Były zawodnik Szachtara Donieck Ołeksandr Sopko przeanalizował wczorajszy mecz swojej byłej drużyny z hiszpańską Barceloną (1-2) w 3. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów.
- Nie mam mentalnego haju po tym meczu - wszystko jest przewidywalne - powiedział Sopko . - Nie było cudu , a wszystkie bolące miejsca Szachtara były widoczne na tym etapie, więc trener ma dużo pracy do wykonania..... Oczywiście, były czasy, kiedy Pitmeni przegrywali z Barceloną wyższym wynikiem, a nasz zespół był wtedy silniejszy. Jednak dzisiejsze zwycięstwo przyszło Barcelonie tak łatwo, że trudno je nawet porównywać.
Katalończycy przygotowują się już do classico - do meczu z Realem Madryt, a przegrać z Barceloną w taki sposób - to mnie rozczarowało. Chociaż, czemu się dziwić? Różnica między Szachtarem a Barceloną dosłownie nie zmienia się we wszystkim, bez względu na wszystko. A nawet rośnie - w zdolności Pitmenów do gry jeden na jednego. A to podstawowy element na najwyższym poziomie.
- Co sądzisz o bramkach straconych przez Szachtar?
- Te gole są ilustracją tego, o czym mówiłem. W pierwszym przypadku Bondarenko nie zagrał do końca, pozwalając Ferranowi na urwanie się. W dodatku Azarow był w tym epizodzie w roli kibica - stał i patrzył. Z takim nastawieniem do gry, z nieumiejętnością gry jeden na jeden, z brakiem ubezpieczenia będzie katastrofa. Trener będzie musiał zmienić nastawienie piłkarzy Szachtara do gry w obronie.
- Czy po przerwie Barcelona zmniejszyła tempo?
- Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Barcelona zagrała w drugiej połowie na minimalnym luzie, Szachtar popełnił tyle błędów, że nie sposób było coś osiągnąć i w ogóle awansować. Wydawać by się mogło, że wynik nie jest aż tak smutny, a Pitmeni mieli swoje szanse i statystyki Szachtara pewnie nie będą aż tak przygnębiające, ale gra wciąż wymaga lepszej. Obecny stan Szachtara nie jest chwilowy, ale systemowy - to kryzys. Drużyna musi się obudzić.
Tak, Barcelona, prowadząc 2:0, naprawdę zwolniła tempo, bo od wielu meczów gra tym samym składem. Podopieczni Xaviego mają dość futbolu, a tego wieczoru grali do końcowego gwizdka. W razie potrzeby dokładali do gry, a gdy tylko zdarzało się to sporadycznie, obrona Szachtara zaczynała panikować. Niewątpliwie Pitmen dopingowali w drugiej połowie, ale grę prowadziła Barcelona.
- Na ławce zasiadł nowy trener Pitmenów, Pusic. Czy już zdeterminował grę zespołu?
- Puszić wziął się do roboty - to jest to, co powinien robić. Po co miałby odkładać coś na później i długo się przyglądać? Zwłaszcza, że taki mecz jak z Barceloną jest bardzo przydatny pod względem informacyjnym. Myślę, że Pušić zrozumiał, że musi być aktywny, spróbować zachęcić piłkarzy po przerwie. To jego profesjonalne zachowanie. Przyzwyczaił się do tego w mistrzostwach Holandii.
- Sudakov, na którego grę zwraca się teraz szczególną uwagę, zdobył bramkę przeciwko Barcelonie....
- Nie boi się brać gry na siebie, ale ma też wpływ na poczynania kolegów z drużyny. Okoliczności zmuszają Sudakova do ściągnięcia na siebie koca, wymyślenia czegoś. Jednak małżeństwo w jego działaniach mnie zdenerwowało. Sudakov jest obserwowany, każdy jego ruch jest analizowany, a oni widzą, że gdzieś nie pobiegł, gdzieś nie skończył i tak dalej. Musi pilnie pozbyć się tej wady, być bardziej niezawodny w grze zespołowej i brać przykład z Xaviego, który był wzorcem.
- Czego Szachtar może się spodziewać w tej grupie Ligi Mistrzów?
- Głównym meczem będzie spotkanie z Antwerpią, która jest na tym samym poziomie co Szachtar. Wtedy Pitmen zdecydowanie muszą unikać popełniania śmiesznych błędów. Jednak Pitmen będą mieli również pewną szansę w domowym spotkaniu z Barceloną. Katalończycy mają w tym sezonie sporo osób na chorobowym, do tego dochodzi ciężki terminarz rozgrywek, a także obecność w składzie wielu reprezentacji narodowych. Dlatego uważam, że można złapać Barcelonę na zmęczeniu, na rozluźnieniu. Jednak musimy być na poziomie - to jest najważniejsze.
Oleg Semenczenko