Vitaliy Kvartsyanyi: "Sudakov! Jesteś zawodnikiem drużyny narodowej, zobacz gdzie trafiasz!".

2024-07-05 20:01 Legendarny ukraiński trener Vitalii Kvartsianyi opowiedział o swojej podróży na Euro 2024 w ramach delegacji UAF. ... Vitaliy Kvartsyanyi: "Sudakov! Jesteś zawodnikiem drużyny narodowej, zobacz gdzie trafiasz!".
05.07.2024, 20:01

Legendarny ukraiński trener Vitalii Kvartsianyi opowiedział o swojej podróży na Euro 2024 w ramach delegacji UAF.

Vitaly Kvartsyanyi

- Vitalii Volodymyrovych, jakie są Twoje wrażenia z Niemiec? Mówimy o wielkim futbolu, przede wszystkim...

- Normalne wrażenia(śmiech). Oczywiście chciałem, żeby nasza drużyna poszła dalej... Coś nie wyszło. Powiedzmy, że próbowaliśmy, ale... Wszyscy spodziewali się, że bazując na potężnym potencjale, który prawdopodobnie istniał i istnieje, drużyna wyjdzie z grupy w pierwszej ósemce. Ale to się nie udało. Najgorsze było to, że na początku zagraliśmy fatalnie przeciwko Rumunom. Dziennikarze pytali mnie o to, a ja powiedziałem: pierwszy mecz będzie najważniejszy! Jeśli wygramy, przejdziemy dalej. Nawet remis dałby nam wielką szansę. Ale 0-3 jest bardzo trudne... Więc ostatecznie nie wyszło. Niestety. Bo wiele osób, w tym ja, uważało, że reprezentacja ma szansę na bardziej pozytywny występ na Euro 2024... Wierzmy, że w kolejnych mistrzostwach Niebiesko-żółci dojdą jak najbliżej finału.

- Wiadomo, że masz talent do wyszukiwania piłkarskich talentów... Można wymienić ogromną liczbę zawodników, których, jak to obrazowo ująłeś, "kupiłeś za miskę zupy", a oni wyrośli na piłkarzy reprezentacji narodowej! Kogo zaprosiłby Pan do podstawowego składu reprezentacji kraju na kolejne mecze Niebiesko-Żółtych, oprócz tych, którzy grali w Niemczech?

- Trudno od razu odpowiedzieć (pauza)... Najwyraźniej trener Serhii Rebrov wybrał najlepszych z tych, którzy są teraz dostępni. Być może powinniśmy zwrócić uwagę na Danylo Bezkorovainyiego, ale nie ma on jeszcze odpowiedniego doświadczenia w grze na tak poważnym poziomie międzynarodowym, poza tym był kontuzjowany i "wypadł" na prawie rok. Dlatego nie sądzę, aby Serhii Rebrov wziął któregokolwiek z zawodników, którzy zagraliby lepiej niż obecni reprezentanci... Może popełnił błąd przy wyjściowym składzie lub zmianach, może gdzieś zawiodła go intuicja, może ostatni mecz towarzyski z reprezentacją Mołdawii ostudził wszystkich? Swoją drogą, Mołdawianie pozwolili Ukraińcom robić na boisku co tylko chcieli. Z jednej strony ten mecz dał wszystkim zawodnikom szansę sprawdzenia się na boisku i to dobrze. Z drugiej strony, spłatał nam okrutnego figla: straciliśmy koncentrację na kolejny mecz. Dlatego harmonia w określaniu taktyki na mecz z Rumunami nie zadziałała... Teraz jestem przekonany, że Serhii Rebrov zrobiłby wszystko inaczej, ale nie można niczego cofnąć... Wiesz, kiedy masz 25 zawodników, nie jest łatwo wybrać 11 z nich. A kiedy masz tylko 11 głównych graczy i bardzo krótką ławkę, koncentrujesz się tylko na nich i stymulujesz najlepsze cechy każdego z nich i wszystkich razem... W każdym razie nie widzę, kto mógłby wzmocnić obecną reprezentację Ukrainy. Nie było kogo zabrać do Niemiec. Żadnych obrońców, pomocników, napastników. A nasza pozycja bramkarza jest prawie bez zarzutu.

- Nawet Andrij Łunin, który trzykrotnie spudłował przeciwko Rumunom?

- To utalentowany piłkarz, ale po prostu nie wszedł do gry, jak to się mówi. To bardzo utalentowany bramkarz, gra na poważnym poziomie, ale ten mecz nie należał do niego.

- A mecz z Belgami? Jak wytłumaczyć tak dużą liczbę obrońców, obecność dwóch napastników i bardzo mało ludzi w środku pola?

- Tak zdecydował główny trener. Choć oczywiście z doświadczenia wyniku tamtego meczu wynika, że mogliśmy postąpić inaczej. Oczywiście brakowało nam wykwalifikowanego gracza w środku pola, więc napastnicy byli czasami na "diecie głodowej". Ale musieliśmy wygrać, remis nie był wystarczająco dobry! Może wystarczyłoby trzech obrońców, najwyżej czterech! Tak, bali się grubego Lukaku. Ale nasz Oleksandr Svatok całkowicie go "wyłączył"! I biegał wokół naszej bramki jak sierota na dzikiej północy... Musieliśmy więc podejmować ryzyko, nie bać się pierwszej bramki. Nie tylko ze Słowakami tak się stało, nie tylko wygraliśmy, ale wygraliśmy! Chociaż, gdyby Fortuna była po naszej stronie, wygralibyśmy z Belgami!

- Świeży Rusłan Malinowski zdobył bramkę bezpośrednim strzałem z rzutu rożnego!

- A Georgii Sudakov w końcówce meczu? Jesteś zawodnikiem drużyny narodowej, zobacz gdzie trafiasz! W takich momentach koncentracja na wyniku powinna być maksymalna! Na 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry wszystko może być rozstrzygnięte... Spójrz, gdzie uderzasz: w lewy róg, w prawy, a najlepiej pod poprzeczkę! Dlaczego nie tylko piłkarze reprezentacji, ale i innych klubów zapomnieli jak się uderza w poprzeczkę? Nie pamiętam, którzy piłkarze trafiali w ten sposób. Przypomina mi się tylko Roman Yaremchuk, który po błędzie obrońcy strzelił lewą nogą. Gdyby więc Heorhii Sudakov strzelił pod poprzeczkę, żaden belgijski bramkarz nie złapałby piłki... Cóż, jest jak jest. Niczego nie można zmienić. Musimy popracować nad zwiększeniem koncentracji każdego zawodnika.

- A co sądzisz o długich podaniach w środku boiska, toczeniu piłki do obrońców i bramkarza?

- Były momenty, kiedy po prostu nie było takiej potrzeby. Piłka nożna jest teraz dynamiczna i przy każdej okazji trzeba grać do przodu, a nie w poprzek boiska lub do tyłu. W przeciwnym razie pomocnicy podają piłkę do siebie nawzajem, potem do obrońcy, a następnie do bramkarza i wszystko trzeba zaczynać od zera... Ta arytmia do przerwy, którą stosują wszystkie drużyny grające z obrony, nie prowadzi do niczego dobrego. I dlaczego zapomnieli o podstawowym aksjomacie sukcesu w piłce nożnej: każdy atak musi zakończyć się strzałem na bramkę przeciwnika? Zamiast odwracać się plecami do bramki i grać aż do bramkarza... Owszem, zmniejsza to ryzyko straty piłki, ale w ten sposób nie da się wygrać. W piłce nożnej trzeba podejmować ryzyko. Niedawno oglądałem dokument o starszym pokoleniu "gwiazd". Otóż na czele ataku Jozsef Szabo nie podawał do tyłu do Walerija Woronina, a ten nie podawał piłki do Alberta Szesternowa... Było odwrotnie, a wszystko kończyło się strzałem na bramkę. Albo jak ostro grało legendarne Dynamo Kijów, gdy w ataku był jeszcze Walerij Łobanowskij? Teraz jest tak samo: nacisk kładzie się na atak, na zwycięstwo. Sekwencja powinna logicznie kończyć się realizacją działań taktycznych i technicznych. Arytmia, która nie dodaje ostrości atakowi i nie zmusza przeciwnika do popełniania błędów, nie zadziała.

- Jest jasne, w jakim nastroju wróciłeś z Niemiec do rodzinnego Łucka... A jakie były Twoje emocje, gdy dowiedziałeś się, że znalazłeś się w oficjalnej delegacji Związku Piłki Nożnej Ukrainy na finały Euro 2024? Czy to naprawdę uznanie Twojego wielkiego wkładu w rozwój ukraińskiej piłki nożnej, która wyszkoliła całą galaktykę zawodników reprezentacji narodowej, czy to tylko zbieg okoliczności?

- Wszystkim członkom Komitetu Wykonawczego UAF ogłoszono, że każdy, kto zgodnie z prawem może bez przeszkód podróżować za granicę, ma prawo wejść w skład delegacji. Wielu, nawiasem mówiąc, nie pojechało. I tak się złożyło, że ja, jako przedstawiciel wołyńskiej piłki nożnej, miałem prawo i chęć pojechać do Niemiec. Co też uczyniłem.

- Czy podróżowałeś na własny koszt, czy finansował to UAF?

- Cała delegacja pojechała na koszt Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej, zajął się tym jego szef Andrij Szewczenko. Wszystko było zorganizowane w najdrobniejszych szczegółach i na najwyższym poziomie! Nawet kierowcy byli bardzo profesjonalni! Ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się skład delegacji. Dowiedzieliśmy się wiele o kwestiach związanych z piłką nożną i po prostu szczerze porozmawialiśmy. To bardzo ważne!

- W Niemczech było wiele znanych osób, ale Wołyniaków najbardziej interesował Oleg Łużnyj, który był kapitanem waszej drużyny w Torpedo Łuck...

- Oleh Romanovych został przewodniczącym Komitetu Zawodowej Piłki Nożnej UAF. Oczywiście często rozmawialiśmy. W końcu łączy nas wołyński futbol! Szczególnie aktywnie rozmawialiśmy, gdy Andrij Szewczenko zebrał nas przed meczem z Belgią, aby omówić sposoby na zwycięstwo naszej drużyny nad tym trudnym przeciwnikiem...

- Sam wielokrotnie wspominałeś o wołyńskim futbolu! Zastanawiam się więc, kiedy Crusaders, jako profesjonalny klub, ponownie wyjdą na murawę stadionu Avangard w Łucku na oficjalny mecz, po tym jak powstali z popiołów?

- Mam nadzieję, że pojawi się jakaś niezwykła sytuacja i wszystko zmieni się na lepsze... Teraz nasza inicjatywa jest bardzo ograniczona, ponieważ władze, jak nam powiedziano, zajmują się tylko sprawami wojskowymi. Zwróciliśmy się do szefa regionalnej administracji wojskowej Jurija Pohulyayko, przewodniczącego rady regionalnej Hryhorija Nedopada i burmistrza Ihora Polishchuka, który jest bardzo pozytywnie nastawiony do piłki nożnej... Powiem tak: szukamy wykwalifikowanych inwestorów. Obecnie na Wołyniu ta kwestia jest głęboko zamknięta z powodu stanu wojennego.

- Ale w innych regionach, w tym w sąsiednich regionach zachodniej Ukrainy, drużyny przetrwały!

- W jakiś sposób udało im się szybko dostosować do dramatycznej zmiany sytuacji. Znaleźli się ludzie, którzy mogli i chcieli sprawdzić się w wielkim futbolu. I robili to za przyzwoleniem władz państwowych. Dlatego my, grupa entuzjastów, pracujemy niestrudzenie. Wierzę, że prędzej czy później wszystko zmieni się na lepsze. Nie sądzę, by władze zainicjowały odrodzenie profesjonalnego futbolu w regionie. Raczej zrobią to sami zawodnicy, trenerzy, działacze piłkarscy, przedstawiciele poważnego biznesu... Musimy trochę poczekać. Jesteśmy tego świadomi, więc nie psujemy cienkiej linii relacji z władzami i nie przekraczamy jej. Priorytetem jest zapewnienie maksymalnej zdolności obronnej Ukrainy!

- Ogólnie rzecz biorąc, to dobrze, że profesjonalna piłka nożna została zachowana na Ukrainie, ponieważ dzięki temu nasza reprezentacja narodowa mogła się rozwijać...

- A patriotyczna reakcja Ukraińców na dotarcie Niebiesko-żółtych do finału Euro 2024 również wzmocniła patriotycznego ducha naszego narodu! Teraz mamy nadzieję na udane występy drużyny olimpijskiej, przed nami nowe odpowiedzialne i ciekawe turnieje, w tym na poziomie klubowym.

- Może Wołyń powinien pójść za przykładem "klubu ludowego" Veres (Równe)? Wyemitować akcje, a każdy patriota wołyńskiej piłki nożnej wpłaci co najmniej tysiąc lub kilkaset hrywien i klub będzie miał "ludowe" pieniądze?

- To nie jest sposób na rozwiązanie problemu teraz. To nie jest rok 1989, kiedy stworzyliśmy pierwszy samowystarczalny klub piłkarski i kiedy wszystkie organizacje, instytucje i przedsiębiorstwa regionu szczerze go wspierały, a partia i związki zawodowe kontrolowały go i zapewniały. I że przez trzy lata byliśmy zwolnieni z płacenia podatków, a klub stworzył wiele spółdzielni, które zarabiały na jego rzecz. Klub z powodzeniem sprzedawał bilety na mecze, organizował loterie, szył stroje piłkarskie na sprzedaż, a nawet miał wypożyczalnię filmów... Kolejnym etapem była sprzedaż zawodników do innych klubów. Drużyna żyła pod wodzą Romualda Łysana przez sześć miesięcy! Potem Liubomyr Vovchuk został sprzedany do lwowskich Karpat, a my dostaliśmy kolejny zasób...

Teraz jest inaczej. Wojna trwa. A priorytetem jest praca nad zapewnieniem armii wszystkiego, czego potrzebuje. Przede wszystkim wszyscy potrzebujemy zwycięstwa nad rosyjskimi okupantami na polu bitwy!

Olha Danyliuk

RSS
Aktualności
Loading...
Пополнение счета
1
Сумма к оплате (грн):
=
(шурики)
2
Закрыть
Używamy plików cookie, aby zapewnić Ci więcej opcji podczas korzystania ze strony Ok