Znany dziennikarz Mykola Neseniuk podzielił się swoimi przemyśleniami na temat niektórych zmian w krajowym sądownictwie z wykorzystaniem systemu VAR.
"Czy kiedykolwiek nadepnąłeś na grube żelazne kolce? Albo plastikowe? Jeśli nie, to nie wiesz nic o piłce nożnej. Ponieważ tylko wtedy, gdy poczułeś zaciekły i niespodziewany ból, który przeszywa cię na wylot i wydaje się nigdy nie kończyć, możesz naprawdę zrozumieć, czym jest walka w piłkę nożną.
Piłkarze zawsze wchodzili sobie w nogi. Szczególnie często dzieje się to podczas szamotaniny w pobliżu bramki, gdy wykonywany jest rzut rożny lub rzut wolny. Nie widać tego z trybun stadionu, nie widać tego też w telewizji. Ponieważ telewizor podąża za piłką wraz ze wszystkimi innymi. Widz nawet nie zdaje sobie sprawy, że aby "wygrać powietrzną bitwę", jak mawiają nasi komentatorzy, piłkarz zdołał wbić w ziemię stopę przeciwnika, który chciał zrobić to samo, ale nie zdążył.
Przez lata, ba, wieki, ta technika, przynajmniej w naszym kraju, nie była uznawana za przewinienie - trzeba było patrzeć! Zawodnicy nadal wbijaliby sobie szpikulce w kolce, gdyby nie wprowadzenie VAR, czyli Video Assistant Referee, który siedzi w bardzo drogim mobilnym studiu i ogląda mecz niemal pod mikroskopem. A nasi sędziowie byliby głupcami, gdyby nie nauczyli się prawidłowo korzystać z tej "pomocy wideo". Ponieważ trudno jest wykonywać rzuty wolne i jedenastometrowe rzuty karne we właściwym czasie, a także trudno jest usunąć zawodnika z boiska właściwej drużyny. Piłkarz jest teraz sprytny, chowa ręce za plecami, aby zapobiec odbiciu się piłki w tej ręce i przyznaniu przez sędziego rzutu karnego, i nie rzuca się na sędziów lub przeciwników po ewidentnie nieuczciwych działaniach tych ostatnich.
Wielu z nich mówi już po angielsku, ale nasi sędziowie piłkarscy nie mają odwagi odsyłać zawodników za "fuck you". Nauczyli się za to nowego fantazyjnego słowa - "stepping". Tak "zaawansowani" młodzi obserwatorzy nazywają stare dobre tupanie piłkarzy kolcami w stopy innych ludzi. W dzisiejszych czasach nie da się tego ukryć - sędzia siedzący w pobliżu kamery wideo zauważy tę technikę i powie o tym sędziemu na boisku, a ten podejmie całkowicie sprawiedliwą decyzję!
I gdyby te decyzje nie były podejmowane w ostatnich minutach na korzyść gospodarzy, po których przyznawany był rzut karny z jedenastu metrów, nie byłoby żadnych wątpliwości. Wygląda jednak na to, że nasi arbitrzy znaleźli inny sposób na "pomaganie" właściwym drużynom w osiągnięciu wyniku. Nauczyli się tańczyć ten "krok" tak zręcznie, że nie sposób znaleźć w nich winy.
Nie będę podawał przykładów - ci, którzy śledzą nasze piłkarskie mistrzostwa wiedzą o czym mówię. Szkoda, że nowy taniec sędziów piłkarskich z jakiegoś powodu jest popularny tylko na Ukrainie - za granicą nie tańczą takich jedenastometrowych tańców. Aczkolwiek mogę się mylić - dawno nie dostałem kolcem w stopę!" - napisał Nesenyuk na swoim Facebooku.