Artem Frankov, redaktor naczelny tygodnika Football, skomentował epizod z zatrzymaniem Wiaczesława Szewczuka.
- Jak zwykle po takim incydencie pojawia się uzasadnione pytanie (wydaje się to szczególnie logiczne rano): czy nie wziąć taksówki!
I również w takiej sytuacji warto zadać kilka pytań przyjaciołom "bohatera". Bo widzisz, z tego co wiem, to on w ogóle nie ma skłonności do picia i mogło mu to wejść do głowy po prostu z przyzwyczajenia. Ale czy nie było nikogo, kto mógłby go powstrzymać? Czy nie było nikogo, kto mógłby wezwać taksówkę, aby powstrzymać człowieka, który nie był w stanie trzeźwo myśleć przed prowadzeniem samochodu? Przecież na poważnych imprezach specjalne osoby dbają o to, by goście bezpiecznie odjechali...
Nie rozumiem. Co to za pieprzeni przyjaciele - z takimi i wrogowie nie są potrzebni, już komplet" - napisał Frankov na swoim kanale Telegram.