Dmytro Kovalenko, wychowanek akademii Dynama Kijów, przeniósł się do USA jako uczeń. Ukraiński pomocnik stał się gwiazdą MLS, zdobył mistrzostwo (2000) i puchar (2004) oraz trzykrotnie uczestniczył w All-Star Game (2001, 2002, 2004). Kovalenko opowiedział o swoich jedenastu sezonach w USA, rozwoju lokalnej piłki nożnej, dwóch Mistrzostwach Świata i udzielił rad Serhijowi Kryvtsovowi, jak grać na boisku z Lionelem Messim i Luisem Suarezem.
- Dima, jesteś w USA od 1992 roku. Grałeś od 1999 do 2010 roku. Czy zainteresowanie piłką nożną w USA wzrosło?
- Piłka nożna bardzo się rozwinęła. W lidze MLS będzie 30 drużyn. Kiedy zaczynałem w 1999 roku, było tylko 12 drużyn. Pieniądze są teraz inne. Mistrzostwa Świata w 2026 roku będą dla trzech krajów - USA, Meksyku i Kanady. Messi bardzo pomógł, jest ogromne podekscytowanie jego przybyciem.
- Czy można to porównać do tego, co wydarzyło się w 2007 roku, kiedy David Beckham przybył do USA? Następnie graliście razem w latach 2009-2010 w LA Galaxy. Taka sama eksplozja zainteresowania?
- Jest trochę inaczej. David jest bardzo silny i sławny. Ale trudno porównywać go do Messiego. Miami jest już wyprzedane na ten rok. A wszystkie bilety na mecze wyjazdowe Interu w Miami są wyprzedane. Zarabiają dużo pieniędzy.
Messi ma już 36 lat, ale myślę, że wystarczy mu jeszcze na jeden lub dwa sezony. Jest szanowany, nie dotyka się go na boisku, nie zabiera się mu ostro piłki. Wciąż będzie grał w tej lidze.
- Ponownie, kiedy jeszcze obecny gracz MLS wygrał Złotą Piłkę?
- Bardzo kocham Messiego, ale powiem, że nie zasłużył na ZM za 2023 rok. Wygrał mistrzostwa świata w 2022 roku. I nie miał żadnych znaczących zwycięstw w 2023 roku.
- To nie jest pierwsza wielka gwiazda w MLS. Z kim, oprócz Backesa, miałeś szczęście grać?
- W Stanach Zjednoczonych lubią sprowadzać gwiazdy pod koniec ich kariery. Moim pierwszym kolegą z drużyny był Bułgar Hristo Stoichkov, graliśmy dla Chicago Fire w latach 2000-2002. Potem razem trafiliśmy do D.C. United (Waszyngton). W 1994 roku był jedną z gwiazd Mistrzostw Świata, które odbyły się w USA. Hristo wygrał Złotą Piłkę w 1994 roku. Trzymałem jego piłkę w rękach.
- Czy łatwo było porozumieć się ze Stoiczkowem? W końcu to gwiazda światowego formatu.
- Na początku nie. Ale potem staliśmy się sobie bardzo bliscy. A teraz jesteśmy w kontakcie. Jako człowiek jest złoty, bardzo miły. Ale nie jest łatwy. Nie pozwalał wszystkim się do siebie zbliżyć.
Hristo został najlepszym strzelcem Mistrzostw Świata 1994. Podobnie jak Oleg Salenko. Hristo był tak oburzony: "Jak to, pięć goli w jednym meczu?". (Oleg Salenko, napastnik Dynama Kijów w latach 1989-1992 i reprezentacji Ukrainy, grał w 1994 roku w reprezentacji Rosji na Mistrzostwach Świata, gdzie strzelił pięć goli przeciwko Kamerunowi - przyp. A.T.).
Stoiczkow zaprosił mnie do gry w jego pożegnalnym meczu w 2014 roku na Nou Camp w Barcelonie, to było bardzo miłe. Grała reprezentacja świata i zespół gwiazd Barcelony. Na ten mecz przyszło tak wiele gwiazd światowego futbolu! 47 tysięcy widzów, prezydent Hiszpanii, prezydent Bułgarii, Pavarotti śpiewał przed meczem. Maradona miał przyjechać, ale nie przyjechał.
To był drugi taki mecz w moim życiu. W 1989 roku jako dzieciak podawałem piłki na pożegnalnym meczu Błochina. Po meczu Władimir Biessonow dał mi swoją koszulkę, jest w mojej kolekcji. Ile ja się musiałem za nim nabiegać, ale było warto:-)
- Jak trafiłeś do drużyny Beckhama?
- Zadzwonił do mnie trener Bruce Arena (pięciokrotny zwycięzca MLS, z reprezentacją USA trzykrotnie zdobył Puchar CONCACAF - przyp. A.T.). Pracowaliśmy w New York Red Bulls, w 2008 roku przeszedł do LA Galaxy, a rok później zadzwonił do mnie.
- Czy z Beckhamem łatwo się porozumieć?
- To dobry człowiek, bez gwiazdorstwa. Jest dobrym ojcem. Dobrze traktował wszystkich w szatni. Chociaż różnica w pensjach była kosmiczna. Oprócz niego dobry był Landon Donovan. (157 meczów i 57 goli dla reprezentacji USA, najlepszy strzelec (144) i asystent (136) w historii MLS - przyp. A. T.). Pensja Donovana wynosiła dwa i pół miliona. Większość ma 300-400 tysięcy. Beckhama wynosiła dziesięć milionów. 50 milionów przez pięć lat, nie licząc kontraktów sponsorskich. Ale teraz zarobki są jeszcze wyższe.
- Jak dogadywaliście się na boisku?
- David był wolnym artystą: grał, gdzie chciał. Ja zawsze byłem pod nim. Grał jako środkowy obrońca, brał i dawał, nie trzeba było niczego wymyślać.
- Jak to mówią, ktoś niesie fortepian, a ktoś gra, czy tak było?
- Masz całkowitą rację. Byli "żołnierze" i dwóch lub trzech, którzy tworzyli pogodę. Teraz futbol się zmienił, 90 procent to zarówno atak, jak i obrona.
- Beckham jest właścicielem Interu Miami?
- Współwłaścicielem, nie wiem dokładnie w jakim procencie. Podejmuje wiele decyzji. Messi go przekonał, David jest człowiekiem, który to zrobi. Zajęło mu to ponad rok. Messi dostał pieniądze, jestem pewien, że niewiele mniejsze niż w Arabii Saudyjskiej, gdzie został zaproszony.
- Czy Miami grało lepiej?
- Tak, ale wciąż nie awansowali do playoffów. Kiedy Messi przybył, Inter miał już około 12 punktów straty. Dziewięć meczów do końca, nie udało się. Ale wygraliśmy MLS Cup.
- Jak Serhiy Krivtsov prezentuje się w drużynie z Messim?
- To silny piłkarz. Gra z doświadczeniem. Oglądałem jego mecze, grał dobrze. Można poczuć jego poziom, grał dla Szachtara, dla reprezentacji i w Lidze Mistrzów. Widzę, że teraz jest mu już ciężko grać dla reprezentacji. Jest bardzo dobry dla MLS. Myśli, ma głowę, dobrą technikę. Gra z tyłu, nie potrzebuje super szybkości. Bardzo dobrze czyta grę. Przyjmuje i oddaje piłkę. Gdzieś nie ma czasu, ma 32 lata. Są młodzi 17-18 latkowie, silni, biegający. Ale są gorsi od niego właśnie ze względu na doświadczenie Siergieja. Krivtsov jest w porządku, myślę, że pogra tu jeszcze kilka lub trzy sezony.
Podpisali również kontrakt z Luisem Suarezem, który miał bardzo dobry sezon w Brazylii. On również jest doświadczony. Busquets i Jordi Alba są już w zespole. W zespole jest wielu młodych ludzi - Inter pracuje na przyszłość pod tym względem, podobnie jak inne kluby MLS.
- Czy to lądowanie gwiazd wpłynęło na miejsce Kryvtsova? Czy nadal jest w centrum?
- Tak, wszystko jest w porządku, wygląda na bardzo pewnego siebie. Strzelił gola, zaliczył asystę. Ma kontrakt - myślę, że dwa plus jeden. W przyszłym sezonie na pewno będzie. Myślę, że może pracować do końca kontraktu.
- Jaka jest pensja Krivtsova?
- W USA wszystkie pensje są jawne. Krivtsov ma około 450 - 500 tysięcy dolarów. Nie znam szczegółów, przed opodatkowaniem, po opodatkowaniu.... Klub płaci za mieszkanie, albo sam zawodnik. Dla 32 latka to normalne.
- Czy legioniści płacą podatki w swoich krajach?
- Tutaj Krivtsov na pewno płaci podatki. Dla każdego jest inaczej. Jeśli masz rodzinę, płacisz mniej. Ale w USA niepłacenie podatków to najgorsze przestępstwo.
- Ile dostałeś?
- Mój pierwszy kontrakt był bardzo skromny, $24,000 rocznie w 1999 roku. Teraz 2,000 miesięcznie to żadne pieniądze, nikt by w to nawet nie uwierzył. Potem każdego roku podnosiliśmy tę kwotę. W najlepszych latach było to od 220 000 do 250 000 dolarów rocznie. Ale były też premie. Ważne było również to, że trzy razy dostałem się do All-Star Game, po czym podnieśli mi pensję. Pieniądze, które dostawałem, dostawali tylko gracze ich reprezentacji narodowych. Teraz będą to zupełnie inne pieniądze.
- Ukrainiec Yevhen Cheberko zdobył w tym roku mistrzostwo MLS jako członek Columbus Crew. Co o nim sądzisz?
- Wiedziałem, że Columbus ma ukraińskiego obrońcę, leworęcznego. Ale on gra bardzo mało, niewiele się o nim słyszy. Ma około 25 lat, mam nadzieję, że jeszcze trochę pogra.
- Nasz pomocnik Denis Kostyshyn grał w drugiej lidze USL. Czy był zauważalny?
- Gdyby był zauważalny, zostałby zaproszony do MLS. A jeśli nie został zaproszony do 26, to prawdopodobnie nie zostanie zaproszony. Wiele klubów stawia na młodzież w wieku 17-18 lat.
- Jesteś w USA od 1992 roku. Czy odczułeś wzrost zainteresowania po Mistrzostwach Świata w 1994 roku?
- Oczywiście. W USA wiele stadionów jest znacznie większych niż w Europie. Cóż, w Europie kluby mają 30-40 tysięcy fanów. W USA, w przypadku futbolu amerykańskiego, jest to od 80 000 do 100 000. Zaczęły się one zapełniać po Mistrzostwach Świata w piłce nożnej.
Teraz, po przybyciu Messiego, jest tak samo. Wszystkie mecze Miami są dostępne tylko w ramach subskrypcji na Apple TV. To przyniesie mnóstwo pieniędzy. Subskrypcje będą kupowane na całym świecie. Jest wielu nowych sponsorów. To bardzo dobra rzecz dla ligi. David, oczywiście, dobrze, że go sprowadziłeś. Nawet ja, wiesz, wszystkie mecze z Messim chcę oglądać.
- Jak zmieniła się frekwencja, koszt biletów?
- Kiedy Inter przyjechał do Chicago, Messi nie grał z powodu kontuzji. Ale Chicago Fire zarobiło na biletach na ten jeden mecz tyle, co na cały sezon. Sprzedano 60 000 biletów za 12 milionów dolarów. A Messi nawet nie przyszedł na mecz. Frekwencja wyniosła 5-10 tysięcy fanów.
Przed przyjściem Messiego bilety kosztowały 27 dolarów. Na mecz z jego drużyną kosztowały nawet 2000-3000 dolarów.
Boksy, to jak zamknięte loże na stadionie, oferowały 20 000 dolarów za jeden mecz. Ale można w nich pomieścić dowolną liczbę kibiców, nawet 50 osób.
Taka para rywali jak Messi i Cristiano, którzy rywalizują ze sobą od piętnastu lat, może już nie istnieć w historii świata.
- Chciałbyś zagrać przeciwko nim?
- Miałem szczęście w życiu: moje kluby - LA Galaxy i inne - często grały mecze pokazowe i towarzyskie, gdy europejskie kluby przyjeżdżały do USA. Grałem dwa razy przeciwko Realowi Madryt z Cristiano. Był też mecz przeciwko Barcelonie z Messim. Przeciwko Barcelonie z Ronaldinho zagrałem dwa razy. A przeciwko Barcelonie grałem z Rivaldo. Mówię tylko o przeciwnikach, którzy zdobyli Złotą Piłkę.
- W 2026 roku Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk będą gospodarzami Mistrzostw Świata. Czy Stany Zjednoczone muszą budować nowe stadiony?
- Nie, istnieją stadiony do futbolu amerykańskiego i piłki nożnej. Ale niektóre areny muszą zostać przebudowane na potrzeby Mistrzostw Świata. Niestety, w Chicago, gdzie mieszkam, władze miasta postanowiły nie wydawać na to pieniędzy. Chicago, jedno z największych miast w Stanach Zjednoczonych, pozostanie bez mundialu.
- Teraz prosty chłopak z Zaporoża, Krivtsov, gra z Messim, Busquetsem, Albą i Suarezem. Z twojego doświadczenia, Dima, jak grać w drużynie z supergwiazdą taką jak Beckham czy Messi?
- Grasz tak, jak grałeś. I cały czas się uczysz. Być na boisku z kimś takim, to wielki człowiek. Trzeba być sobą, wychodzić, próbować, grać z pełnym zaangażowaniem. I podawać mu piłkę, kiedy tego potrzebuje. Słuchać tego, co mówi. To wszystko, co można zrobić.
Trener powiedział mi, żebym ją zabrał, podał do Beckhama lub Donovana. Hristo Stoichkov też stara się nie podawać piłki tam, gdzie trzeba, zaczyna krzyczeć, wrzeszczeć. Poklepuje go od stóp do głów. Jest przyzwyczajony do takiego traktowania. Ale to wielka szkoła, wiele się od niego nauczył.
- W "Miami" zbierają jakby Barcelonę, którą w latach 2008-2012 trenował Guardiola. Czy Stoiczkow powiedział, która Barça jest silniejsza, ta, w której grał (1990-1995, 1996-1998) z Guardiolą, czy ta, z którą pracował Pep?
- Nie było żadnych rozmów na ten temat. Ale Christo, jestem pewien, powiedziałby, że najsilniejsza Barcelona była wtedy, gdy on tam grał.
- Czym się teraz zajmujesz?
- Od trzech lat pracuję w Chicago jako trener dzieci. Od 13 roku życia wzwyż. Wielu Ukraińców przyjechało do Chicago po wybuchu wojny. Teraz około 85% moich dzieci to Ukraińcy.
- Mówisz swoim dzieciom, że grałeś z Beckhamem?
- Tak, oczywiście, są zainteresowani. To zwiększa ich autorytet. Pytają też, jak się gra z takim partnerem. Mówię, że się gra, to wszystko. Próbujesz, dajesz z siebie wszystko.
- Dima, jesteś w USA od lat 90-tych. Mieszkasz w Chicago. Czy kult Michaela Jordana jest wciąż żywy w tym mieście?
- Kiedy grałem w Waszyngtonie, on też tam grał i kończył karierę. Dostałem bilet blisko ringu, około 800 dolarów w 2003 roku. I nie był on najdroższy. Siedziałem bardzo blisko samego Michaela. Pół metra, nie więcej, mogłem go dotknąć ręką, gdybym chciał. Bilet z tamtego meczu również jest w mojej kolekcji.
Jordan, moim zdaniem, jest największym koszykarzem w historii. Jak Messi w piłce nożnej. W Chicago, gdzie miał swoje najlepsze sezony, z pewnością można było poczuć do niego szacunek i respekt.
Wyobraźmy sobie różnicę, arena koszykarska ma 16 000 widzów, a piłkarska 80 000. W USA na Messim zarobi się ogromne pieniądze.
- Jesteś w USA od 1992 roku?
- Tak, w styczniu miną 32 lata odkąd jestem w Ameryce. W 1994 roku grałem już dla uniwersytetu. Przeprowadzono ze mną wywiad w lokalnej publikacji, pytając z kim chciałbym grać w ataku. Byłem wtedy jeszcze napastnikiem. Odpowiedziałem - z Hristo Stoichkovem. I tak się stało! A potem w 1999 roku przychodzi do szatni, wyobraź sobie! Byłem pod wrażeniem. Później zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi.
- Jak to się stało, że przyjechaliście do USA?
- W 1991 roku pojechaliśmy do USA z Dynamem, miałem 14 lat. Mieszkałem z rodziną. Potem przyjechaliśmy ponownie, osiedliliśmy się u tych samych rodzin. Pewna amerykańska rodzina zaproponowała mi pobyt. Trzy miesiące później wyrobiłem wizę studencką. I tak z mojego rocznika 1977 w Dynamie dziewięć osób wyjechało do USA.
- Czy ktoś jeszcze grał w lokalnej piłce?
- Lesha Korol grał trochę w MLS i Yura Lavrinenko. To wszystko. Reszta chłopaków nie została w futbolu. Ktoś z powodu kontuzji skończył wcześnie, taki jest futbol.
- Czy futbol w USA stale się rozwija?
- W 1994 roku zacząłem grać na uniwersytecie, w USA nie było jeszcze profesjonalnej ligi. Dopiero w 1996 roku pojawiła się MLS. W 1999 roku zostałem wybrany i grałem dla Chicago Fire.
W USA nie byli pewni, czy liga w ogóle powstanie. W latach 70. liga wystartowała po raz pierwszy. Wtedy "król futbolu" i trzykrotny mistrz świata Pele grał dla New York Cosmos. Ale liga poniosła porażkę. Publiczność nie dopisała. Ale MLS już tak. Teraz jest prawdopodobnie w pierwszej dziesiątce lig na świecie.
- Czy próbowałeś grać w Europie?
- Tak, w 2002 roku zagrałem pięć meczów w Bundeslidze dla St. Pauli. Od razu trafiłem do Bayernu, Bayeru i Borussii Dortmund. Niestety, charakter pokazał zły czas, nigdy nie byłem powściągliwy. Wdałem się w bójkę z kapitanem drużyny i na pięć minut anulowałem wszystkie moje plany na Europę. A miałem 26 lat, byłem w kwiecie wieku. Więc obwiniam się za to (nie zawarliśmy w wywiadzie słów, którymi Dmitriy obwinia się za incydent w St. Pauli - przyp. A.T.).
Wróciłem do USA i grałem tutaj przez kolejne osiem lat. Nie miałem okazji grać na poziomie znaczących mistrzostw, ale los dał mi możliwość spotkania się na boisku z głównymi gwiazdami światowego futbolu moich czasów.
Anton TEREKHOV