Burmistrz miasta Dnipro, Boris Filatov, powiedział, że jest obojętny na piłkę nożną i sukcesy drużyny Dnipro-1, a miasto nie będzie finansować drużyn piłkarskich z budżetu miejskiego, więc nie należy oczekiwać odrodzenia FC Dnipro.
Boris Filatov- W tym roku, dokładnie w listopadzie, przypada 40. rocznica pierwszego i ostatniego "złota" klubu piłkarskiego Dnipro w mistrzostwach ZSRR? Dokonałem dla Ciebie odkrycia czy wiedziałeś?
- Dla mnie to odkrycie. Już wyjaśniam. Być może nie jestem rozumiany w naszym Dnieprze, ale piłka nożna jest mi absolutnie obojętna. Jako sport, jako czas wolny - jest świetna. Ale oprócz tego, że mam absolutnie zimny stosunek do sportu, jako burmistrz jestem również absolutnie chłodny wobec problemów klubu piłkarskiego. Wiele osób apelowało do mnie w pewnym okresie: trzeba reaktywować klub jako jednostkę miejską. Po pierwsze, jest to niemożliwe. Po drugie, nadal uważam, że historia tego klubu to zabawka dla bogatych. Dlatego miasto nie może ciągnąć tej historii na siebie. Były różne inicjatywy. Ale niestety, jak to mówią, "martwe jest martwe". Choć historia klubu jest naprawdę chwalebna.
- Cóż, nie całkiem martwa. Obecne Dnipro-1 zajmuje pierwsze miejsce w ukraińskiej Premier Lidze. A jeśli pofantazjujemy, że się tam utrzyma, to przyniesie to Ligę Mistrzów do spokojnego Dnipro. To wielkie święto dla miasta. Dlatego nie wypowiadam się już jako kibic, ale - warunkowo - kibicuję miastu, by wpisało się w europejski kontekst.
- Nie snuję teraz tak egzotycznych i dalekosiężnych planów. Chcielibyśmy, jak w tej bajce, "przetrwać noc i przetrzymać dzień". Dlatego teraz zajmujemy się kwestiami krótkoterminowymi. W moim grafiku na pewno nie ma spraw związanych z klubem piłkarskim.
