Trener Pakhtakoru Taszkient, Maxim Shatskikh, wyjaśnił przyczyny porażki swojej drużyny w meczu kontrolnym z Dynamem Kijów (1:5).
- Rok temu, podczas zimowego zgrupowania, graliście już przeciwko Dynamu Mircei Lucescu i odnieśliście wtedy nieznaczne zwycięstwo (1:0). Tym razem pod wodzą Ołeksandra Szowkowskiego straciliście Biało-Niebieskim pięć bramek - jaka była różnica między obiema drużynami?
- Różnica była w naszym składzie. Mamy teraz podwójny skład na obozie treningowym. Obraliśmy nową drogę i skupiamy się na naszej młodzieży. Dlatego teraz trenujemy młodzież i dlatego tak się stało...
- Czy ta sytuacja w Pakhtakor jest tymczasowa, czy jest to pełnoprawny kurs na zmianę systemu w drużynie?
- To jest zmiana wektora, ale ci ludzie, którzy obecnie stanowią o sile naszej drużyny, są teraz w reprezentacjach narodowych. Pięciu gra w reprezentacji Uzbekistanu na Pucharze Azji, a trzech kolejnych jest na obozie treningowym z drużyną olimpijską, przygotowując się do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. Właśnie dlatego grały dla nas dzieci. Byli gracze 16-letni i 17-letni.
Kiedy uzgodniliśmy termin meczu, poprosiłem o rozegranie go pod koniec lutego, tak jak to miało miejsce w zeszłym roku, do tego czasu wszyscy byliby na miejscu, a sparing byłby o wiele bardziej interesujący. Ale termin nie wypalił, a Dynamo czuło się niekomfortowo z innym terminem. Ale ostrzegałem ich, że będziemy mieli młodych ludzi, którzy również byli pod dużym stresem, ponieważ nigdy wcześniej nie mieli pełnego obozu treningowego. Można uznać, że wzięliśmy ludzi z U-19.
- Wiem, że dla ciebie wynik w takich meczach jest daleki od bycia na pierwszym miejscu. Byliście zadowoleni z jakości gry?
- Rozumieliśmy, że tak będzie. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze kilku starszych chłopaków - 24-25 lat, którzy mieli już doświadczenie w grze w Premier League, a ci, którzy weszli w drugiej połowie, to młodzi ludzie, którzy nigdy nie grali w dorosłą piłkę nożną, a 99% z nich nigdy nawet nie podróżowało poza Uzbekistan.
Tak więc do przerwy, mniej więcej, mieliśmy swoje szanse i prowadziliśmy grę. Wynik w pierwszej połowie nie był zgodny z przebiegiem gry. W drugiej połowie było jasne, że nie stworzymy wielu szans. Mogliśmy strzelić dwie lub trzy bramki z półdystansu. Ale znowu, chłopaki są pod presją, fakt, że wytrzymali, jest już dobry. Zakończyliśmy pierwszy obóz treningowy i zobaczyliśmy, nad czym musimy popracować podczas drugiego. W naszym przypadku wszystko poszło zgodnie z planem - wszystko, co chcieliśmy zrobić podczas pierwszego zgrupowania, zrobiliśmy.
- Czy zmiana wektora rozwoju Pakhtakoru jest w jakiś sposób związana z faktem, że klub ma przejść z własności państwowej do prywatnej?
- Nie, nie sądzę. Rozmawialiśmy o tym z zarządem pod koniec ubiegłego roku. Skupimy się bardziej na rozwoju naszej akademii. W tej chwili mamy już projekt, a kiedy, daj Boże, klub stanie się własnością prywatną, rozpocznie się globalna budowa. Wtedy będziemy mieli więcej możliwości i perspektyw dla rozwoju naszej młodzieży.
- Na początku chciałem poprosić cię o wskazanie trzech zawodników z Dynama i Pakhtakoru, którzy mogliby wzmocnić każdą drużynę na podstawie wyników twojej gry. Ale ponieważ mieliście nieoptymalny skład, skupmy się na zawodnikach Dynama, którzy mogliby wzmocnić Pakhtakor.
- Kto jest z Dynama? Mykola Shaparenko, Buyalsky, nie grał, ale znam go od wielu lat. Denys Popov, Dubinchak i inni.
- Biorąc pod uwagę wasz obecny skład, to, że będziecie teraz polegać na własnych wychowankach, czy będziecie w stanie kontynuować walkę o mistrzostwo w Uzbekistanie?
- Zdecydowanie będziemy walczyć. Teraz zobaczymy, czy wrócą nasi zawodnicy. Mogę zagwarantować, że nikomu nie będzie łatwo. Jeśli ktoś myśli: "OK, młodzi", to niech się zastanowi. Będziemy walczyć w każdym meczu o każdy punkt.
- W tym sezonie Pakhtakor grał w fazie grupowej Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Ostatecznie nie udało wam się awansować - zajęliście trzecie miejsce, a losy waszego biletu do kolejnej rundy rozstrzygnęły się w meczu z Al Feyha, który przegraliście u siebie (1-4). Czy jesteś zadowolony z wyniku w tym turnieju?
- Tak, jestem. To był dla nas pierwszy taki turniej. Zobaczyliśmy na co stać Azjatycką Ligę Mistrzów. Wystąpiliśmy dobrze, ale ostatni mecz był rozczarowaniem - mieliśmy dziesięciu zawodników. Niektórzy z nich nawet nie trenowali z nami w pierwszej drużynie, ale musieliśmy nimi grać, ponieważ nie było innych z powodu kontuzji i kartek. Musieliśmy wygrać, ale tak się stało ze składem.
"Po odejściu Lucescu Dynamo pokazało wyniki na świeżych emocjach"
- Wracając do naszego wywiadu sprzed roku. Zapytałem Cię wtedy, czy w Dynamie jest ktoś, kogo można nazwać "nowym Szatskim". Wtedy czegoś takiego nie było, czy przez rok sytuacja się zmieniła?
- Na pewno nie będzie żadnego Shatskiego. Teraz mają tylko Vanata i nie widzę nikogo innego przed nim. Trzeba zrozumieć, że w dzisiejszych czasach wszędzie są problemy z napastnikami. My szukaliśmy, Dynamo też szuka, ale nikogo nie ma.
- Odejście Mircei Lucescu ze sztabu trenerskiego Dynama - czy rumuński specjalista nie zwlekał z tym gestem?
- Ciężko mi o tym mówić, bo nie byłem w środku drużyny. Sądząc jednak po ostatnich wynikach i rozmowach z kolegami z drużyny, wszyscy są nieco zmęczeni. Nie wiem, co jest tego powodem, rozmawiamy o tym od dawna, nadszedł czas, nie było postępu. Nie było jasne, jak mogą uzyskać nowe emocje do gry. Po odejściu Lucescu pokazali pewne wyniki pod koniec roku na świeżych emocjach.
Zobaczymy, dokąd to doprowadzi teraz, gdy u steru jest Sasha Shovkovsky. Rozumiesz, że o sukcesie trenera świadczą tylko wyniki. Jeśli grasz tiki-takę, ale nie ma rezultatu, w porządku, ale co wtedy? Po prostu graj dalej, ludzie zapomną o grze.
- Powiedziałeś kiedyś, że kiedy byliście piłkarzami, nie widzieliście Szowkowskiego jako trenera. Kim się wtedy okazał i w jakim kierunku mógł pójść po zakończeniu kariery?
- Kiedy jeszcze graliśmy, od razu powiedziałem, że pójdę do pracy jako trener. Ale kiedy zapytaliśmy Sanię: "Może pójdziesz jako trener bramkarzy, na początku będziesz pomagał Michajłowowi, a potem zostaniesz głównym", Shovkovskyi odpowiedział: "Nie, nie chcę być trenerem bramkarzy". W tamtym czasie był bardziej skłonny do pracy jako menedżer lub dyrektor, były takie rozmowy.
Jeśli Sasha wybrał tę drogę, to znaczy, że trochę zagłębił się w ten temat, spodobało mu się to i postanowił pójść w tym kierunku. Mam nadzieję, że mu się uda.
- Szachtar wydaje obecnie dziesiątki milionów euro na zakup Brazylijczyków, podczas gdy Dynamo w żaden sposób nie wchodzi na rynek transferowy. Czy w tej sytuacji Kijów ma szansę na mistrzostwo?
- Szanse są równe. Co oni tam wydają? Niech wydają, to ich sprawa. "Myślę, że Dynamo może walczyć o mistrzostwo. Nie widzę żadnych problemów. Tak, to będzie bardzo trudne, ale nie widzę żadnych problemów".
"Zmiany spowodowane dojściem do władzy Szewczenki i Rebrowa będą widoczne w ciągu najbliższych sześciu miesięcy"
- Andrij Szewczenko został niedawno szefem Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej. Czy pogratulowałeś mu tego stanowiska?
- Tak, wysłałem wiadomość. A Rebrov, jak słyszałem, został wiceprezesem.
- Zgadza się, będzie odpowiedzialny za szkolenie wszystkich drużyn narodowych.
- Ponownie, zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Myślę, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy będziemy mogli zobaczyć pewne zmiany w ukraińskim futbolu. Przyszli ludzie futbolu, coś już chyba trzeba było zmienić i mam nadzieję, że wszystko będzie się rozwijać stopniowo, nawet w realiach wojny. Jestem pewien, że zauważymy pewne zmiany na lepsze.
- Śledzisz nasze mistrzostwa, prawda? Patrząc z zewnątrz, jakie zmiany Twoim zdaniem powinny zajść w ukraińskim futbolu w pierwszej kolejności?
- Teraz musimy bardziej skupić się na młodych ludziach. Na rozwoju i budowie akademii dla tych, którzy jeszcze ich nie mają. Wszyscy rozumieją, że piłka nożna w tym kraju podupada od wielu lat.
W tej chwili taniej i efektywniej jest polegać na rozwoju swoich zawodników. Aby to zrobić, potrzebujemy akademii, warunków i rozwoju własnych graczy. Wtedy będziemy mieli szansę nie tonąć we wszystkich rankingach, bo na obcokrajowców nie ma co liczyć. Mało kto chce przyjeżdżać, a jeśli już, to tylko ci, którzy przyjeżdżają zarabiać pieniądze.
"Girona już nigdy nie będzie miała takiej szansy"
- Trzy pytania dotyczące byłych zawodników Dynama, którzy obecnie grają za granicą. Ilya Zabarnyi jest w Bournemouth już od roku i stale gra w pierwszej drużynie - czy jego adaptacja do Premier League została zakończona?
- Wszystko jest w porządku, z tego co widziałem, dobrze wkomponował się w zespół.
- Vitaliy Mykolenko jest konsekwentnie włączany do Drużyny Tygodnia Premier League przez różne portale statystyczne - czy przerósł już poziom Evertonu?
- Nie wiem, czy "przerósł". "Everton nie jest ostatnią drużyną w Premier League. Nie mam wątpliwości, że jest zainteresowanie Witalijem ze strony innych klubów. Znam go bardzo dobrze. Mykolenko ma przed sobą wielką przyszłość, na pewno nie będzie stracony.
Jest pracowity, zawsze daje z siebie wszystko. Witalij zasługuje na to, by być w kadrze narodowej w każdym tygodniu rozgrywek.
- Viktor Tsygankov i Girona - czy wytrzymają presję wyścigu o mistrzostwo z Realem Madryt do końca sezonu?
- To trudne pytanie. Rzeczywiście, Real Madryt ma ducha zwycięstwa. Jednocześnie Girona jest czymś w rodzaju Leicester: nikt się tego nie spodziewał, ale oni wciąż naciskają i naciskają. Chciałbym, aby wytrwali do końca, a potem nacierali dalej. Ponieważ grają dobrej jakości futbol, zawodnicy są w porządku i można zobaczyć schemat gry. Być może Girona już nigdy nie będzie miała takiej szansy.
Najważniejsze jest, aby wytrzymali moralnie i psychicznie, ponieważ ten czynnik może ich naprawdę osłabić. "Real Madryt jest przyzwyczajony do takiej presji, ale w Gironie młodzi chłopcy mogą zatonąć.
"Po raz pierwszy zobaczyłem Belkevycha w okularach na obozie treningowym".
- Valentyn Belkevych mógł niedawno świętować swoje urodziny. Aby uczcić tę datę, były administrator Dynama Oleksandr Chubarov przypomniał epizod, który wydarzył się między tobą a Belkevichem podczas jednego z meczów: "Uzbek, proszę cię, po prostu nie chodź tam i z powrotem, stań w polu bramkowym, uderzę cię w głowę i wygramy". Czy taki epizod naprawdę miał miejsce i w którym meczu?
- Nie powiem na pewno, w którym meczu. Jeśli chodzi o "uderzę cię w głowę", to nigdy się to nie wydarzyło. "Biegnij prosto tam, a ja wpakuję ci piłkę w nogę", tak to wyglądało. "Nie musisz tam rozrzucać na lewo i prawo, po prostu otwórz się poprawnie, a ja wrzucę ci piłkę" - mówił mi przed każdym meczem (śmiech). Moim zadaniem było więc przygotowanie wolnej przestrzeni, w której mógłbym się szybko otworzyć, a on umieściłby piłkę tam, gdzie była potrzebna.
- A Czubarow powiedział, że Walentyn uderzył cię w głowę i strzeliłeś gola głową...
- Cóż, tak było, strzeliłem około półtora gola głową w mojej karierze (uśmiech ). Więc w zasadzie to też się zdarzyło (śmiech ).
- Może podzielisz się jeszcze jedną historią związaną z Belkewyczem?
- Byliśmy na spotkaniu, a w tym czasie ukazał się tylko amerykański serial Prison Break (2005). Jakoś namówiłem go do obejrzenia go, mówiąc, że to świetny serial, a Valik i ja mieszkaliśmy razem w bazie. I tak trening się skończył, szybko się umyliśmy, zjedliśmy i wtedy włączył się serial. Oglądaliśmy 3-4 odcinki, po czym wracaliśmy na trening, szybki posiłek, kąpiel i znowu serial. W ten sposób oglądaliśmy serial przez cały obóz treningowy.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Belkevycha w okularach na zgrupowaniu, powiedziałem: "O stary, czy to już czas na zakończenie kariery?", a on na to: "Nie, nie, nie, spokojnie, tylko nikomu nie mów". A ja mu na to: "Dobra, w porządku, tylko ja i pół Kijowa się dowiemy".
- Twój dobry przyjaciel Aleksander Hatskevich przejął Zagłębie Sosnowiec, które znajduje się na dnie tabeli w drugiej najsilniejszej polskiej lidze. Czy uda mu się uratować drużynę przed spadkiem?
- Mam nadzieję, że tak. Ale biorąc pod uwagę fakt, że mają osiem punktów straty, a czasu jak zawsze mało, bo mistrzostwa tuż tuż, to będzie ciężko. Mam jednak nadzieję, że poradzą sobie z tym zadaniem. Jestem pewien, że Khatskevich da z siebie 100%, ale czas pokaże, czy im się uda.
- Na koniec pytanie o potencjalnego zięcia, Mykolę Shaparenko. Jaki jest Twój stosunek do Mykoli i czy akceptujesz wybór swojej najmłodszej córki?
- Ten temat ciągnie się już od jakiegoś czasu... Ujmę to tak: moja córka jest dorosła, to jej życie, ufam jej, sama sobie poradzi. A to, czy jest przyszłym zięciem, czy nie, nie mnie decydować. Czas pokaże i niech sami wszystko powiedzą. Zostawmy ten temat.
Andrij Szewczenko