Kapitan Dynama U-19 Nazar Balaba skomentował mecz z Ruchem Lwów, w którym Kijów wygrał 5-1 i został mistrzem Ukrainy wśród drużyn młodzieżowych:
- Szczerze mówiąc, jesteśmy bardzo szczęśliwi. Świętowaliśmy tak, jak prawdopodobnie żadna inna drużyna nigdy nie świętowała - bardzo długo i z wielką radością". "Rukh i Szachtar wygrywali mistrzostwa już wcześniej, ale w tym roku byliśmy silniejsi niż ktokolwiek inny. Myślę, że nasz zespół był silniejszy niż piłkarze, byliśmy zjednoczoną całością, kolektywem i dzięki temu zdobyliśmy mistrzostwo. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tak się stało.
- Zdobyłeś decydującą bramkę przeciwko Szachtarowi, a teraz pokonałeś Rukh, ale w trakcie sezonu były też porażki. Jakie są przyczyny różnic w wynikach?
- Mamy młodą drużynę, są chłopaki młodsi ode mnie. Różnica między przeciętnym graczem a dobrym to niestabilność. Staraliśmy się wygrać każdy mecz, ale to po prostu nie wychodziło, nie byliśmy drużyną, którą chcieliśmy być. Ale trener ustawiał nas na każdy mecz. A przed takimi meczami jak z Szachtarem nie potrzeba słów - każdy rozumie, że to pryncypialny przeciwnik. "Rukh też jest pryncypialny - w zeszłym roku zostali mistrzami, mieliśmy skargi na sędziowanie, ale wszyscy milczeli. W tym sezonie udowodniliśmy, że jesteśmy najsilniejszą drużyną na Ukrainie.
- Przy jakim wyniku zdałeś sobie sprawę, że Dynamo nie przegra meczu?
- Kiedy Geric strzelił ostatniego gola (uśmiech). Właściwie czekałem do ostatniej minuty, bo w piłce nożnej wszystko się zdarza: można strzelić trzy gole w dwie minuty. To trudne, ale możliwe. Czekałem więc na końcowy gwizdek i dopiero po nim zacząłem się cieszyć. Jeśli chodzi o mecz, to strzeliliśmy pierwszą bramkę i przez 15-20 minut przeważaliśmy nad przeciwnikiem. Wyrównali pierwszym atakiem, a my mieliśmy wiele szans, całkowicie dominowaliśmy na boisku. Kiedy straciliśmy bramkę, trochę się zacięliśmy, to wydarzenie nami wstrząsnęło. Ale kiedy był alarm, porozmawialiśmy trochę, sztab trenerski wskazał nasze błędy, co zrobiliśmy źle, a raczej dał nam rady, co robić i jak robić to lepiej, aby było nam łatwiej.
Tak więc po alarmie wyszliśmy na boisko, strzeliliśmy kolejną bramkę, potem kolejną i można powiedzieć "zamknęliśmy mecz". Pod koniec meczu Matkiewicz sam biegał z piłką, było trochę bałaganu, ale dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Gdyby Rukh strzelił gola, gdy Matkiewicz stracił piłkę, nie byłoby tak fajnie. Trzeba grać od pierwszej do ostatniej minuty.
- Sądząc po sposobie, w jaki świętowałeś, czy nadal masz energię po meczu?
- Nie, ale kiedy jesteś szczęśliwy, adrenalina zaczyna działać. Po końcowym gwizdku nie byliśmy tak szczęśliwi na boisku, po prostu padliśmy na murawę. Było bardzo gorąco, dawno nie graliśmy w takim upale. A w szatni podszedł do nas prezes, podziękował nam razem ze sztabem trenerskim, włączyła się muzyka i zaczęliśmy świętować.
- Co dokładnie powiedział prezes klubu i trenerzy?
- To była miła rozmowa. Kiedy się wygrywa, można długo rozmawiać, ale po porażkach chce się milczeć (uśmiech). Dzisiaj były urodziny Ozymaja i wszyscy mu gratulowaliśmy - prezes, sztab trenerski i drużyna. Gerich wrócił po poważnej kontuzji i prawie półrocznej przerwie i zdobył bramkę prawie w pierwszym ataku. Jemu również pogratulowaliśmy. To pokazuje, że mamy drużynę. To był piąty gol, ale biegaliśmy i byliśmy szczerze szczęśliwi z powodu naszego partnera.