylko poprawić się zawodowo i nauczyć się rozumieć życie.
- Jesteś żonaty od ponad 20 lat. Jaki jest sekret tak długiego związku?
- Mogę wymienić tylko dwa słowa - zaufanie i szacunek. Brzmi prosto, ale spróbuj sam tak żyć.
- Jakie są dla Ciebie idealne wakacje?
- Jeśli z rodziną, to w górach, jeśli z przyjaciółmi, to wędkowanie. Miejsce nie jest ważne, najważniejsze jest towarzystwo, aby rodzina i przyjaciele byli blisko. Można zadzwonić w Alpy, można pojechać na narty na Ukrainę. Nie zależy to od liczby gwiazdek.
- Który moment w swojej karierze uważasz za najważniejszy?
- Nie pamiętam dokładnie, ile miałem wtedy lat, prawdopodobnie dziesięć. W dzisiejszych czasach dzieci mogą nie rozumieć, jak to jest, gdy rodziców nie stać na zakup łyżew, rolek czy kijka, ale wtedy życie wyglądało zupełnie inaczej. Moich rodziców nie było stać na kupienie mi takich łyżew, jakie chciałem. Z kolegą, który mieszkał obok, chodziłem na hokej i okłamywałem rodziców, że chodzę na piłkę nożną.
Kiedy dotarłem do szkoły hokejowej, dali mi łyżwy i kij. Trzymałem je w domu kolegi, żeby móc jeździć na łyżwach i grać w hokeja na podwórku, ale to były już moje osobiste łyżwy. Trener piłki nożnej przyszedł i powiedział mojemu tacie, że nie chodziłem na piłkę nożną przez około miesiąc, a ja powiedziałem rodzicom, że tam idę. Kiedy mój tata wziął pas, był to punkt zwrotny w mojej karierze piłkarskiej.
- Który moment w karierze uważasz za najtrudniejszy?
- Jeśli chodzi o trenowanie, to pamiętam czas, kiedy pracowałem jako główny trener w sezonie 2016/2017 w Dynamie Kijów. Na koniec sezonu byliśmy dwa punkty za Szachtarem Donieck, ponieważ nie rozegraliśmy meczu z Mariupolem, gdzie zaliczono nam porażkę (Dynamo odmówiło gry w Mariupolu, ponieważ miasto znajdowało się 20 kilometrów od linii frontu wojny rosyjsko-ukraińskiej - red.) Czyli zabrakło nam zwycięstwa w jednym meczu do mistrzostwa.
Jeśli mówimy o Twojej karierze jako zawodnika, to była to przegrana z Bayernem w półfinale Ligi Mistrzów w 1999 roku, kiedy byłeś o krok od głównego klubowego trofeum w Europie. Zdałem sobie sprawę, że już nigdy nie będę tak blisko zdobycia tego pucharu.
- Jak to było?
- Zapytaj jakiegokolwiek sportowca, jak to jest, gdy widzisz linię mety, a potem gasną światła - i wszystko gaśnie, a ty nie wygrałeś. Nie mówię o piłce nożnej - o każdym sporcie.
- Jak przejść dalej po czymś takim?
- Zacisnąć pasa, być cierpliwym i pracować dalej, ponownie wyznaczać sobie cele. W każdym wieku i w każdej aktywności powinno być marzenie.
- Jakie są teraz Twoje marzenia?
- W tej chwili marzę o zobaczeniu moich rodziców.
- W jednym z wywiadów powiedziałeś: "Jako prawdziwy Białorusin wiem, jak zrobić oczar wirginijski". Co jeszcze należy do Twoich specjalności?
- Wtedy powiedziałam, że umiem robić draaniki, które są bez mąki. Uwierz mi, jeśli mają mąkę, to nie są draaniki. Ogólnie rzecz biorąc, mogę ugotować wszystko, co chcesz z ziemniaków: gotowane ziemniaki, gotowane na parze, puree, kopane, smażone, draaniki.
Vera Belotserkovskaya
Но как футболиста Динамо Киев поздравляю с юбилеем.
А ще пам'ятаю Яблонец..
А ще... Нехай їде на рибалку..