Lewis, wychowanek londyńskiego Arsenalu, występuje w ukraińskiej drugiej lidze: "To przerażające, gdy pociski lecą na ciebie o 6

Debiutujący skrzydłowy Zvyagla, urodzony w Norwegii George Lewis, który trenował w londyńskim Arsenalu, udzielił wywiadu dlaUV, wktórym opowiedział o swoich pierwszych krokach w nowym zespole, który jest liderem ukraińskiej drugiej ligi.

George Lewis (zdjęcie: @fczvyagel)

- Zacząłeś w Zwiagelu od bramki. Czy ta druga liga jest dla ciebie tak łatwa, czy udało ci się tak dobrze przystosować do zespołu?

- Naprawdę podoba mi się gra Zvyagla. Styl, kombinacje, partnerzy sprawiają mi wiele przyjemności. Wszyscy są bardzo zaangażowani, rozumieją co i jak mają robić.

- Powiedz nam, jak przebiega Twoja adaptacja do nowegozespołu?

- Adaptacja przebiega dobrze. Fajnie, że w drużynie są obcokrajowcy, z którymi znaleźliśmy wspólny język, ale komunikujemy się również z Ukraińcami. Trener bardzo pomaga w adaptacji, mówi po angielsku.

- Jesteś nowicjuszem w ukraińskim futbolu. Jaka jest różnica między grą w Norwegii i Anglii?

- Główną różnicą jest wojna. Wszystko inne jest podobne: piłka jest okrągła, boisko płaskie, zawodnicy dobrzy. Zwracam większą uwagę na moich partnerów - jak grają i jak rozumieją działania taktyczne, co jest ważne dla lepszej gry. Oczywiście poziom piłkarzy Arsenalu, z którymi trenowałem, jest inny, ale to logiczne i normalne.

- Jak otrzymałeś zaproszenie do Zvyagla?

- Chcę grać i otrzymałem taką możliwość na Ukrainie. Jestem bardzo wdzięczny Yaroslavowi Kondratiukowi z Phenomen Sports, który pomógł mi i doradził we wszystkich kwestiach prawnych.

- Czy miałeś jakieś specjalne rytuały inicjacyjne?

- Nic specjalnego: przywitaliśmy się z trenerem i drużyną.

- Czy musiałeś zaśpiewać swoją ulubioną piosenkę?

- Jeszcze jej nie zaśpiewałem, bo nie mam na to czasu. Myślę, że kiedy spotkamy się jako drużyna w jeden z weekendów, na pewno coś zrobimy.

- Na Ukrainie Polissia i Zvyagel zaprzyjaźnionymi klubami (nawet prezes PFC Zvyagel, Kostiuk, osobno wyjaśnił naturę tej przyjaźni). Istnieje wiele przejść między nimi. Prezesi często chodzą razem na mecze. Czy przypadkiem nie zostałeś najpierw zaproszony do UPL i klubu z Żytomierza?

- Tak, rozmawiałem z przedstawicielami Polissii, mam bardzo dobre relacje i spędzam dużo czasu z legionistami Polissii, zwłaszcza z Makuaną, który jest ze mną w dobrych stosunkach.

Będę szczęśliwy, jeśli dostanę szansę wykazania się na tyle, by Polissia uznała to za wzmocnienie swojego składu. Wierzę we własne umiejętności i jestem przekonany, że będę w stanie wyczuć odpowiedni ton gry. Co więcej, znam drogę Denysa Ndukwe (lider klasyfikacji strzelców drugiej ligi dołączył do Polissii ze Zvyagla - red.), więc rozumiem, że wszystko jest realne.

- Nie bałeś się jechać na Ukrainę w czasie wojny?

- Tak, to straszne, kiedy rakiety lecą na ciebie o 6 rano, ale wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji i wszyscy jesteśmy silni.

- Jak Twoja rodzina odebrała Twoją decyzję?

- To była moja decyzja. Martwią się, tak, ale to ja decyduję, co zrobić z moją karierą, więc w każdym przypadku mam ostatnie słowo.

- Kolejnym przeciwnikiem Zvyagla jest twój najbliższy rywal, UCSA. Co sądzisz o drużynie Christian Academy, jakie są Twoje przemyślenia i wrażenia?

- Sztab trenerski wyjaśnił nam wszystko szczegółowo, mamy wszystkie niezbędne informacje. Słyszałem, że to dobry zespół, w którym są zarówno doświadczeni ukraińscy zawodnicy, jak i wysokiej jakości legioniści z zagranicy - z Ameryki Południowej. Jestem zainteresowany poznaniem ukraińskiego futbolu i mam nadzieję, że mecz będzie interesujący. Postaram się dać z siebie wszystko, jeśli trener powierzy mi czas gry, aby przynieść Zvyagelowi więcej korzyści w tym ważnym meczu.

- Do czego dążysz na Ukrainie?

- Kiedyś nie wykorzystałem szansy sprawdzenia się w pierwszej drużynie Arsenalu podczas amerykańskiego tournée z powodu kontuzji, której doznałem zaledwie kilka dni przed wyjazdem pierwszej drużyny. Teraz jestem przekonany, że wszystko pójdzie zgodnie z planem!

- Kiedy zdałeś sobie sprawę, że chcesz zostać piłkarzem?

- Chciałbym powiedzieć, że chciałem zostać piłkarzem, kiedy oglądałem grę Ronaldo, Ronaldo, Messiego, ale myślę, że wyważona decyzja o zostaniu piłkarzem przyszła do mnie wraz z grą. Zakochałem się w piłce nożnej, gdy byłem bardzo młody: po prostu wychodziłem na zewnątrz i grałem, biłem, strzelałem, podawałem i dobrze się bawiłem. Potem, gdy wszystko zamieniło się w pracę, zdałem sobie sprawę, że chcę zostać piłkarzem, aby pomóc mojej rodzinie w tej pracy. Ale myślę, że ważne jest, aby nadal cieszyć się grą.

- Kto był Twoim idolem, jaka jest Twoja ulubiona drużyna?

- Szczerze mówiąc, chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że bardzo podobała mi się gra Ronaldo i Messiego. Ale zawsze oglądałem piłkę nożną nieco głębiej, więc starałem się patrzeć na bardziej wyspecjalizowanych skrzydłowych pod względem pozycji, takich jak Neymar. A najlepszą drużyną jest oczywiście Arsenal. Londyn jest czerwony!

- W Norwegii grałeś dla Tromsø, Tromsdalen i Fram. Opowiedz nam o specyfice młodzieżowej piłki nożnej w Norwegii?

- W Norwegii postawa pozwalania dzieciom na myślenie, analizowanie własnych błędów i, co najważniejsze, popełnianie błędów, bardzo się ostatnio rozwinęła. Lepiej popełnić błąd, ale grać w piłkę, niż nie popełnić błędu, ale grać na wynos. Jednak wraz z wiekiem zaczynam zdawać sobie sprawę, że czasami można zabrać i w tym celu uczymy się analizować sytuację na boisku.

- Mając tak wiele supergwiazd, dlaczego Norwegia nie może dostać się na duży turniej?

- W piłce nożnej reprezentacji narodowych być może nie chodzi tylko o jednostki, ale o zespół. A zbudowanie zespołu wymaga czasu. Myślę, że Norwegia wkrótce weźmie udział w dużym turnieju, a kiedy to zrobi, pozostanie na Mistrzostwach Świata i Euro przez długi czas.

- Twój rodak Martin Edegor wznowił karierę w Arsenalu po Hiszpanii i wypożyczeniach do różnych klubów. Czy można powiedzieć, że odnalazł swoją drużynę?

- Martin zdecydowanie dokonał właściwego wyboru i znalazł trenera, co jest bardzo ważne. Cieszy się grą i gra bardzo ciężko. Jest liderem, myślę, że to cała ścieżka, którą musiał przejść, aby stać się Edegorem, którym jest teraz.

- Jestem fanem Arsenalu od dziecka, interesuje mnie wszystko, więc powiedz mi coś więcej. Jak otrzymałeś zaproszenie do akademii The Gunners?

- Grałem w Norwegii, mój kontrakt wygasł i pojawiło się zainteresowanie ze strony różnych klubów w Anglii, więc spędziłem trochę czasu w Ipswich. Tam, jak rozumiem, Arsenal również mnie obserwował. Potem zaprosili mnie na około tydzień oglądania i powiedzieli, że chcą podpisać ze mną kontrakt na stałe.

Wszystko jest dość proste, ale jednocześnie bardzo skomplikowane. Ciężko pracowałem, aby grać dla Arsenalu i teraz będę ciężko pracował, aby wrócić do tego poziomu.

- Co pamiętasz z trzech lat spędzonych w północnym Londynie?

- Nie spacerowałem zbyt wiele po mieście. Bardziej pamiętam akademię, bazę, stadiony, boiska i sesje treningowe. Ale zawsze miło było spotkać kibiców. Dlatego tak bardzo kocham Anglię, ponieważ tamtejsi fani są najlepsi, a Arsenal ma najlepszych.

- Trenowałeś z pierwszą drużyną. Czy mógłbyś bardziej szczegółowo opisać to doświadczenie pracy z supergwiazdami?

- To było niesamowite: jednego dnia grasz w Norwegii, a następnego jesteś na boisku obok Edegora i strzelasz bramkę przeciwko Leno. To motywuje, daje siłę, ale też odpowiedzialność.

- Widziałeś techniki motywacyjne Artety? Żarówka Edisona, głośniki z zakłóceniami...

- Nie, nie do końca sztuczki, ale Martin powiedział mi, jak Arteta ładuje się podczas przerw i przed meczami. To niesamowite! Arteta dał mi również wiele rad, mówiąc, gdzie i jak mogę poprawić swoją grę. To prosty człowiek - bardzo miły, bardzo inteligentny, ale wie, jak osiągnąć swoje cele.

- W Arsenalu U-23 grałeś u boku obrońcy Saliby i napastnika Nketii. Czy widziałeś w nich potencjał, by przebić się do pierwszej drużyny?

- Szczerze mówiąc, Saliba był trudny do przejścia, ale może wtedy, gdy grał ze mną. Jednak on i Eddie osiągnęli wszystko dzięki swojej pracy. Wielu w U-23 wyróżnia się potencjałem, grą, ale nie każdy dociera do pierwszej drużyny, więc chłopaki zdecydowanie zasłużyli na to nie tylko swoim talentem, ale także pracą na boisku.

- Na czym polega problem Emile'a Smitha-Rowe'a? Co uniemożliwia mu grę na poziomie Bukayo Saku?

- Nie mogę powiedzieć, że jest jakiś problem. Ogólnie uważam, że powinienem bardziej patrzeć na siebie niż mówić o problemach innych. Emile jest bardzo dobrym zawodnikiem, Bukayo jest niesamowity, szanuję ich obu.

- Czy Twoim zdaniem Zinczenko będzie w stanie wygrać rywalizację na lewym skrzydle obrony po kontuzji?

- Zinczenko to najlepsza osoba i zawodnik. Jest niesamowity, myślę, że kontuzje nie pogorszą jego sytuacji i na pewno będzie grał na tym samym poziomie. Kiedy miałem okazję trenować z pierwszą drużyną, często grałem przeciwko Zinczence i byłem pod wrażeniem pasji, jaką pokazywał, kontroli nad piłką, a to był tylko trening! Nie mogę sobie wyobrazić, jak to jest grać obok niego na boisku.

- Minęło sporo czasu, odkąd Mudryk nie dołączył do Arsenalu . Czy wybór na korzyść Chelsea był błędem?

- Ponownie, naprawdę nie chcę dyskutować o żadnym z zawodników, ponieważ chcę skupić się na sobie. Ale ostatni mecz reprezentacji może wiele powiedzieć o Mudryku: potrafi decydować o momencie, nawet jeśli gra się nie toczy, Misza potrafi wymyślić moment. To mi się podoba, przykład Mudryka pokazuje, że nigdy nie można się poddawać i rezygnować.

Oleksandr Karpenko

Komentarz