Obrońca Ukrainy Ołeksandr Karawajew podzielił się swoimi wrażeniami z meczu play-off Euro 2024 z Bośnią i Hercegowiną w wywiadzie dla kanału Trendec na YouTube, a także opowiedział, jak drużyna przygotowuje się do decydującej konfrontacji z Islandią.
- Oleksandr, pomimo zwycięstwa nad Bośniakami, występ reprezentacji Ukrainy był, delikatnie mówiąc, bardzo słaby. Zgadzasz się z tym?
- Tak, zgadzam się. Przeanalizowaliśmy już ten mecz... coś poszło nie tak. Razem ze sztabem trenerskim przeanalizowaliśmy nasze błędy, aby nie powtórzyć ich w przyszłości. Bardzo pozytywną rzeczą jest to, że są zawodnicy, którzy chcą coś zmienić wchodząc jako zmiennicy. Są mecze, w których nic nie idzie dobrze, w których nic się nie udaje, ale są gracze, którzy mogą wejść i przynieść rezultaty.
- Czasami drużyna ma pecha, ale nasz zespół stworzył pierwszą szansę w 85. minucie. Co poszło nie tak?
- Nie wykonywaliśmy poleceń trenera. Nawet samo poruszanie się po boisku nie było takie, jak chciał tego sztab trenerski. Przede wszystkim trzeba postępować zgodnie z instrukcjami trenera. Wszyscy muszą myśleć w tym samym kierunku.
Zdarza się, że ktoś traci koncentrację i biegnie na złą pozycję, blokuje kogoś. To łamie schemat gry. Na boisku zawsze musi panować dyscyplina, bez względu na to, co się dzieje. Bo przeciwnik też gra i bazuje na grze, którą ty pokazujesz. Może zablokować wszystkie twoje strefy, zablokować wszystkich twoich zawodników. Musisz być cierpliwy i opierać się na swoim planie gry.
- W tym samym czasie odbywał się mecz Polska - Estonia. Estonia również grała pięcioma obrońcami, ale Polska po prostu ich rozjechała. Spodziewaliśmy się również, że reprezentacja Ukrainy będzie faworytem w swoim meczu...
- Powiedzieliśmy przed meczem to, co mówi się zawsze: "Ukraina jest faworytem". Ale teraz, w ciągu ostatnich 2-3 lat, wszyscy zauważyli, że piłka nożna mniej więcej się wyrównuje. Cztery lata temu graliśmy z Luksemburgiem, a teraz grają bardzo dobrze, mimo że to bardzo mały kraj.
- Kontrolowaliśmy piłkę, ale strzelaliśmy gole po podaniach z flanki.
- Kazano nam tak grać od początku, ale zdarza się, że w pierwszej połowie tylko się huśtasz, a potem - po stracie gola - zaczynasz się włączać. Może mamy taką psychologię. Dopiero po takim "zimnym prysznicu" zaczynamy robić to, co sobie ustaliliśmy. Wtedy dostajemy swoje szanse, strzelamy gole i wygrywamy. Po meczu zadajemy sobie pytanie, dlaczego nie mogliśmy zagrać tak od pierwszych minut.
- W szatni po meczu nie było specjalnych emocji. Czy było to spowodowane poziomem gry?
- Tak, myślę, że to był powód. Wszyscy rozumieją nasz potencjał, to jak potrafimy grać, a my nie zagraliśmy na takim poziomie, na jakim potrafimy. Nawet mecze z Włochami i Anglią były zupełnie inne. Serhij Stanisławowycz podziękował nam za grę do ostatniej sekundy i wyrwanie zwycięstwa. Potem udał się na konferencję prasową, a my rozmawialiśmy ze sobą jako drużyna o tym, co się stało. Każdy musi zrozumieć siebie i swoją grę. W następnym meczu wszystko powinno być inaczej. To będzie ostatni mecz, więc nie możemy popełnić żadnego błędu.