Oleksandr Hatskevich, trener Zagłębia Sosnowiec, potwierdził, że on i jego zawodnicy zostali zaatakowani przez chuliganów w Polsce.
- Oleksandr Mykolayovych, jak się masz? Czy to prawda, że zostałeś pobity przez nieznane osoby?
- Na treningu drużyny miał miejsce bardzo nieprzyjemny incydent, tak to nazwijmy. Zawodnicy i przedstawiciele sztabu trenerskiego wyszli z treningu i zaatakowała nas grupa nieznanych młodych mężczyzn. Wszyscy mieli na sobie kominiarki. Było ich 30-40 osób. Nie liczyłem dokładnie, ile ich było. Ci młodzi mężczyźni wskoczyli na boisko i zachowywali się bardzo agresywnie. Próbowali wywrzeć na nas presję fizyczną.
- To znaczy, że chcieli nas pobić?
- Prawdopodobnie tak. Ale było już po wszystkim. Większość trenerów, w tym ja, i prawie wszyscy zawodnicy drużyny szybko opuścili boisko. Miejscowi gracze, Polacy, zostali i prowadzili z nimi jakiś dialog. Rozmawiali o czymś, nie mogę powiedzieć o czym dokładnie. Nie dlatego, że nie chcę powiedzieć, nie. Po prostu nie rozumiem polskiego tak dobrze. Było kilka skarg.
- Jeśli chodzi o nie najlepsze wyniki drużyny pod twoim kierownictwem?
- Być może. Szczerze mówiąc, nie zrozumiałem, o co chodzi w słowach, które usłyszałem po polsku.
- Najważniejsze pytanie brzmi: czy wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest. Żadnych siniaków, żadnych zadrapań. Wszystko jest w porządku. Po tym, jak ta grupa nieznanych osób opuściła naszą bazę, wróciliśmy na boisko i odbyliśmy sesję treningową. Co więcej, zakończyliśmy go w dobrych nastrojach.
- Rozumiem, że byli to przedstawiciele ultrasów Zaglembe?
- Nie przedstawili się. Nie mieli też na sobie żadnych insygniów. Żadnych klubowych akcesoriów ani nic w tym stylu.
Najbardziej w tej sytuacji oburzyło mnie to, że wciąż nie możemy skontaktować się z prezesem klubu. Mam do niego jedno bardzo poważne pytanie: jak mogło dojść do tego, że drużyna została zaatakowana w swojej bazie? Dlaczego klub w żaden sposób (!) nie zapewnił bezpieczeństwa zawodnikom i trenerom? Dzięki Bogu, wszystko poszło dobrze, ale...
Viktor Hlukhenkyi