Pomocnik Kryvbasu Jihad Bizimana opowiada o swojej drużynie, jej trenerze Jurij Vernydubie i mistrzostwach Ukrainy.
- Czy Kryvbas miał realne szanse na zdobycie mistrzostwa w tym sezonie?
- W stu procentach. Ale niestety nie udało nam się zdobyć złotych medali. Cóż, jest to dla nas doświadczenie. Wierzę, że w przyszłym sezonie Kryvbas pokaże jeszcze lepszy futbol i ponownie powalczy o pierwsze miejsce.
- Yurii Vernydub jest mentorem dla wszystkich legionistów Kryvbasu. Jaką osobą jest w Twoich oczach?
- Yurii Mykolaiovych jest niezwykle silnym trenerem i dobrym człowiekiem. Dla każdego z nas jest drugim ojcem. Czasami potrafi być dla nas surowy, ale to normalne. Kiedy nie rozmawiamy o piłce nożnej, rozumiem, że daje rady jak ojciec. W pełni mu ufam, doceniam go i szanuję. To bardzo fajny facet.
- Jesteś pierwszym Rwandyjczykiem na mistrzostwach Ukrainy. Jesteś dumny z tego faktu?
- Tak i jestem z tego bardzo dumny. Myślę, że przeszedłem do historii. W końcu wszyscy następni Rwandyjczycy tutaj na Ukrainie nigdy nie będą pierwsi. Jestem niesamowicie szczęśliwy z tego powodu.
- Kto był najsilniejszym przeciwnikiem, z którym grałeś na mistrzostwach Ukrainy?
- Nie mogę wyróżnić żadnego indywidualnego gracza, żebym mógł powiedzieć, wow... Ale mogę wyróżnić mecz. Był to mecz u siebie w pierwszej rundzie przeciwko Rukhowi (porażka 1-3 - red.). Naprawdę trudny mecz dla mnie i drużyny. Lubiłem tego przeciwnika.
- Kto według Ciebie jest najsilniejszym zawodnikiem w Kryvbasie?
- Wszyscy prezentują wysoki poziom. Siłą Kryvbasu jest to, że wszyscy jesteśmy różni. Ale jesteśmy jedną drużyną i razem osiągamy wspólny cel.
- Co ogólnie zaskoczyło Cię w mistrzostwach Ukrainy?
- Zaskoczyło mnie podejście do zawodników. Są tutaj bardzo szanowani i doceniani. Chciałbym również zwrócić uwagę na doskonałe warunki treningowe. Kryvbas ma świetne zaplecze. Szczerze mówiąc, kiedy byłem w Belgii, spodziewałem się tutaj gorszych warunków, ale teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że tak nie jest. Wszystko jest zupełnie inne niż się spodziewałem.
Pavlo Klymenko