Znany ukraiński dziennikarz Mykola Neseniuk poświęcił post na Facebooku Euro 2024, które po raz drugi odbędzie się w Niemczech.
W tym roku turniej finałowy Mistrzostw Europy w piłce nożnej po raz drugi odbędzie się na niemieckich boiskach. Po raz pierwszy miało to miejsce 36 lat temu w ówczesnych Niemczech Zachodnich. Niemcy Wschodnie były wówczas okupowane przez Związek Radziecki, gdzie stacjonowało kilkaset tysięcy radzieckich żołnierzy.
Jak się później okazało, Euro 88 było ostatnim europejskim finałem, w którym zagrała drużyna ZSRR. W tamtym czasie składała się ona niemal w całości z Ukraińców - Bałtacha, Kuzniecow, Ratz, Biełanow, Bezsonow, Demjanenko, Protasow, Łytowczenko, Mychajliczenko, Zawarow... Oczywiście wszyscy im kibicowaliśmy. Była to prawdopodobnie najsilniejsza drużyna w historii naszej byłej ojczyzny, która przegrała dopiero w finale. Ale nie o tym chcę dziś pamiętać, ale o tym, że ówczesny finał piłkarski był dla nas jak przebywanie na innej planecie.
Oglądając w telewizji trybuny stadionu w Monachium, które były całkowicie pomarańczowe od koszulek reprezentacji Holandii (to właśnie wtedy wśród kibiców rozpoczęła się moda chodzenia na mecze piłkarskie w stroju swojej drużyny), nawet nie marzyliśmy, że będziemy mogli wyjechać za granicę i oglądać piłkę nożną jak inni Europejczycy. Dlaczego o tym nie pomyśleliśmy? Wtedy nie zadawaliśmy takich pytań. Teraz tysiące kibiców z Ukrainy mogłoby swobodnie podróżować do Niemiec na Euro 2024. Ale nie mogą z powodu wojny. Wschodnia część Ukrainy, podobnie jak wschodnia część Niemiec, jest okupowana przez wroga. Będziemy musieli czekać i mieć nadzieję, że Ukraina ponownie zagra w kolejnym europejskim finale w Niemczech!
I nie tylko zagra, ale odniesie zwycięstwo, tak jak w 1988 roku. Chcę wierzyć, że wtedy nic nie stanie na przeszkodzie, aby nasi kibice tam pojechali. Niestety, nie wiemy, co dokładnie zapamiętają z Euro 2024...
Mykola NESENYUK