Oleksiy Belik: "Gdybyśmy przegrali, wtedy zaczęłoby się...".

Były napastnik Szachtara Donieck i Ukrainy Oleksiy Belik podzielił się swoimi wrażeniami z meczu play-off Euro 2024 pomiędzy Bośnią i Hercegowiną a Ukrainą (1-2), który odbył się wczoraj w Zenicy.

Alexey Belik

- Przed meczem wyjściowy skład naszej reprezentacji był dość przewidywalny. Być może z wyjątkiem pozycji bramkarza w strefie wsparcia. Co sądzisz o wyborze Lunina i Brazhko?

- Tak się złożyło, że nasza reprezentacja ma teraz trzech dobrych bramkarzy - Lunina, Trubina i Bushchana. Wszyscy trzej bramkarze regularnie trenują. Myślę, że przewagą Lunina jest po pierwsze to, że gra w silniejszej lidze hiszpańskiej i w dużym klubie. Oczywiście nazwa Real Madryt ma wpływ na wszystkich, ale Andrij Łunin zasłużył na miejsce w reprezentacji Ukrainy swoją pracą. Wygrał rywalizację z Kepą, a kontuzja Courtoisa niewątpliwie mu pomogła. Wybór bramkarza na ten mecz jest prerogatywą bramkarza Rustama Khudzhamova. On widzi wszystko w procesie treningowym.

Jeśli chodzi o pojawienie się Volodymyra Brazhko w wyjściowym składzie, to nie spodziewałem się tego. Myślałem, że Sidorczuk, Shaparenko lub Malynovskyi mogą grać na tej pozycji. Ci trzej zawodnicy mają duże doświadczenie w meczach międzynarodowych. Owszem, nie wszyscy z nich są przyzwyczajeni do gry w pomocy, ale na pewno poradziliby sobie na tej pozycji. Jednak Serhii Rebrov wystawił potężnego Brazhko, który jest zręczny przeciwko wyższym przeciwnikom. Kilka razy zagrał również pewnie przeciwko Jacko, prawidłowo ustawiając swoje ciało.

- W ciągu ostatnich 10 lat wszyscy środkowi obrońcy pochodzili z Zaporoża - Stepanenko, Sydorchuk, a teraz Brazhko. Jak można to wytłumaczyć?

- Nie wiem (śmiech). Tak, wszyscy ci zawodnicy są wychowankami Metalurha Zaporoże, który jest przyzwyczajony do gry w obronie, może dlatego. Ogólnie Brazhko zagrało dobry mecz, choć występ naszej drużyny był daleki od najlepszego. Odnieśliśmy zdecydowane zwycięstwo, ale z dużą ilością nerwów.

- Dlaczego, Twoim zdaniem, pierwsza połowa minęła bez strzałów na bramkę, skoro Lunin i Shekhich nigdy nie weszli do gry?

- Koszt błędu w takim meczu był niezwykle wysoki. To jest faza play-off, gdzie wszystko rozstrzyga się w jeden wieczór. Trener reprezentacji Bośni i Hercegowiny Savo Milosevic po raz pierwszy zagrał trzema środkowymi obrońcami. A przeciwko takim przeciwnikom gra się trudno.

Kiedy Ukraińcy mieli piłkę, byliśmy bardziej pewni siebie, ale zbyt długo szukaliśmy możliwości kontynuowania ataków. Ogólnie rzecz biorąc, Zinczenko i Sudakow mieli dobrą kontrolę, ale prawie nigdy nie udało im się dostarczyć piłki do Dowbyka. Zauważyłem, że Mudryk i Zubkov często cofali się w poszukiwaniu piłki. Nie byliśmy w stanie przełamać obrony gospodarzy w pierwszej połowie, gdzie trzech środkowych obrońców było wspomaganych przez dwóch kolejnych skrzydłowych. A my nie popełnialiśmy błędów w tej masywnej obronie.

Gospodarze grali bardziej wertykalnie, nieustannie wywierając presję na dwójce napastników - Jacko i Demiroviciu. Edin Dzeko, doświadczony 38-letni napastnik, umiejętnie dogrywał piłki, wyrabiając sobie standardy w bramce naszej reprezentacji.

- Co myślałeś w 56. minucie meczu, gdy Matvienko wciął piłkę do własnej siatki?

- Było jasne, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Mieliśmy dużo czasu, aby odrobić straty. Jednak znów graliśmy bez bramki. Dopiero w 75. minucie meczu Mudryk po raz pierwszy oddał celny strzał przeciwko Szechiciowi. I nawet taki strzał z 30 metrów denerwuje przeciwnika. Już trzeba kryć kopacza, odbudowywać się w obronie. Dopiero pod koniec meczu Mudryk przyspieszył nasz atak, wrzucając na przełamanie Yukhyma Konoplyę, który strzelił w Yaremchuka.

- Dlaczego Serhii Rebrov nie dokonał żadnych zmian aż do 76. minuty meczu, kiedy przegrywaliśmy i musieliśmy coś zmienić?

- Wszystkie zmiany Serhija Rebrowa zadziałały i to jest najważniejsze. Gdybyśmy przegrali... Wtedy by się zaczęło. I logiczne było, że na boisko wszedł Roman Yaremchuk, napastnik o bogatej teksturze.

- W przeszłości byłeś napastnikiem, który z atakujących graczy podobał ci się bardziej w tym meczu - Dowbyk czy Jaremczuk?

- Nie mogę nie pochwalić Artema Dowbyka. Pilnowało go dwóch obrońców, a trzeci zawodnik asekurował jego dwóch partnerów. Ciężko tak grać. Pojawiają się jednak pytania o Dovbyka, czy nie powinien się bardziej otworzyć.

Jeśli chodzi o Romana Jaremczuka, to skorzystał na grze w La Liga. W Valencii grał inaczej. Często w Hiszpanii gra w formacji z dwoma napastnikami, więc Jaremczuk czuje się tutaj jak ryba w wodzie. A zdrowa rywalizacja między Dovbykiem i Yaremchukiem pomaga im obu. Jeśli Artem strzeli 15 bramek w La Liga, Roman może strzelić tyle samo. Wszystko to z korzyścią dla reprezentacji Ukrainy.

- Czy zgadzasz się z opinią kibiców naszej reprezentacji, że Roman Jaremczuk był MVP meczu?

- Jak najbardziej. Wchodząc jako zmiennik, Yaremchuk strzelił najważniejszą bramkę, a także asystował Dovbykowi. Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno jest wejść jako zmiennik w takich meczach.

- Czy trener może wystawić Dowbyka i Jaremczuka w wyjściowym składzie na mecz z Islandią?

- Wszystko może się zdarzyć. Powinna odbyć się dyskusja ze sztabem trenerskim. Pamiętam, że Roman Jaremczuk zagrał w dziewiątce w meczu kwalifikacyjnym z Portugalią. On też może grać na lewej stronie, warunkowo na pozycji Mudryka. Roman ma szybkość, widzieliśmy to w epizodzie z drugim golem.

Ale tutaj ważne jest, aby przestudiować grę reprezentacji Islandii, aby zrozumieć, jak działają. Na razie nie mogę wyrobić sobie opinii na temat gry reprezentacji Islandii - do tego trzeba obejrzeć kilka ich meczów i wszystko przeanalizować. Trzeba zrozumieć, że z Islandczykami będzie ciężko, dają mało miejsca swoim przeciwnikom.

- Czy byłeś zaskoczony faktem, że nasz sztab trenerski powierzył grę w tym meczu trzem debiutantom - Brazhko, Hutsulyakowi i Taloverovowi?

- Nie. Wszyscy, którzy zostali powołani do reprezentacji, zasłużyli na to swoimi występami. Chłopakom trzeba dać szansę, nawet jeśli jest to bardzo ważny mecz.

- Nasza reprezentacja ma przed sobą ważny mecz we Wrocławiu z Islandią. Jak zapatrujesz się na ten mecz?

- Jak już mówiłem, nasi trenerzy muszą dokładnie przeanalizować grę przeciwnika. Nieczęsto się z nimi spotykaliśmy. To jasne, że Islandczycy mają wielu zawodników, którzy grają w europejskich klubach. Niektórzy grają we Włoszech, inni w Niemczech i Francji. Ten sam Gudmundsson, który strzelił trzy gole dla Izraela, gra we włoskiej Genui u boku Rusłana Malinowskiego. Wszyscy znają charakter Islandczyków. To oczywiste, że naszym chłopakom nie zabraknie motywacji - każdy chce zagrać w finale mistrzostw Europy. To chyba dobrze, że zagramy w Polsce, gdzie na mecz przyjdzie wielu ukraińskich kibiców. Teraz musimy przywrócić wszystkich chłopaków do pełnej sprawności, aby byli gotowi na ten mecz.

Komentarz