Oleksandr Hlyvynskyi, rzecznik ukraińskiej reprezentacji narodowej i prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Sportowych Ukrainy, skomentował problemy, z jakimi mogą spotkać się delegacje sportowe w związku z niepowrotem ich pracowników na Ukrainę.
"Nie znam tych ludzi osobiście, ale wygląda na to, że czekali na ten moment, by uciec za granicę".
- Oleksandr, dwóch byłych pracowników nie wróciło z zagranicznej podróży z klubem. Jak ta sprawa wpłynie na możliwość wyjazdów delegacji sportowych za granicę w przyszłości?
- Nie wiem, jak zachowa się Ministerstwo Młodzieży i Sportu, ponieważ nie pracuję w systemie licencyjnym. Ale z pewnością rzuca to cień na wszystkich dziennikarzy, ponieważ te dwie osoby podróżowały w ramach delegacji sportowej. Nikt nie jest odporny na takie incydenty. Nie znam tych ludzi osobiście, ale wygląda na to, że czekali na ten moment, aby uciec za granicę. To haniebne i obrzydliwe.
Trudno powiedzieć, jak bardzo ta sprawa wpłynie na wyjazdy delegacji sportowych w przyszłości, ale mam nadzieję, że wpłynie na jakość weryfikacji podróżnych. Chociaż trudno przewidzieć, co siedzi w głowie danej osoby. Na przykład akcja blogera komediowego Andriya Shchegela, który pojechał do Turcji i nie wrócił na Ukrainę, zmusiła Ministerstwo Kultury do zaostrzenia systemu pozwoleń.
To pokazuje, że jest wielu słabych i niewystarczająco patriotycznych ludzi. Wszyscy wytrzymujemy, pomagamy armii i czekamy na nasze zwycięstwo, ale ci ludzie [którzy nie wrócili] prawdopodobnie mają inne wartości. Być może szukają lepszej pracy za granicą lub spokojniejszego życia. Wojna trwa i ujawnia słabości społeczeństwa.
"Każdy członek delegacji sportowej podpisuje pokwitowanie zaadresowane do Ministerstwa Młodzieży i Sportu"
- W wywiadzie Lopatin powiedział, że nikt nie polecił mu powrotu na Ukrainę i nie podpisywał żadnych dokumentów. Czy to może być prawda?
- W każdym razie klub otrzymuje pismo z Ministerstwa Młodzieży i Sportu, w którym wymienione są wszystkie osoby, które mogą podróżować w ramach delegacji. Jest tam również napisane od jakiej daty do jakiej daty delegacja ma prawo przebywać za granicą. Można wyjechać później, ale nie wcześniej, i wrócić nie później niż w określonym terminie.
Dokument ten jest okazywany na granicy, a ukraińska straż graniczna sprawdza każde nazwisko w systemie. Podrobienie takiego listu jest więc niemożliwe. Dlatego wątpię, by ci dwaj nie wiedzieli, że muszą wrócić w określonym terminie. Słowa Lopatina to jakieś bajki, które nie wytrzymują żadnej krytyki.
Ponadto każdy członek delegacji sportowej podpisuje pokwitowanie zaadresowane do Ministerstwa Młodzieży i Sportu, zobowiązując się do powrotu na Ukrainę po wydarzeniach, na które pozwolono mu podróżować. Kiedy drużyna narodowa wyjeżdża, każdy zawodnik i członek sztabu pisze taki list. Ale to pytanie należy zadać Kryvbasowi: czy wszyscy pracownicy podpisali takie pismo? Powinna być odpowiedź z klubu.
- Jak możemy radzić sobie z takimi przypadkami w przyszłości, aby uniknąć zbiegów? Może należałoby wyznaczyć osobę odpowiedzialną?
- Nie wiem, czy takie radykalne metody są konieczne. Znamy prawo, wiemy, że żyjemy w czasie wojny i każdy musi być odpowiedzialny. Nie żyjemy w ZSRR, żeby wysyłać specjalnego nadzorcę z władz, który będzie miał na wszystko oko. Ukraińcy są wolnymi, ale odpowiedzialnymi ludźmi. Myślę, że klub będzie miał problemy z zaufaniem do swoich pracowników przed kolejnym wyjazdem.
Andrii Piskun