Taras Mykhavko, obrońca Dynama Kijów i reprezentacji Ukrainy U-19, wypowiedział się na temat startu Euro 2024 (U-19) (przypomnijmy, w pierwszym meczu turnieju Niebiesko-żółci zremisowali z Irlandią Północną - 0:0), atmosfery w drużynie pod wodzą Dmytro Mykhailenko i własnej kariery.
- Taras, po pierwsze, jak się czujesz i jaki masz nastrój, ponieważ cała nasza drużyna poświęciła dużo energii i emocji na Irlandczyków Północnych. Jak przebiega twoja rekonwalescencja?
- Dziękuję, oczywiście czułem pewne zmęczenie, ale sztab trenerski i sztab reprezentacji robią wszystko, aby pomóc zawodnikom jak najszybciej wrócić do zdrowia. Nie ma zbyt wiele czasu między rundami, ale mamy wszystko zaplanowane. Musimy podejść do drugiego meczu w pełnej gotowości, wiedząc wszystko o naszych przeciwnikach. Dmytro Mykhailenko przywiązuje dużą wagę do analizy.
- A propos rywali. Norweskie drużyny narodowe mogą być bardzo interesujące w młodzieżowych kategoriach wiekowych, więc przykładem są Mistrzostwa Świata U-20 2019, kiedy Erling Hollande otworzył się w twoim wieku. Co już wiesz o swoich najbliższych przeciwnikach?
- Sztab trenerski dostarcza nam wszystkich niezbędnych informacji. Mogę powiedzieć, że udało nam się obejrzeć trochę meczu otwarcia Norwegii. Widzieliśmy, że ta drużyna całkiem nieźle walczyła z Włochami. Wyszli nawet na prowadzenie. Na Mistrzostwach Europy nie ma słabych przeciwników. Wiemy, że Norwegowie mają wysokiej jakości zawodników, są wśród nich reprezentanci znanych na całym świecie klubów i czołowych mistrzostw. Szanujemy więc naszego najbliższego rywala.
- Czy to nie wstyd zakończyć taki mecz jak z Irlandią Północną remisem? Ukraina miała przewagę 18:4 w strzałach ogółem i 10:2 w strzałach na bramkę...
- Muszę powiedzieć, że wiedzieliśmy, że będzie taki poziom rywalizacji. Rozumieliśmy, jak gra Irlandia Północna. Przygotowywaliśmy się do tego na spotkaniach i treningach. Ale, jak widać, reprezentacja Ukrainy dała z siebie wiele, stworzyła, moim zdaniem, bardzo dobre szanse pod bramką przeciwnika - po prostu nie udało im się ich wykorzystać. Moim zdaniem mieliśmy szansę wygrać ten mecz, nasza drużyna bardzo się starała i stworzyła wiele sytuacji. Mieliśmy pecha. Po prostu nie weszło. Postaramy się wdrożyć pracę, którą wykonaliśmy w następnych rundach.
- Czy masz poczucie, że to ostatni turniej Euro 2024? Pod względem poziomu gry, organizacji, poczucia odpowiedzialności...
- Absolutnie. Mamy wielu chłopaków, którzy grali już na dorosłym poziomie. Są też legioniści. Jednak wszyscy zdecydowanie się zgadzają: dobry poziom turnieju, dobrzy rywale. Wiemy, że w turnieju grają zawodnicy z czołówki Championship, których wycenia się na 10 milionów euro i więcej. Chłopaki z AC Milan, PSG, Valencii i wielu innych znanych klubów. Rozgrywki pokazują również, że przeszło przez nie osiem drużyn, które są naprawdę warte uwagi, nie przez przypadek.
Dobrze sobie radzimy, mamy dobre warunki do pracy. Teraz chłopaki, którzy grali więcej z Irlandczykami z Północy mieli szansę bardziej się zregenerować. Staramy się wykorzystać szansę, aby pokazać poziom naszego futbolu, przypomnieć światu o Ukrainie, że jesteśmy w stanie wojny - reprezentujemy nasz naród, a nie tylko gramy dla siebie.
- W poprzednich latach twoi rówieśnicy czasami budzili się sławni po takich turniejach, a niektórzy z nich dostawali fajne kontrakty za granicą po Młodzieżowych Mistrzostwach Europy. Nie ciąży na tobie presja, by to zrozumieć?
- Wręcz przeciwnie. Oczywiście rozumiemy, że na mistrzostwa Europy przyjeżdżają skauci z całego świata, że eksperci kalkulują i analizują każdy mecz. Ale to nie zmienia naszego nastroju i zadań - musimy pokazać wszystko, co potrafimy i wypełnić postawione przed nami zadania.
- Który z zawodników naszej reprezentacji najbardziej zasługuje na zainteresowanie zagranicznych skautów?
- Trudne pytanie (uśmiech). Wszyscy nasi zawodnicy są dobrzy i konkurencyjni. Wymienię Matvii Ponomarenko, było o nim tak dużo w prasie, że myślę, że skauci również będą go obserwować.
- We wstępnym zgłoszeniu było sześciu zawodników Dynama. Jak szybko znaleźliście porozumienie z pozostałymi zawodnikami?
- Szczerze mówiąc, nie mieliśmy nawet takich problemów. Chłopaki, którzy grają w UPL znają się od dawna - spotykaliśmy się nie raz, nawet jako rywale, ale jednak. Legioniści to też dobre chłopaki, szybko dołączyli do drużyny. Czyli atmosfera w naszej reprezentacji jest dobra, wszyscy się ze sobą komunikujemy, jesteśmy przyjaciółmi. Łączy nas wspólny cel - wszyscy zawodnicy są profesjonalistami, więc wiemy, po co tu jesteśmy.
- Masz legionistów, a wśród nich jest Christian Shevchenko, syn prezydenta UAF i zdobywca Złotej Piłki. Czy z nim, zawodnikiem Chelsea i Watfordu, również można się normalnie porozumieć?
- Dlaczego nie? Christian jest wspaniałą osobą i dobrym piłkarzem. Jest bardzo towarzyski i zorientowany na zespół. Na pierwszym obozie treningowym było trochę trudno, ponieważ nie mówił tak dobrze po ukraińsku. Ale w porządku, poprawiliśmy trochę jego angielski (uśmiech) . Teraz nie ma żadnych problemów, nawiązaliśmy świetną komunikację. Christian został dobrze przyjęty w drużynie i nawiązał świetne relacje z nami wszystkimi.
- Kiedy Christian grał w poprzedniej młodzieżowej grupie wiekowej, Andrij Szewczenko odwiedził go w rundzie elitarnej. Czy teraz czekasz na wizytę legendy?
- Nie wiem na pewno, z tego co słyszałem, Andrija Mykołajewicza nie było na meczu otwarcia. Jeśli znajdzie okazję, by pojawić się na naszych meczach, będziemy bardzo szczęśliwi.
- 2024 to rok twojego przełomu. Debiut w pierwszej drużynie klubowej Dynama, występ w turnieju finałowym Mistrzostw Europy. Kiedy poczułeś, że w Twojej karierze nastąpił znaczący zwrot? Kiedy po raz pierwszy rozmawiałeś o tym z Ołeksandrem Szowkowskim?
- Było to poprzedzone wieloma wydarzeniami. Na początku grałem w drużynie młodzieżowej, w rzeczywistości spędziłem całą pierwszą połowę sezonu 2023/24 w mistrzostwach UPL U-19. Ale Mircea Lucescu zaczął również angażować mnie w treningi pierwszej drużyny, a Oleksandr Shovkovskyi rozmawiał ze mną tam.
- Co zapamiętałeś z rozmowy z głównymi trenerami Dynama, Lucescu i Shovkovskym?
- To są momenty pracy, które trzeba wziąć pod uwagę. Trenerzy nie tylko coś mówią, ale widzą, co można poprawić. Jestem im bardzo wdzięczny za szansę w mojej karierze, za zaufanie i możliwość sprawdzenia się. Wspierali mnie, mówili jak grać lepiej w tym czy innym momencie.
- Twój debiut przeciwko Metalistowi 1925 musiał być dla Ciebie niezapomnianym momentem?
- Tutaj muszę podziękować sztabowi trenerskiemu: oczywiście rozumiałem, jak ważna jest dla mnie ta chwila, byłem trochę zdenerwowany, ale nie było nerwowości ani, co więcej, paniki. Dostałem jasne wymagania dotyczące gry, wyjaśniono mi, jak postępować z tym przeciwnikiem. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że przede wszystkim drużyna wygrała mój debiutancki mecz. To było dla mnie najważniejsze.
- Garmash zadebiutował wtedy dla Charkowa. Jak się grało przeciwko legendzie Dynama?
- Oczywiście, to było bardzo interesujące! Denys jest graczem na wysokim poziomie z dużym doświadczeniem. Pamiętam, jak się zachowywał, jak przyjmował piłkę, strzelił gola w swoim debiucie. Dla mnie każdy mecz UPL jest teraz pouczający i interesujący.
- Ogłoszę teraz liczby, które będą przyjemne dla każdego obrońcy. W czterech z ośmiu meczów z twoim udziałem w lidze Dynamo nie straciło bramki. Czy jesteś zadowolony ze swoich osobistych wyników?
- Nie mam prawa być. Kiedy grasz dla takiej drużyny jak Dynamo Kijów, masz najwyższe cele na każdy mecz. Jest wielu zawodników, wszyscy są wyszkolonymi, wysoko wykwalifikowanymi graczami. Jestem bardzo zadowolony słysząc te liczby, ale oznaczają one, że mogę zrobić jeszcze więcej dla drużyny i poprawić swoje wyniki w przyszłości.
- Jesteś więc w swojej pierwszej drużynie klubowej Dynama. Kto zrobił na tobie największe wrażenie?
- Nawet nie wiem... Dołączyłem do drużyny stosunkowo niedawno, są to dla mnie wielkie autorytety. Doświadczenie naszych czołowych graczy jest bardzo duże, jestem zainteresowany rozmową z każdym, pytaniem ich o coś.
- W większości przypadków byłeś najmłodszy w linii defensywnej. Kto sprawiał ci najwięcej problemów, kto mógł dać ci najwięcej?
- Ale każdy z nas ma swoje zadanie do wykonania. Ja na przykład grałem tylko z Bushchanem w bramce. Jeśli Heorhii coś powie, nie ma się z czym kłócić - mówi wszystko poprawnie. Gra czasami wymaga krzyków i emocjonalnych podpowiedzi, aby szybciej się komunikować. O wszystkim decydują ułamki sekund, a teraz kibice wracają na trybuny, dzięki Bogu, więc trzeba być słyszanym.
Jestem wdzięczny za wszystkie komentarze w tej sprawie, nie czuję się urażony, a wręcz przeciwnie, biorę wszystko pod uwagę. Dynamo potraktowało mnie bardzo dobrze i nie chcę zawieść drużyny.
- Jeśli sporządzimy klasyfikację opartą wyłącznie na meczach z 2024 roku, Dynamo zajmuje pierwsze miejsce z 41 punktami. Postęp w trakcie sezonu jest naprawdę imponujący. Jakie to uczucie od środka?
- Oczywiście jest taka inspiracja, uniesienie z faktu, że drużyna robi postępy. My też to czujemy.
- Czy w kolejnym sezonie kibice mają prawo i powód oczekiwać czegoś więcej niż drugiego miejsca?
- W Dynamie inaczej się nie da. Tutaj zadania są tylko maksymalne. Oczywiście zespół będzie walczył tylko o najwyższe lokaty.
- Jak odebrałeś transfery z lata 2024 roku? "Zeszłego lata Dynamo podpisało kontrakt tylko z tobą, a nawet wtedy przybyłeś jako wzmocnienie drużyny młodzieżowej. A teraz mamy Pikhalionoka, Rubchynskyiego, Bragaru, Peikrishviliego, Ceballosa...
- Oczywiście, to są dobrzy zawodnicy. Pikhalonok jest świetnym graczem w UPL, zdobył też medale i jest powoływany do reprezentacji. Bragaru i Rubchynskyi to zawodnicy z doświadczeniem. Zapoznamy się również z legionistami i im również życzymy sukcesów i dobrego wkomponowania się w nasz zespół.
- Na środek obrony przybył Kolumbijczyk Seballos, ale jednocześnie jeden z waszych zawodników, Syrota, odszedł na wypożyczenie do Maccabi. Jakie są Twoje wrażenia odnośnie Bryana i rywalizacji w obronie?
- Jeśli chodzi o Ceballosa, to kiedy przybył, ja już przygotowywałem się do wyjazdu na zgrupowanie reprezentacji. Tak naprawdę odbyliśmy razem tylko jedną sesję treningową. Ogólnie nasza obrona jest dobra i konkurencyjna. Nikt nie może być z góry pewny, że będzie miał zagwarantowane miejsce w pierwszej drużynie. Każdy musi dawać z siebie wszystko przez cały czas, aby zasłużyć na treningi.
- To proste pytanie: "Czy Dynamo jest teraz silniejsze?
- Mam nadzieję, że tak. Zdobywamy wiedzę i umiejętności z każdą sesją treningową, każdym obozem treningowym.
- Czy UPL stała się silniejsza, biorąc pod uwagę utratę legionistów, ale także pojawienie się nowych pretendentów do medali - takich jak Kryvbas, Polissia czy Rukh?
- Moim zdaniem UPL to dobra rywalizacja. Widać, że co roku pojawiają się ciekawi młodzi zawodnicy. Jest mniej legionistów, tak, ale w większości są to też jakościowi gracze. Najważniejsze, że jest rywalizacja na wszystkich poziomach, że nikt nie ma gwarancji, które miejsce zajmie. Tak, na Ukrainie jest wojna, która wpływa na gospodarkę i życie ludzi we wszystkich aspektach. I oczywiście na piłkę nożną. Ale jestem wdzięczny Siłom Zbrojnym Ukrainy za to, że możemy grać w piłkę nożną. Nasze kluby i drużyny narodowe starają się osiągać dobre wyniki w tym czasie, aby zwrócić uwagę na Ukrainę.
- Porozmawiajmy o tobie. Roman Mykhailiv, wieloletni mecenas Lwowskiego FC, który połączył kilka pokoleń i pomógł im przejść do dorosłej piłki nożnej, powiedział o tobie, że masz duży potencjał i możesz błyszczeć na więcej niż jednej pozycji. Proszę o więcej szczegółów. Gdzie udało Ci się spróbować swoich sił na boisku?
- Dziękuję za te słowa. Naprawdę grałem w wielu miejscach. W młodości próbowałem swoich sił jako napastnik, w środku pola. W U-19 grałem jako przytrzymujący pomocnik. Próbowałem grać na lewej obronie. Raz, w meczu towarzyskim, ustawiono mnie na środku obrony, a potem obserwowano mnie w tym charakterze przez kolejne 1-2 mecze - i w ten sposób ustalono dla mnie tę pozycję.
- Gdzie gra ci się najciekawiej?
- Odpowiem w banalny sposób: tam, gdzie drużyna potrzebuje mnie do gry, aby mieć ciągłą praktykę gry i pozostać poszukiwanym.
- Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną? Jesteś pierwszym piłkarskim pokoleniem w swojej rodzinie, czy kontynuujesz dynastię?
- Nie, moi rodzice nie grali w piłkę nożną, chociaż wspierali mnie w moim hobby, za co jestem im wdzięczny. Pochodzę ze wsi Dobrohostiv, powiat Drohobycz, obwód lwowski (miejsce urodzenia wielkiego ukraińskiego nauczyciela i promotora sportu Iwana Boberskiego - red.). W mojej wiosce nie było szkoły sportowej ani drużyny, w której mógłbym trenować w tym wieku, więc musiałem pojechać do Drohobycza. Nie zawsze się udawało.
Tak się złożyło, że grałem w turnieju w Truskawcu dla FC Stebnyk i zostałem tam zauważony i zaproszony przez selekcjonera Skały (jak nam powiedziano, był to Jewhen Kamiński - red.). Trenowałem tam, a następnie otrzymałem zaproszenie do FC Lwów. W ten sposób stopniowo się rozwijałem.
- Kiedy byłeś jeszcze kapitanem drużyny młodzieżowej, zacząłeś występować w głównej drużynie Lwów. Jak to się potoczyło? Kto pomógł ci w rozwoju?
- Jestem bardzo wdzięczny wszystkim trenerom, z którymi miałem szczęście pracować w Skale, Lwowie i Dynamie. W naszej dziecięcej i młodzieżowej piłce nożnej. We Lwowie zaangażował mnie Taras Hvozdyk i wiele się nauczyłem. Następnie Jurij i Roman Hdanskyi byli trenerami w moim klubie. Zacząłem angażować się w pierwszą drużynę klubową pod wodzą Oleha Duluba i zadebiutowałem, gdy Anatolii Bezsmertnyi już pracował.
- Na Twoich oczach PFC Lwów oddał ducha. Jakie były wtedy Twoje wrażenia?
- Przygnębiające. Jestem wdzięczny klubowi za to, co dla mnie zrobił. Los zetknął mnie z wieloma wspaniałymi ludźmi - zarówno ze strony zarządu, trenerów, jak i zawodników.
- Czy grając w pierwszej drużynie Dynama i w reprezentacji na Mistrzostwach Europy byłeś gwiazdą?
- Nie, zdecydowanie nie chodzi o mnie. Cenię sobie przyjaźń, pamiętam wszystkich, z którymi zaczynałem, z którymi przyjaźnię się od dzieciństwa. Utrzymuję kontakt z chłopakami, ze wszystkimi miałem dobre relacje. Vitaliy Mykhailiv, Bohdan Bidzinsky, Vladyslav Herich, Yuriy Mykhailiv - oni wszyscy mnie wspierają, jestem z nimi w kontakcie. Tak, Lwów przestał grać w UPL, ale chłopaki nadal grają. Gerich i ja trafiliśmy do Dynama, pozostali grają w innych klubach. Życzę im wszystkim sukcesów.
- W tamtym czasie mówiło się, że Preston North End jest zainteresowane Gericiem, a Sunderland Tobą. Dlaczego trafiłeś do Dynama?
- Osobiście marzyłem o grze dla Dynama. Oczywiście widziałem w tym świetne perspektywy sportowe.
- Nie nudzisz się w Kijowie po Lwowie, Drohobyczu i Dobrohostowie?
- Myślę, że już się zadomowiłem. To wspaniałe miasto. Stolica Ukrainy. Co jeszcze mogę dodać?
- Przejdźmy do obowiązkowych, choć banalnych pytań. Na co wydałeś swoją pierwszą pensję?
- Prawdopodobnie na buty.
- Jakie lubisz?
- Nike Air Zoom Mercurial.
- Jaką muzykę preferujesz? Co obecnie gra w szatni młodzieżowej reprezentacji Ukrainy?
- Tylko nasza narodowa muzyka. Jest teraz wiele dobrych ukraińskich piosenek. Słucham tylko ich. A przed meczami nasza drużyna słucha tego samego, co wszyscy nasi ludzie.
- Czy w drużynie młodzieżowej poświęcasz się tak jak w reprezentacji - śpiewaniu piosenek?
- Nie, nie ma czegoś takiego.
- A gdyby było, to kto byłby najlepszym piosenkarzem?
- Matvey Ponomarenko! On jest najlepszym piosenkarzem, jakiego mamy.
- Kim są twoi ulubieni zawodnicy - zarówno na twojej pozycji, jak i ogólnie?
- Wśród obrońców bardzo lubię Niemców - Antonio Rudigera (Real Madryt) i Nico Schlotterbecka (Borussia Dortmund). Jeśli chodzi o piłkarzy w ogóle, to lubię Leo Messiego.
- Szkoda, że nie spotkaliście się w Paryżu, na Igrzyskach Olimpijskich. Gdybyś grał tam przeciwko Messiemu, co byś mu powiedział?
- Och, to byłoby dla mnie święto! Niestety, Leo również nie jedzie na Igrzyska Olimpijskie. Co by powiedział? Poprosiłby o koszulkę!
- To wyjątkowy rok dla piłki nożnej na Ukrainie: Mistrzostwa Europy wśród 17-latków, 19-latków, dorosłych i po raz pierwszy w historii Igrzyska Olimpijskie. Dlaczego nasi 17-latkowie i dorośli odpadli tak wcześnie w pierwszych turniejach?
- Trudno powiedzieć. Oczywiście wspieramy wszystkie nasze drużyny narodowe i oczekiwaliśmy lepszych wyników.
Moim zdaniem nasza reprezentacja w meczach ze Słowakami i Belgami udowodniła, że jest w stanie. Trudno było przewidzieć, że pierwszy mecz odegra tak dużą rolę. I nawet w meczu z Rumunami nie wszystko było takie jasne, a były fragmenty gry, w których nikt nie uwierzyłby w 0-3. Nawet nie wiem, jak to się stało. To było bardzo rozczarowujące.
To będzie dobra lekcja dla wszystkich, moim zdaniem nasza reprezentacja zasłużyła na występ nie gorszy niż w poprzednim turnieju finałowym, jeśli chodzi o jej potencjał.
- Więc co to znaczy: straszna wojna, kryzys, ale piłka nożna wciąż żyje na Ukrainie, jeśli dodamy cztery duże turnieje do naszego kalendarza w ciągu roku?
- Mamy wielu utalentowanych piłkarzy we wszystkich kategoriach wiekowych. Ogólnie rzecz biorąc, wszędzie jest wybór i konkurencja. Dlatego uważam, że sukcesy zagraniczne Dowbyka, Cygankowa, Zinczenki, Mykolenki, Zabarnyja nie są przypadkowe i każdy chce osiągać takie wyniki jak oni, dorównywać naszym czołowym zawodnikom.
- Irlandia Północna, Norwegia, potem Włochy. Czy kibice powinni oczekiwać czegoś lepszego niż 0-0?
- Zrobimy wszystko, aby tak się stało!
- Niestety, wielu obywatelom Ukrainy za granicą, w tym dzieciom, nie żyje się dobrze. Czy mieliście wsparcie w meczu otwarcia przeciwko gospodarzom turnieju?
- Tak! Słyszeliśmy Ukraińców, nasi rodacy podeszli do nas. Staramy się grać jak najlepiej, bo rozumiemy, jak bardzo Ukraina tego teraz potrzebuje.
Kirill Parshakov