Vitalii Kosovskyi: "Przed Dynamem zostałem zaproszony przez Standard. Ale dla Belgów byłem drogim zawodnikiem"

Były pomocnik Dynama Kijów i reprezentacji Ukrainy, a obecnie znany trener, Vitaliy Kosovskyi opowiedział nam, gdzie mieszka i co robi teraz, przypomniał swoje występy jako piłkarz i wyjaśnił, dlaczego dość wcześnie zakończył swoją błyskotliwą karierę sportową.

Witalij Kosowski

- Mieszkasz teraz w Winnicy. Czym się zajmujecie?

- Po inwazji rosyjskiego agresora zdecydowaliśmy się zamieszkać w Winnicy. Czujemy się tu spokojnie i komfortowo. Ale tęsknimy za Kijowem i wracamy do domu.

W zeszłym roku urodził się nasz wnuk. To nasza radość. Spędzamy z nim dużo czasu. Mamy czas na relaks, spotkania z przyjaciółmi i życie towarzyskie.

- Ostatnio często można Cię zobaczyć na ceremonii wręczenia nagród młodym piłkarzom w Winnicy. Czy miło jest inspirować dzieci do gry w piłkę nożną?

- W kraju jest teraz wojna, trudny okres. Dlatego ważne jest, aby gratulować i wspierać młodych piłkarzy. Moi przyjaciele i znajomi zapraszają mnie na ceremonię wręczenia nagród. Rozumiem, że trzeba pomagać jak tylko można.

- Niedawno grałeś w Mistrzostwach Obwodu Winnickiego wśród weteranów (45+). Czy w ten sposób dbasz o formę?

- Postaram się wyjść na boisko i pomóc drużynom, które mnie zaproszą. Ogólnie rzecz biorąc, obecnie nie gram zbyt często. Czasami, razem z moimi przyjaciółmi z Winnicy, rywalizujemy na korcie tenisowym i gramy w "tenisówkę".

- Miałeś już jakieś oferty nowej pracy?

- Obecnie jestem, jak to się mówi, na urlopie naukowym. Ale zawsze jestem gotowy do negocjacji w sprawie nowej pracy. Były opcje, które rozważałem. Ale to nie jest to, czego chcę.

- Ostatni raz trenowałeś drużynę młodzieżową "Kryvbas". Co zapamiętałeś z tego okresu swojej pracy?

- W ciągu roku, w którym pracowałem ze sztabem trenerskim, wykonaliśmy dużo pracy, profesjonalnie i uczciwie w stosunku do zarządu i zawodników, z którymi musiałem pracować i ich szkolić. Kiedy dowiedziałem się o zwolnieniu, byłem zszokowany.

Co mogło się stać, że cztery dni przed rozpoczęciem mistrzostw Ukrainy zostałem "poproszony" o rozwiązanie kontraktu?

Przecież przeprowadziliśmy odpowiednią selekcję i przygotowania do sezonu.

- Czy liderowanie Kryvbasu w UPL było dla Ciebie zaskoczeniem?

- Jurij Wernydub to doświadczony trener, profesjonalista. On i sztab trenerski trzymają się swojego stylu piłki nożnej, filozofii, procesu treningowego i nie odchodzą od niego. Klub przeprowadził udaną selekcję, która doprowadziła do rywalizacji o miejsce w składzie. Dlatego klub z Krzywego Rogu robi postępy i obecnie jest liderem elitarnej ligi mistrzostw Ukrainy.

- Nadal uczestniczysz w meczach Dynama Kijów. Czy podoba ci się sposób, w jaki gra tego klubu zmieniła się od czasu objęcia stanowiska trenera przez Ołeksandra Szowkowskiego?

- Tak, byłem na ostatnich meczach Dynama. Widzieliśmy, że wraz z przyjściem Ołeksandra Szowkowskiego Kijów zaczął wygrywać. Przede wszystkim ważne były wyniki.

Shovkovskyi ma czas na przygotowanie zawodników. Mam nadzieję, że w drugiej rundzie zobaczymy zupełnie inną grę Dynama Kijów. Chociaż wciąż jest wiele pozytywnych aspektów. Jak mi powiedziano, poprawił się stan psychiczny w drużynie.

- Często można cię również zobaczyć na meczach Niwy Winnica. Jakie są perspektywy dla tej drużyny w drugiej lidze?

- Druga runda jeszcze przed nami i wszystko może się zmienić. Dużo będzie zależało od sztabu trenerskiego, czy dobrze przygotuje zawodników do dalszej części sezonu. Każdy trener marzy o jakościowym wzmocnieniu składu, a rywalizacja w zespole jest bardzo ważna.

Wierzę, że w drugiej rundzie Niwa pokaże się z dużo lepszej strony. W końcu sztab trenerski drużyny z Winnicy jest dość wykwalifikowany, z dużym doświadczeniem.

"Zabroniono nam jechać na młodzieżowe Euro"

- Urodziłeś się w jednym mieście, a dorastałeś w innym. Dlaczego?

- Urodziłem się w obwodzie rówieńskim i tam chodziłem do sekcji piłkarskiej. Nie grałem długo. Ale mój ojciec pracował w Chmielnickim NPP i musieliśmy przenieść się do Netiszyna.

Wtedy zacząłem trenować w miejscowej szkole sportowej dla dzieci i młodzieży. Przez jakiś czas grałem w regionalnej drużynie Chmielnickiego. Potem tak się złożyło, że przyjąłem zaproszenie do Kijowskiej Szkoły Sportowej (RSHI). Gra tam była bardzo prestiżowa. Był rok 1989.

- To był wtedy najwyższy poziom młodzieżowy! Kto Cię tam trenował, kto wyróżniał się w drużynie?

- To był Kijów, stolica, dobre młodzieńcze czasy. Tak samo jak drużyna! Trenerem był Volodymyr Hryhorovych Kyianchenko, któremu pomagał Volodymyr Fedorovych Kachanov. Pod ich wodzą zawodnicy zostali powołani do młodzieżowej reprezentacji ZSRR, wzięli udział w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Z powodzeniem pokonali fazę grupową, w której zajęli pierwsze miejsce. Ale potem reprezentacja WNP pojechała na Euro.

W meczach kwalifikacyjnych do Mistrzostw Europy zdobyłem poważne międzynarodowe doświadczenie. Tam, nawiasem mówiąc, poznałem Oleksandra Khatskevicha, który grał wtedy w Dynamie Mińsk. Później spotkaliśmy się już jako dorośli, gdy grał dla Dynama Kijów.

- Czy zaprzyjaźniłeś się z Ołeksandrem Hatskewyczem?

- Dobrze się wtedy komunikowaliśmy, podobnie jak dzisiaj. W drużynie młodzieżowej Ołeksandr grał na dość dobrym poziomie technicznym. Był myślącym zawodnikiem na boisku.

- Dlaczego nie zagrałeś wtedy na młodzieżowym Euro?

- W tamtym czasie trzon (5-6 zawodników) młodzieżowej reprezentacji Związku Radzieckiego pochodził z Ukrainy. Wszyscy dostaliśmy zakaz wyjazdu do Niemiec na finał młodzieżowych mistrzostw Europy. Szkoda, bo mieliśmy prawo pojechać. Rozegraliśmy wszystkie mecze kwalifikacyjne i zasłużyliśmy na udział w finale. Na Euro pojechali zawodnicy z różnych krajów WNP, oprócz Ukraińców.

- Kiedy ty i reprezentacja ZSRR po raz pierwszy pojechaliście za granicę do lokalnego supermarketu, wasze oczy musiały szaleć? Kto co kupował?

- Naprawdę tak było. Kiedy po raz pierwszy wyjechaliśmy za granicę, zobaczyliśmy coś, co nie było dostępne w naszym kraju. Mieliśmy niewielkie kieszonkowe. Kupowaliśmy więc głównie pamiątki. Co najwyżej koszulkę. Dla siebie lub jako prezent. W rzeczywistości, jako członek młodzieżowej drużyny ZSRR, moja pierwsza podróż odbyła się do Portugalii. Był rok 1990.

- Jako członek ukraińskiej drużyny młodzieżowej pokonałeś Włochy z Del Piero, Inzaghim, Vierim i Cannavaro. Jak udało ci się tego dokonać?

- Tak się złożyło, że pokonaliśmy reprezentację Włoch, ponieważ bardzo starannie przygotowaliśmy się do tego meczu. Rozumieliśmy, że to dla nas szansa na awans na Igrzyska Olimpijskie. To było nasze marzenie, którego nie zrealizowaliśmy. W końcu był też mecz rewanżowy we Włoszech, który przegraliśmy. Chociaż losowanie dało Ukrainie bilet na Igrzyska Olimpijskie. Byliśmy wtedy w czołówce, ale niestety nie udało nam się utrzymać tego wyniku.

Swoją drogą, pamiętasz tamtą drużynę? Większość zawodników dołączyła do reprezentacji Ukrainy.

- Krąży opowieść, że legendarny zawodnik Dynama Wołodymyr Troszkin, widząc młodego Kosowskiego, poradził mu: "Ty, Witaliku, jesteś inny niż wszyscy. Więc wykorzystaj to!". Czy to wydarzyło się naprawdę?

- To było wtedy, gdy grałem jeszcze w Niwie Winnica i zostałem powołany do młodzieżowej reprezentacji Ukrainy. W Kijowie, podczas sesji treningowej, powiedział mi następujące słowa wsparcia. Zapamiętam je do końca życia. Volodymyr Mykolayovych Troshkin asystował wówczas trenerowi Volodymyrowi Fedorovychowi Muntyanowi.

"Podillia podróżowała po stolicy i zabierała mnie na mecze".

- Jak trafiłeś do Podilii Chmielnicki?

- Kiedy jeszcze uczyłem się w Kijowskiej Sportowej Szkole z Internatem, mieliśmy dwóch reprezentantów ZSRR na maturze - mnie i napastnika Wołodymyra Lebiedzia. Jednak z jakiegoś powodu nie dostałem się do drużyny rezerw Dynama Kijów. Tak się po prostu stało. Ale ostatecznie wyszło mi to na dobre. W końcu zostałem zaproszony do Podoli przez trenera Sekeci.

Drużyna Podillia podróżowała po stolicy i zabierała mnie na mecze wyjazdowe. Czasami mieliśmy dwa mecze wyjazdowe w tygodniu. Po ukończeniu sportowej szkoły z internatem w końcu przeniosłem się do Chmielnickiego.

"Podillia grała wtedy w drugiej lidze mistrzostw ZSRR. To było wspaniałe doświadczenie dla mnie, młodego zawodnika. Zostałem tam przez sześć miesięcy. Potem była Niwa Winnica.

- Czy to menadżer zespołu Niwy, Ihor Hataullin, namówił cię do przenosin do Winnicy?

- Ihor Fedorovych mnie nie namówił. Natychmiast pojechał do Chmielnickiego i rozwiązał wszystkie kwestie z menedżerami Podilii. Już wtedy Gataullin rozumiał, że będę się szybko rozwijał i pomagał mi we wszystkim. Spełnił wszystko, co obiecał. Sześć miesięcy przed tym, jak dołączyłem do Dynama, Ihor Hataullin pomógł załatwić naszej rodzinie (byłem już żonaty) 3-pokojowe mieszkanie w Winnicy.

Ale wcześniej Wiaczesław Grozny, trener Niwy Winnica, oglądał moją grę w Tarnopolu w młodzieżowej reprezentacji ZSRR przeciwko Szwedom. Po zwycięskim meczu rozmawialiśmy o możliwym przejściu do klubu z Winnicy.

W tamtym czasie wolałem Winnicę. Chociaż w tym samym czasie zaproponowano mi przejście do Tarnopolskiej Niwy. Dyrektor tego zespołu, Volodymyr Aksyonov, był wówczas asystentem głównego trenera młodzieżowej reprezentacji ZSRR.

"Prawie zgodziłem się przenieść do Chornomorets, ale dowiedzieli się o tym i oto jestem w Dynamie".

- Jakim trenerem był Oleksandr Tomakh w Niwie?

- Minęło dużo czasu, więc trudno mi przypomnieć sobie coś konkretnego. Ale zostałem zaproszony do tego klubu, gdy Oleksandr Tomakh był głównym trenerem, więc muszę traktować go z szacunkiem.

- Jak Oleksandr Tomakh zmienił napastnika Kosowa w lewego pomocnika?

- Kiedy Oleksandr Tomakh był głównym trenerem, dopiero zaczynałem grać dla Niwy, nie miałem zbyt wielu treningów.

Ale następny trener Jukhym Shkolnikov i jego ówczesny asystent Vyacheslav Grozny dali mi możliwość gry na różnych pozycjach.

Grałem wtedy jako napastnik. Pamiętam, że w jednym z sezonów strzeliłem 13 goli. Nawiasem mówiąc, w dziecięcej i młodzieżowej piłce nożnej dużo grałem jako napastnik. Ale w reprezentacji ZSRR byłem lewym pomocnikiem. Ogólnie rzecz biorąc, mogłem grać zarówno po lewej stronie w środku pola, jak i po prawej.

- Wiaczesław Grozny jest znany ze swoich notatek. Czy pamiętasz, jak współpracował z Nivą?

- Wiaczesław Wiktorowycz był zapalonym piłkarzem i jest nim do dziś. Zawsze dużo rozmawiał z młodymi zawodnikami. W szczególności ze mną. Praca z nim była bardzo interesująca. Ponieważ Grozny zawsze coś wymyślał, był kreatywnym i myślącym mentorem. Mam z nim dobre wspomnienia.

- Jacy byli młodzi Sergiy Nagornyak i Oleg Naduda?

- W tym czasie w naszej drużynie wciąż grali młodzi obiecujący zawodnicy: Ołeksandr Horszkow, Jurij Sołowienko, Jurij Mykołaienko, Serhij Popow... Drużyna Niwy była ogólnie obiecująca. Stale się rozwijał. Podczas trzech sezonów, które spędziłem w Winnicy, Niwa osiągała dobre wyniki. Zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. Z czasem większość z tych zawodników została zaproszona do znanych klubów.

- Doświadczeni kibice twierdzą, że Niwa Winnica prawie sprzedała Nadudę i Kosowskiego do belgijskiego Standardu Liège. Czy wiesz coś na ten temat, czy to kłamstwo?

- To jest prawda. Był taki okres, kiedy ja i mój kolega z drużyny Oleh Naduda pojechaliśmy do Belgii na badania medyczne. Wcześniej pojechaliśmy do Polski, nawet trenowaliśmy przez pięć dni i przygotowywaliśmy się do piłkarskich imprez.

Z czasem okazało się, że jestem za drogi dla Standardu, więc ten transfer nie doszedł do skutku. Mimo to nie żałuję (w przeciwieństwie do Belgów) powrotu do Niwy. Po jakimś czasie trafiłem do Dynama Kijów.

- Czy to prawda, że w Chornomorets pod wodzą Wiktora Prokopenki oferowano ci zarobki jeszcze wyższe niż w Dynamie? Dlaczego więc nie zgodziłeś się dołączyć do klubu z Odessy?

- Prawie zgodziłem się na zaproszenie Chornomoretsa. Miałem już porozumienie, że będę grał dla tego klubu w przyszłym roku. Ale tak się złożyło, że ta informacja stała się dostępna.

Wtedy Ihor Fedorovych Gataullin namówił mnie na wyjazd do Kijowa na rozmowy z zarządem stołecznego klubu. Tam spotkałem się z ówczesnym prezesem Dynama, Hryhorijem Surkisem. Po krótkiej rozmowie i wzajemnym zrozumieniu podpisałem kontrakt.

- Czy Spartak Moskwa również złożył ci ofertę?

- Nie miałem takich informacji. Może to tylko plotka.

- Może to Dynamo Kijów zaoferowało lepsze warunki?

- Wtedy nie myślałem o tym elemencie. Ale od dziecka marzyłem o grze dla Dynama. Miałem nadzieję, że w tym klubie będę się rozwijał i robił postępy.

"Wykonałem podanie, a piłka została odcięta w bramce Panathinaikosu"

- Zadebiutowałeś w Dynamie Kijów w meczu z Torpedo Zaporoże w nieoczekiwanej roli lewego obrońcy. Dlaczego tak się stało?

- Być może jeden z defensywnych zawodników Dynama był wtedy kontuzjowany. Dlatego sztab trenerski wykorzystał mnie na tej pozycji. Przypomnę, że w tym czasie na lewej obronie grał doświadczony Serhii Shmatovalenko.

- Strzeliłeś gola na 1:0 przeciwko Panathinaikosowi w Lidze Mistrzów w 1995 roku. Jak się czułeś świętując w wypełnionym po brzegi Olimpiyskiy?

- Pamiętam, że wykonałem podanie z flanki. Potem piłka została odcięta. Ale dobry pomysł nie poszedł na marne! Po meczu moi koledzy z drużyny żartowali sobie z tego gola, ale były to miłe żarty.

- Ale następny skandal był większy niż twój gol. W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o głośnej sprawie futra z norek? Chodzi o próbę przekupienia hiszpańskiego sędziego Lopeza Nieto przed meczem z Panathinaikosem.

- Sprawa wyszła na jaw dzień po meczu. Po przyjeździe do bazy zaczęliśmy rozmawiać na ten temat. Byliśmy bardzo zmartwieni. Nie mieliśmy pojęcia, co będzie dalej. Czekaliśmy przez jakiś czas. Jednocześnie trenowaliśmy i przygotowywaliśmy się do kolejnych meczów. Dopiero później poznaliśmy przykry werdykt - drużyna została zdyskwalifikowana z europejskich rozgrywek. Wciąż jednak musieliśmy trenować profesjonalnie i iść naprzód.

- Czy to prawda, że po dyskwalifikacji Dynama chciano zlikwidować rosyjskie kluby? A prezes klubu, Hryhorii Surkis, rzekomo podniósł pensje, aby zatrzymać zawodników?

- Nie pamiętam tego. Wtedy drużyna miała świetnych zawodników i dobre warunki. Nie wierzę, że ktokolwiek chciał odejść. Z niecierpliwością czekaliśmy na nowy sezon w lidze ukraińskiej i mieliśmy nadzieję, że dyskwalifikacja zostanie zniesiona i będziemy częścią Ligi Mistrzów.

- Kto miał najfajniejszy samochód w Dynamie?

- W pewnym okresie wszyscy zawodnicy Dynama mieli fajne samochody. Na przykład nieżyjący już Andrij Husin jeździł Mercedesem McLarenem, a Kakha Kaladze Ferrari.

- Czy byłeś zaskoczony, gdy Serhiy Balanchuk z Dynama został prawnikiem po zakończeniu kariery piłkarskiej? A potem zgłosił się na ochotnika na front?

- Serhij Bałanczuk opuścił Dynamo Kijów z powodu poważnej konkurencji w drużynie. Potem zaczął grać w Połtawie, dla Vorskli, i radził sobie całkiem nieźle.

Tak się złożyło, że Serhii postanowił zmienić zawód i pracować jako prawnik w firmie swojego przyjaciela. To jest to, o czym słyszałem.

Bałanczuk poszedł na wojnę jako ochotnik i zginął za naszą przyszłość, za przyszłość wszystkich Ukraińców. Wieczna pamięć jemu i wszystkim poległym żołnierzom!

"Gdybym został odpowiednio przywrócony do zdrowia, nadal mógłbym grać na wysokim poziomie"

- W 2003 roku pożegnałeś się z piłką nożną w wieku niespełna 30 lat. Twój ostatni mecz dla Dynamo-2 był przeciwko Twojej pierwszej drużynie, Podillia. Czy to z powodu kontuzji?

- Miałem wiele kontuzji i przez długi czas musiałem sam dochodzić do siebie i trenować. Dlatego ówcześni trenerzy Dynama nie liczyli na mnie. Nie trenowałem nawet z pierwszą drużyną.

- Opowiedz nam, jak kontynuowałeś grę w amatorskiej drużynie Horenycziw (obwód kijowski) z Serhijem Rebrowem, Walentynem Biełkewyczem, Władysławem Waszczukiem i innymi gwiazdami.

- To był taki okres w moim życiu. To było zabawne i interesujące. Wszyscy wymienieni zawodnicy mieszkali wtedy w Kijowie. Trenowaliśmy razem. Wpadliśmy na pomysł wspólnego grania i okazało się to całkiem jasne. Na nasze mecze przychodzili kibice.

- Pierwszoligowy Wołyń pokonał waszą super drużynę 4:0. Jak do tego doszło?

- Tak, graliśmy ten mecz pucharowy w Buczy (obwód kijowski). Wtedy mieliśmy bardzo "obiecujący", "młody" skład. Ale Wołyń Łuck, prowadzony przez Vitaliya Kvartsyana, niewiele zrobił, aby nas pokonać (śmiech).

- Czy to prawda, że sołtys wsi Horenichi płacił za wasze występy działkami?

- O historii z działkami dowiedziałem się z czasem. Żartowaliśmy z tego, śmialiśmy się. Ale później okazało się, że tylko jedna osoba otrzymała działkę (śmiech).

Jewhen Czepur

0 комментариев
Najlepszy komentarz
  • Kreativshik (Влад Стефанов) - Наставник
    24.01.2024 13:31
    Реактивный игрок на левом фланге, но с пасом-навесом не всегда точно.. Памятный его гол (стенка с Куффуром))) Баварии и гол северной Ирландии в 97 в Киеве
    • 2
Komentarz