Ukraiński trener Yuriy Gura, który wiosną stanął na czele najbardziej utytułowanego mołdawskiego klubu Tiraspol "Sheriff", opowiedział o trzymiesięcznym okresie pracy w tym klubie. 48-letni specjalista podzielił się swoimi wrażeniami na ten temat zaraz po powrocie z Tyraspolu do Ukrainy.
- "Oficjalnie objąłem prowadzenie Sheriffa na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu 2023/24, - mówi Jurij Gura, - chociaż zacząłem przygotowywać drużynę rundę wcześniej, przed domowym meczem o mistrzostwo z "Milsami" 4 maja. W tym meczu nie byłem jeszcze na ławce trenerskiej, oglądałem mecz z trybun. Potem był okres poza sezonem, w którym nasza drużyna rozegrała serię meczów kontrolnych, które miały na celu przygotowanie do startu Ligi Europy. W pierwszym dwumeczu z azerską "Zirą" udało nam się przejść dalej dzięki udanym rzutom karnym, ale kolejny przeciwnik, szwedzki "Elfsborg", był znacznie silniejszy, blokując nam drogę w turnieju.
- Kiedy dowiedziałeś się o przejściu na emeryturę?
- Następnego dnia po zwycięstwie u siebie w inauguracyjnej rundzie mistrzostw nad "Dacią" z Buiucani - 2:0. Zostałem zaproszony na spotkanie z zarządem i poinformowany o tej decyzji. Rozstaliśmy się z Sheriffem po dżentelmeńsku, podając sobie ręce i życząc powodzenia.
- Czy rezygnacja była dla Ciebie zaskoczeniem?
- Właściwie to tak. Chociaż wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Ale tak czy inaczej, okres, który spędziłem w Sheriffie, stał się bardzo poważnym doświadczeniem. Gra w Lidze Europy jest wiele warta. Jest wiele wrażeń z udziału w turnieju Pucharu Europy. I to nie tylko pod względem piłkarskim, ale ogólnie. Zobaczyłem na przykład znacznie odnowione Baku, które przypomina prawdziwą metropolię. Podróż do Szwecji, gdzie spotkaliśmy się z Elfsborgiem, również była niezapomniana. Byłem pod wielkim wrażeniem infrastruktury, organizacji obiektów piłkarskich i gry tego klubu. Jest więc co wspominać.
- W ciągu trzech miesięcy musiałeś wyrobić sobie zdanie na temat poziomu mołdawskiego futbolu. Jaki on jest?
- Mogę powiedzieć, że ukraińskie mistrzostwa są znacznie silniejsze.
- Czy spotkałeś jakieś znane osoby w Mołdawii?
- Tak, Denisa Dedechko. Kiedyś grał w Aleksandrii, a teraz broni barw Zimbru. Miło było go zobaczyć, gdy Sheriff spotkał się z Kiszyniowem pod koniec ostatnich mistrzostw i w meczu kontrolnym. Co prawda Denis ma szacowny wiek jak na standardy piłkarskie (ma 37 lat - przyp. red.), ale jest jednym z czołowych zawodników mistrzostw Mołdawii.
- Co sądzisz ogólnie o Mołdawii, a w szczególności o Tyraspolu?
- Nie widziałem dużej różnicy między Ukrainą a Mołdawią, ponieważ jest tam teraz wielu Ukraińców. To było dość interesujące i jednocześnie przyjemne dla mnie. W samym Kiszyniowie ludność mówi bardziej po mołdawsku lub rumuńsku, ale w Tyraspolu, w sąsiednich naddniestrzańskich miastach i wioskach, często słyszy się ukraiński. Wydaje mi się, że Ukraińcy stanowią tam większość. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, ponieważ region ten ściśle graniczy z Ukrainą. Od dawna jest tam mieszanka krwi, więc nic dziwnego, że w Tyraspolu często słyszę Surzhik. Podobnie jak w naszym regionie Odessy czy w moim regionie Kirowohradu.
- Co Cię uderzyło podczas pobytu w Naddniestrzu?
- Wiele rzeczy. Odwiedziłem legendarną twierdzę Bender, gdzie ostatnie lata swojego życia spędził hetman Iwan Mazepa, który przebywał tam wraz ze zbiegłym szwedzkim królem Karolem XII po jego klęsce w bitwie pod Połtawą. W tej samej twierdzy po śmierci Mazepy pierwszą konstytucję Ukrainy podpisał nowy hetman wojsk zaporoskich Filip Orlik. Można sobie wyobrazić historyczną wartość tego dokumentu. Wrażenia po wizycie w twierdzy Bender, po której odbyła się ciekawa wycieczka, pozostały niezapomniane. Odwiedziłem również klasztor Kitskan, gdzie zgromadzono wiele relikwii, w szczególności srebrny krzyż z pozłacanym krzyżem z częścią Życiodajnego Krzyża Pańskiego. Byłem również mile zaskoczony tradycjami mołdawskich i naddniestrzańskich producentów żywności.
Kiedy spróbowałem napojów wytwarzanych zgodnie z normą państwową, znanych od czasów starożytnych - "Crème Soda", "Lemoniada", "Tarhun", "Buratino", byłem naprawdę zachwycony. Przypomniały mi smak mojego dzieciństwa. Próbowałem też mołdawskiego wytrawnego wina robionego w domu - bardzo mi smakowało. A także słynne koniaki Tiraspol z fabryki "Kvint". Nie myśl jednak, że pojechałem do Tyraspola, by pić je przez trzy miesiące(śmiech).
Yuri Ostroumov