Mykola Neseniuk: "Czas na profesjonalistów!".

Znany ukraiński dziennikarz Mykola Neseniuk poświęcił post na Facebooku psychologii byłych i obecnych piłkarzy.

Nikolay Nesenyuk

Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, miałem dziesięć lat. Oglądałem mecz drużyny piłkarskiej Horyń z trybun drewnianego stadionu, a blondwłosy zawodnik z numerem 2, który biegał na prawej flance obrony, rzucał się w oczy. Nazywał się Wołodymyr i poznaliśmy go osobiście dużo później - ja byłem już po trzydziestce, a on po czterdziestce. Stało się to na meczu piłki nożnej, a potem kilkakrotnie spotykaliśmy się w różnych miejscach - nasze miasto jest małe.

Kiedyś powiedziałem mu, że pamiętam go jako piłkarza. Volodya, który w tamtym czasie był menedżerem średniego szczebla w firmie spożywczej, natychmiast pogrążył się we wspomnieniach, jakby znów był tym blond młodzieńcem, który biegał po boisku wiele lat temu. Powiedział, że był wtedy niesamowicie szczęśliwy! Rzeczywiście, dlaczego wiejski chłopak z Polesia nie miałby być szczęśliwy, kiedy został zaproszony do regionalnego centrum, aby grać w piłkę nożną, otrzymał miejsce w akademiku, pensję w wysokości stu rubli, mundur i trzy posiłki dziennie! Opowiedział mi, jak podróżowali autobusem PAZ, małym autobusem, który kursował głównie na wiejskich trasach, na mecze oddalone o ponad 1500 kilometrów. W tym czasie w ukraińskiej "klasie B", w której grał "Goryń", było kilkanaście drużyn z Doniecka, Makijiwki, Komunarska, Kramatorska... Drużyna z Równego jeździła tam przez dwa tygodnie, przemieszczając się od miasta do miasta, nocując w "hotelach" z toaletą na końcu korytarza. Takich wyjazdów było nawet kilkanaście w sezonie! Ciężarówka PAZ mogła pomieścić czternastu zawodników, dwóch trenerów, lekarza i administratora. To było wszystko! Nie było fizjoterapeutów, masażystów, trenerów przygotowania fizycznego, trenerów bramkarzy, analityków i tak dalej. Co ciekawe, na mecze tej drużyny chodziło więcej ludzi niż na mecze naszych dzisiejszych "klubów Premier League".

W tamtych czasach Volodya powiedział mi o wiele więcej o piłce nożnej. I chociaż nie był ostatnim człowiekiem w mieście, mogłem powiedzieć, że szczerze tęsknił za tymi latami, kiedy trząsł się na twardym siedzeniu ciężarówki PAZ, jadąc na kolejny mecz piłkarski w nowym mieście. Myślę o tych historiach za każdym razem, gdy słyszę, jak obecni zawodnicy i trenerzy narzekają na sześcio- lub siedmiogodzinne podróże autobusem, które muszą znosić, i jak to męczy drużynę i uniemożliwia im granie najlepiej jak potrafią. Prawdopodobnie jest to prawda. Czasy szczęśliwych wiejskich chłopców grających w piłkę za grosze minęły bezpowrotnie. Czas na profesjonalistów!

Mykola NESENYUK

Komentarz