Ukraiński pomocnik Artem Favorov wyraził swoją opinię na temat argentyńskiego specjalisty Dario Drudiego, który został pełniącym obowiązki dyrektora sportowego Polissii. Drudi pracował niegdyś jako pełniący obowiązki trenera Zoryi w sezonie 2016/2017, prowadząc zespół z Kropyvnytskyi w dziesięciu meczach (trzy zwycięstwa, jeden remis i cztery porażki). To właśnie tam poznał go Artem Favorov z .
- Jakim trenerem był Drudi?
- Cóż, był taki(westchnienie - przyp. "UV"). Nie dogadywaliśmy się z nim od samego początku. Bądźmy szczerzy, to nie jest trener. Trenowaliśmy z nim przez dwie godziny bez sensu, potem pracowałem na parkiecie albo na siłowni, żeby nadgonić obciążenia. Robił co chciał - zaprosił kilku zawodników z Francji i Portugalii.
- Byli jacyś porządni legioniści, czy byli jacyś lewacy?
- Lewaków nie było, ale nie mogę powiedzieć, że w jakikolwiek sposób pomogli. Pewnie myśleli, że zaproszą dwustu legionistów i sprzedadzą później chociaż kilku z nich. Ale szczerze mówiąc nie było kogo sprzedawać.
- Czy był ktoś z kategorii "szczególnie zagranicznych pasażerów"?
- Na środku boiska stał Hiszpan Aitor. Nazywaliśmy go "Surfer". Miał warkocz i wyglądał, jakby przyjechał z zawodów surfingowych. Max Kovalev tak go nazywał. W ogóle nie był piłkarzem. Przyszedł z drugiej ligi hiszpańskiej i myślał, że wszystko będzie łatwe.
Andrii Piskun