Były napastnik Dynama Kijów Artem Milevskiy opowiedział, jak zapadł w śpiączkę.
"Oglądaliśmy piłkę nożną. Real Madryt - Union Berlin. Ja, jak zawsze w tamtych czasach, dawałem jazz, popijałem rum. Mój kolega i ja pokłóciliśmy się. Powiedział: "Może pójdziemy na drinka?". Powiedziałem mu: "Poczekajmy". Nie czułem się źle, ale wiedziałem, że czas wyjść z tego stanu i ciągle to odkładałem i odkładałem. Ogólnie założyliśmy się, że jeśli Real wygra, to się zgodziłem i pojechaliśmy do szpitala.
90+4 minuta, Bellingham strzela gola. "Real Madryt wygrywa, pakujemy się i jedziemy. Dojechaliśmy, tam i z powrotem, myślę, wezmę trochę wody i wracam do domu. Ale w końcu okazało się, że powiedzieli: "Musisz zostać". Nie panikuję, zostaję, dzień lub dwa, wykonuję wszystkie procedury i to wszystko, jestem wolny, idę na spacer, wracam i w rezultacie....
Zasypiam. Pod kroplówką. Budzę się dopiero po sześciu dniach. Ale moje pierwsze wrażenie było takie, że dali mi jakieś tabletki nasenne i spałem przez 20, 24 godziny. Budzę się, pokryty drutami. Chłopaki stoją tam i mówią: "Spałeś przez sześć dni". Cóż, jak wyjaśnili lekarze, byłem w sztucznej śpiączce" - powiedział Milevskiy.