Maksym Melnyczenko: "Odwiedziliśmy Muzeum Titanica w Belfaście...".

Kapitan młodzieżowej reprezentacji Ukrainy Maksym Melnyczenko w wywiadzie dla strony internetowejklubu Karpaty podsumował występ Niebiesko-Żółtych na Euro 2024 U-19.

Maxim Melnichenko

- Maksym, emocje związane z Mistrzostwami Europy nieco opadły. Jak oceniasz drużynę?

- Myślę, że końcowy wynik nie jest zły. Wykonaliśmy przynajmniej zadanie. Chcieliśmy jednak więcej.

- Jakie zadanie mieliście przed rozpoczęciem turnieju?

- Chcieliśmy zakwalifikować się do Mistrzostw Świata, które odbędą się w przyszłym roku. Aby to zrobić, musieliśmy wyjść z grupy. Jeśli chodzi o cele na Mistrzostwa Europy, to marzyliśmy o zwycięstwie. W półfinale zasłużyliśmy na więcej, ale to się zdarza, taki jest futbol.

- Wracałeś do Lwowa z Volodymyrem Yezerskyim i musieliście mieć czas, aby szczegółowo omówić Euro?

- Tak, mieliśmy. Ogólnie na turnieju Wołodymyr Iwanowycz pomagał przede wszystkim w kwestiach związanych z akcjami defensywnymi. Ma duże doświadczenie i wiedzę. Prawidłowe ustawienie, gra z przeciwnikiem - Yezersky wykonał ogromną pracę, podobnie jak cały sztab trenerski.

- Emocjonalny Wołodymyr Iwanowycz uzupełniał spokojniejszego Dmytro Mychajlenkę. Czy oni są jak dobrzy i źli policjanci?

- Mają różne style zarządzania drużyną, ale działa to równie dobrze. Zarówno Mykhaylenko, jak i Yezerskyi mogą być jednocześnie dobrymi i złymi policjantami.

- Mikhailenko przypomniał, że po meczu z Francją w półfinale zawodnicy mieli łzy w oczach.

- "To było zdecydowanie bardzo rozczarowujące. Przestaliśmy walczyć o krok w kierunku finału. Jak powiedziałem, sam mecz też nie był zły. Ukraina mogła pokusić się o więcej. Teraz emocje opadły i stopniowo przestawiamy się na pracę w klubach.

- O losach finału zadecydował jedyny gol Valentina Atangana z rzutu rożnego. Wydawało się, że nie da się go zatrzymać.

- Nawiasem mówiąc, nie skupialiśmy się na tym gościu. Był po prostu jednym z tych zawodników, którzy standardowo trafiają do cudzych bramek. Być może nasza uwaga nie skupiła się na Atanganie również dlatego, że nie jest on grenadierem. Jego średni wzrost to pewnie 175-176 centymetrów. Ale jak on skakał! I strzelił dla nas bramkę.

- W ostatnich minutach tamtego meczu kamera uchwyciła twój dialog z Francuzem Elie Krupą. O czym rozmawialiście?

- Francuski napastnik właśnie wszedł jako zmiennik, minęła minuta i powiedział mi: "Macie bardzo dobry zespół. Bardzo trudno jest grać przeciwko wam". Odwzajemniłem się i pochwaliłem Francję: "Wy też macie świetną drużynę". Prowadziłem już podobne dialogi, ale były one bardziej kontrowersyjne i dotyczyły sprzeczności na boisku.

- Jesteś dobrze znanym, wszechstronnym zawodnikiem, który może występować zarówno na środku obrony, jak i w obronie. Podczas Euro pokazałeś to po raz kolejny. Gdzie jednak czujesz się bardziej komfortowo?

- W pierwszych dwóch meczach Ukraina ogólnie grała dobrze w obronie. Nie pozwoliliśmy naszym przeciwnikom na stworzenie szans i nie straciliśmy bramki. Czuję się jednak lepiej na środku boiska i uważam, że pozycja full-backa jest mi bliższa. Kiedy dowiedziałem się, że zagram tam przeciwko Francuzom, byłem bardzo szczęśliwy. Na środku musiałem dużo biegać, ale lubię takie funkcje.

- Byłeś jednym z trzech graczy z pola, którzy rozegrali wszystkie mecze bez zmian.

- Nie czułem się zmęczony. Po pierwsze, mieliśmy dobrą regenerację. Ponadto byliśmy lepsi od Francuzów, ponieważ mieliśmy dzień odpoczynku. Uważam, że z każdym meczem byliśmy coraz lepsi fizycznie.

- We wszystkich meczach wyprowadzałeś swoich kolegów na boisko z opaską kapitana. Czy miałeś jakieś dodatkowe obowiązki?

- Poza boiskiem nie ma nic nadzwyczajnego - wszyscy są tam równi, nie stwarza to żadnych przewag ani dodatkowych obowiązków. A podczas meczu dużo podpowiadam i zarządzam formacjami drużyny. Dużo rozmawiam i pomagam wskazówkami.

- Z kim najbardziej się przyjaźnisz?

- Dobrze dogaduję się ze wszystkimi, ale trochę więcej komunikuję się z kolegami z drużyny Dnipro-1: Vladyslavem Krapyvtsovem i Ramikiem Hajiyevem.

- Prasa dużo pisała o napastniku Christianie Shevchenko. Co sądzisz o następcy piłkarskiej legendy?

- Kiedy Christian został powołany po raz pierwszy, było to trochę niezwykłe, ponieważ nie mówił po ukraińsku. Ale teraz wszystko jest w porządku. Christian to fajny facet, dobry piłkarz. Starał się jak każdy inny, ciężko pracował. Myślę, że bardzo szybko zaadaptował się w drużynie, ponieważ czuł wsparcie każdego z nas.

- Mistrzostwa Europy to szybki turniej, ale wciąż mieliśmy wystarczająco dużo wolnego czasu. Jak go wypełniliście?

- Przede wszystkim format turnieju zobowiązuje do szybkiej regeneracji. Nie ma zbyt wiele czasu między meczami, więc nie chcesz przeciążać się aktywnymi zajęciami. Relatywnie rzecz biorąc, nie można wybrać się na długi spacer po mieście. Zawsze trzeba być jak najlepiej przygotowanym. Zazwyczaj spędzaliśmy czas w hotelu, rozmawiając i grając w gry. Jeśli chodzi o moje zainteresowania, to kiedyś dużo czytałem, teraz czytam trochę mniej.

- Gospodarzem turnieju była Irlandia Północna. Co sądzisz o tym kraju?

- Przede wszystkim chciałbym wspomnieć o klimacie. Przeważnie jest tam deszczowo i ponuro... Jednocześnie to zaleta dla piłkarzy, bo nie ma upałów, są komfortowe warunki do gry. Jeśli chodzi o sprawy pozapiłkarskie, to pamiętam wycieczkę - odwiedziliśmy Muzeum Titanica w Belfaście.

- Kolejną cechą Euro jest wsparcie ukraińskich kibiców.

- Było to szczególnie odczuwalne podczas meczu z Francuzami. W fazie grupowej graliśmy w Larne na mniejszym stadionie, a półfinał odbył się na Windsor Park w Belfaście. Wydawało się, że gramy gdzieś w Kijowie lub Lwowie. Trybuny wspierały nas równie gorąco jak w domu.

- W mediach społecznościowych co jakiś czas pojawiały się klimatyczne filmiki z obozu drużyny. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie piosenki w autobusie. Kto był odpowiedzialny za muzykę?

- Zazwyczaj za muzykę odpowiada osoba, która jest w nastroju po zwycięstwie. Przed meczem Gennadiy Synchuk lub Ramik Hadzhiev zagrali coś własnego.

- Markijan Bakus był bardzo energiczny . Czy bramkarz Rukh jest głównym żartownisiem drużyny?

- O tak, Markijan idealnie wkomponował się w drużynę. Zawsze wspierał chłopaków i pomagał im. Backus nie grał na boisku, ale miał bardzo duży wkład w ogólny sukces. Żartowaliśmy, że mamy dobrego toastmastera (uśmiech).

- Po długiej nieobecności wróciłeś do Lwowa.

- Zaraz po przyjeździe rozmawiałem z głównym trenerem. Nie mogę się doczekać pełnego powrotu do treningów. Mam tydzień przed rozpoczęciem sezonu, aby się zaangażować. Mogę powiedzieć, że bardzo mi się tu podoba. "Karpaty to kosmos w kontekście stworzonych warunków. Baza, boiska, obsługa - wszystko jest na najwyższym poziomie.

- Po pożegnaniu z Dnipro-1 miałeś różne opcje. Z kim konsultowałeś swoją przyszłość?

- Z moimi rodzicami. Nawiasem mówiąc, radzili mi przenieść się do Karpatów. Jednak ostateczna decyzja należała do mnie. Uważam, że ten krok jest bardzo ważny i właściwy dla mojej kariery.

- Twoi rodzice nie są bezpośrednio zaangażowani w sport?

- Nie, nie są. Mój tata pracuje jako kierowca, a mama w jednym z przedsiębiorstw w Odessie.

- Czy w którymś momencie zapisali cię na piłkę nożną?

- Ojciec przyprowadzał mnie na lekcje za rękę. Chociaż sam go o to poprosiłem. Byłem po prostu ciekawy. Chciałem poczuć, jak to jest grać w piłkę nożną. Z czasem zacząłem robić postępy, ciągnęło mnie do tego. Chodziłem też na stadion jako widz. Pamiętam silną drużynę Chornomorets, która grała w europejskich rozgrywkach. Moimi ulubionymi zawodnikami w drużynie Romana Hryhorczuka byli Frank Ja Jaejo i Cito Riera.

- Po rodzimym Chornomoretsie grałeś w Dnipro-1.

- Poszedłem tam w wieku 16 lat. Było mi łatwo, ponieważ przenosiłem się do Dnipro z kilkoma kolegami z drużyny Chornomorets. Szybko się zaadaptowaliśmy i zaangażowaliśmy. Czas mijał i zadebiutowałem dla Dnipro w Premier League.

- Jurij Maksymow dał ci tę szansę.

- Każdy trener daje ci nową wiedzę i zmienia twoje spojrzenie. To nowe uczucia, emocje i wyzwania. Maksymov nie jest wyjątkiem. Dużo rozmawiał z nami, młodymi chłopakami. Czułem zaufanie, trener pozwolił nam przejść do podstaw. To było interesujące.

- Teraz masz nowe wyzwanie i nowy cel - spełnić się w Karpatach?

- Tak, to zadanie na najbliższe lata. Chcę grać konsekwentnie w drużynie i pomagać Karpatom. Marzę o sukcesach z moją nową drużyną.

Komentarz