Znany ukraiński dziennikarz Mykola Nesenyuk poświęcił post na Facebooku nowemu formatowi Ligi Mistrzów.
Nowy format Ligi Mistrzów, który nie jest łatwy do zrozumienia dla niewtajemniczonych, nie wyłonił się tylko z wolnej wyobraźni urzędników Europejskiej Unii Piłkarskiej. UEFA liczy pieniądze, starając się sprzedać każdy mecz tego turnieju po jak najwyższej cenie. W ostatnich latach stawało się to coraz trudniejsze, ponieważ coraz większa przepaść między dwoma tuzinami superklubów a resztą europejskich drużyn piłkarskich sprawiła, że niegdyś intrygujące turnieje grupowe stały się zbyt przewidywalne - dwóch zwycięzców każdej z ośmiu grup można było niemal bezbłędnie zidentyfikować jeszcze przed rozpoczęciem turnieju. Oznaczało to, że rozgrywki grupowe stawały się coraz mniej interesujące i atrakcyjne dla widzów, a tym samym dla sponsorów.
Były dwa wyjścia. Albo pozostawić te same piętnaście do dwudziestu znanych, najbogatszych superklubów w Lidze Mistrzów, tworząc tym samym "superligę", o której bogacze piłki nożnej mówią już trzecią dekadę, albo wymyślić coś nowego. Tym nowym był system "szwajcarski", znany od ponad stu lat system rozgrywek szachowych, który pozwala na dziesięciorundową rywalizację z dowolną liczbą uczestników. Zgodnie z systemem szwajcarskim, każda kolejna runda obejmuje mecze najsilniejszych z najsilniejszymi, co zwiększa zainteresowanie rywalizacją i sprawia, że końcowy wynik jest dość sprawiedliwy.
Mądrzy ludzie z UEFA postanowili więc wykorzystać to doświadczenie. Jednocześnie nie zastanawiali się, dlaczego nikt nigdy nie zorganizował rozgrywek piłkarskich według systemu szwajcarskiego. Bo gdyby tak było, zdaliby sobie sprawę, że szachistom łatwo jest usiąść przy innym stole następnego dnia i zagrać z przeciwnikiem, którego wybrali wczoraj. Z drugiej strony mecz piłki nożnej wymaga wielu dni przygotowań, które obejmują nie tylko gotowość stadionu oraz dostępność transportu i hoteli dla uczestników. Kibice muszą przyjechać i wziąć udział w meczu, a tę podróż lub wycieczkę muszą zaplanować z wyprzedzeniem. Przerwa między meczami Ligi Mistrzów wynosi od ośmiu do czternastu dni, a to za mało czasu, by rozkręcić całe przedsiębiorstwo z tysiącami pracowników i milionami klientów, jakim jest każdy (!) mecz tego turnieju.
Kiedy wszystko stało się jasne, było już za późno, by odmówić przejścia na nowy format. To nie są mistrzostwa Ukrainy, których zasady można zmieniać niemal bezboleśnie co tydzień - Liga Mistrzów jest warta miliony! Dlatego zdecydowaliśmy się na obecny format, który w rzeczywistości nie ma już żadnych zalet systemu szwajcarskiego. Bo co jest najważniejsze w systemie szwajcarskim? W każdej rundzie grają sąsiedzi w tabeli - najsilniejsi z najsilniejszymi, przeciętni z przeciętnymi, słabi ze słabymi. A co nam dało skomplikowane komputerowe losowanie? Każdy z faworytów i tak zagra trzy lub cztery mecze ze słabszymi z natury przeciwnikami, z którymi jest niemal skazany na wygraną. Tak jak to było w starych zasadach rozgrywek grupowych, gdzie te same trzy lub cztery mecze były nieciekawe dla superklubów, ich kibiców i sponsorów.
Czy więc warto było robić to wszystko, organizować turniej, którego nie da się zrozumieć bez butelki? Myślę, że było warto: próba wprowadzenia szwajcarskiego futbolu do Ligi Mistrzów jeszcze bardziej przekona wszystkich, że "superliga", o której mówi się od tak dawna i która z pewnością przyniesie o rząd wielkości więcej pieniędzy, nie ma alternatywy. Niestety, na pewno nas tam nie będzie. A w obecnej Lidze Mistrzów nasz reprezentant nie może spodziewać się niczego poważnego, poza wygraniem jednego lub dwóch meczów.
Mykola NESENYUK
Просто статтю потрібно повністю прочитати , а не перше і останнє речення.