Były zawodnik reprezentacji Ukrainy Wołodymyr Mykytyn ocenił poczynania piłkarzy Polesia we wczorajszym przegranym 0:2 meczu ze słoweńską Olimpią w drugiej kolejce Ligi Konferencyjnej.
- Szczerze mówiąc, jestem rozczarowany poczynaniami drużyny z Żytomierza. Ostatnio eksperci i dziennikarze mówili w swoich komentarzach, że Polesie jest trzecią siłą w ukraińskim futbolu, ale wciąż jest bardzo daleko od tego statusu.
- Co najbardziej nie podobało ci się w grze Polesia w Lublanie?
- Przede wszystkim brak jasnego planu na grę. Nie widziałem, w jaki sposób goście mogliby przeciwstawić się gospodarzom, których akcje były wyrównane, widać było wychodzenie z obrony i przechodzenie do akcji ofensywnych. I dobrze, że Polischuk tylko dwa razy spudłował.
- Może nadmierna ekscytacja wynikała z faktu, że był to debiut Polesia w europejskich rozgrywkach?
- Nie sądzę, bo w składzie Polesia nie brakowało zawodników z międzynarodowym doświadczeniem, mam na myśli Hucułaka, Mychajliczenkę, Sarapija. Jednak, co dziwne, niczym się nie wyróżniali, a co więcej, to dzięki ich bierności Słoweńcy zdobywali bramki.
- Inny doświadczony gracz Polesia , Budkivskyi, również nie był widoczny na boisku.
- Pylyp jest groźny pod bramką przeciwnika, a wczoraj był na głodowej diecie. Przyjezdni nie tylko oddawali mało celnych strzałów, ale także nie mieli zbyt wielu podań z flanki.
- Co najgorsze, w doliczonym czasie gry Polischuks nie wykorzystał kontrataku Olimpiyi i po raz drugi uległ rywalowi.
- To jest właśnie ten przypadek, kiedy na ratunek rzucono duże siły, a wszystko skończyło się w niewoli. 0-2 to nie porażka, ale bardzo trudno jest odzyskać taką przewagę. I na podstawie wczorajszego meczu trudno powiedzieć, co musi się wydarzyć, by za tydzień Polissia wzięła rewanż z odpowiednim dorobkiem punktowym. Czy jest nadzieja na powrót zawieszonych Babenki i Kushnirenki? Życzymy im powodzenia, ale Olimpiya też postara się czymś zaskoczyć ekipę Polissy.
Oleg Didukh