Stefan Reshko: "Musimy wygrać z Partizanem!".

Dziś w Lublinie Dynamo Kijów rozegra swój pierwszy mecz w obecnym losowaniu Ligi Mistrzów. W ramach drugiej rundy kwalifikacyjnej drużyna Ołeksandra Szowkowskiego spotka się na Arenie Lublin ze srebrnym medalistą, serbskim Partizanem Belgrad. Drużyna Dynama spotkała się z tym przeciwnikiem już dwukrotnie w swojej historii - w Pucharze Mistrzów 1976/1977 i Lidze Europy 2017/2018. UA-Football poprosił jednego z uczestników, kijowskiego obrońcę Stefana Reshko, o przypomnienie perypetii z pierwszej z tych konfrontacji.

Stefan Reschko

- Co pamiętasz z meczów przeciwko Partizanowi we wrześniu 1976 roku?

- Wygraliśmy 3-0 u siebie i 2-0 na wyjeździe. Nie baliśmy się, ale szanowaliśmy przeciwnika, ponieważ Partizan był wówczas jednym z najlepszych klubów w Jugosławii. A jugosłowiański futbol był znany w Europie na wysokim poziomie. Kiedy wygraliśmy pierwszy mecz w Kijowie trzema bramkami, byliśmy spokojni, gdy dwa tygodnie później jechaliśmy do Belgradu. Jechaliśmy tam, aby wygrać i awansować do kolejnej rundy rozgrywek. Mimo to byliśmy gotowi na poważny mecz, podczas którego 70-tysięczny stadion krzyczał i ryczał - tamtejsi kibice są dość gorący. "Partizan to dobra drużyna, ale dla nas też byli dobrą drużyną (uśmiech). "Dynamo udowodniło to na stadionie w Belgradzie, strzelając dwie bramki. To pokazuje nie tyle słabość Partizana, co siłę Dynama. Tak więc łączny wynik 5-0 w obu meczach wymownie pokazał, że przewaga była po naszej stronie.

- Sądząc po wynikach w obu meczach, Dinamo Belgrad nie sprawiało szczególnych problemów?

- Nie. Myślę, że wszystko rozstrzygnęło się w Kijowie. Po zwycięstwie 3:0 dobrze rozpoczęliśmy mecz rewanżowy. Mając taką przewagę bramkową, można bez obaw wyruszyć w drogę. I to nie tylko do Jugosławii, ale także do Holandii czy Niemiec. Nawet teraz ta przewaga pozwala nam być spokojniejszymi przed drugim meczem.

- W meczu u siebie z Partizanem w bramce Dynama zagrał Mychajło Moskalenko, dla którego tamten mecz był jedynym występem w europejskich pucharach w karierze. Pamiętają go tylko skrupulatni kibice z doświadczeniem....

- Tak, pamiętam go - wysoki i chudy bramkarz. Dobry facet, który był dublerem Jewhena Rudakowa. Wtedy Zhenya wygrywał zawody i grał dobrze. Moskalence trudno było więc rywalizować z Rudakowem. Ale nie pamiętam, dlaczego nie było go w bramce w meczu w Kijowie. Musiał być kontuzjowany. Jeśli chodzi o Moskalenkę, to w pierwszym meczu z Partizanem zagrał dobrze. Co więcej, w Kijowie drużyna z Belgradu nie była w stanie zbyt wiele zaatakować. Ogólnie rzecz biorąc, bramkarzom łatwiej jest grać u siebie. Ale w drugim meczu w Belgradzie Rudakov pojawił się w kadrze i stał się najlepszym w naszej drużynie. Uratował nawet rzut karny.

- Wasza drużyna spotkała się z Partizanem zaledwie półtora miesiąca po powrocie z Igrzysk Olimpijskich w 1976 roku, gdzie mimo brązowego medalu występ uznano za nieudany i doprowadzono do konfliktu z Dynamem Kijów...

- Dokładnie tak się stało. Musieliśmy grać w Belgradzie krótko po nieporozumieniu z trenerami Dynama Kijów. Lobanovskyi i Bazylevych "trochę nas pojechali" w tamtym czasie, co do tego doprowadziło. Powiedzieliśmy wtedy, że gdyby Dynamo, jako część drużyny olimpijskiej ZSRR, musiało grać w NRD po naszych jesiennych meczach z Partizanem i greckim PAOK-iem (pokonaliśmy ich również 4-0 i 2-0 w sumie), na pewno nie byłoby porażki 1-2! Odpoczywaliśmy po wygórowanych obciążeniach, poza tym z drużyny odszedł Bazylevych, a program treningowy został odwołany. A Łobanowski zaczął traktować ten proces inaczej. Tak więc pod koniec sezonu 1976 piłkarze Dynama zbliżyli się do swojej optymalnej formy. Mecze z Partizanem były pierwszymi sukcesami na drodze do udanego sezonu 1977. Choć naszej drużynie nie udało się awansować do finału Pucharu Mistrzów, przegrywając z Borussią Mönchengladbach w meczu finałowym (1:0 i 0:2), to i tak udało nam się zadowolić kibiców - zostaliśmy mistrzami ZSRR.

- Jakie cechy serbskich piłkarzy wyróżniłbyś?

- Są indywidualnie silni pod względem technicznym. Jugosłowiańska technika była już lepsza niż w wielu krajach Europy Wschodniej - u Polaków, Czechów, Rumunów. A ich "fizyka" była w porządku. Jugosławia zawsze miała utalentowanych zawodników. Jednym z nich był Dragan Djajic z Red Star, który grał w reprezentacji przez półtorej dekady. W tamtym czasie był jednym z najlepszych napastników w Europie. Ogólnie rzecz biorąc, jugosłowiański, a teraz serbski futbol, ma wiele zalet. I należy to wziąć pod uwagę.

- Czy serbski futbol zmienił się od tamtego czasu?

- Tak naprawdę nie śledzę rozwoju serbskiego futbolu. Zwłaszcza teraz. Mogę jednak powiedzieć, że na Mistrzostwach Europy w Niemczech Serbowie wypadli słabo. W przeciwieństwie do ostatnich czterech dekad ubiegłego wieku, kiedy sport w ogóle, a piłka nożna w szczególności, były na wysokim poziomie w Jugosławii. Jugosłowiańscy piłkarze grali dla czołowych europejskich klubów, takich jak Real Madryt. Grali także we Francji, Włoszech, Belgii i innych krajach. W tamtym czasie możliwe było przeniesienie się z Jugosławii, gdzie panowała demokracja i większa swoboda, do klubów biorących udział w różnych mistrzostwach Europy. Ale w ZSRR był na to surowy zakaz.

- Jakie są Twoje oczekiwania wobec dzisiejszego meczu w Lublinie?

- Musimy wygrać! Właśnie przypomniałeś nam o naszym zwycięstwie nad Partizanem w 1976 roku. Jeśli więc obecni piłkarze Dynama przeczytają o zwycięstwach swoich poprzedników, może to być dla nich dobry przykład i wzór.

Viacheslav Kulchytskyi

0 комментариев
Komentarz