PortalSbirnarozmawiał z Arsenijem Batagovem, zawodnikiem młodzieżowej reprezentacji Ukrainy i nowym zawodnikiem Trabzonsporu. Piłkarz mówił o drużynie Unaia Melgosa, swojej przeprowadzce do Turcji i nie tylko.
- Arsenii, drużyna młodzieżowa wygrała osiem z ośmiu meczów w kwalifikacjach do Euro 2025. Co jest główną siłą tej drużyny?
- Przede wszystkim mamy bardzo utalentowanych zawodników. Ale na boisku dużo pracujemy zespołowo, dobrze się rozumiemy i mamy zgraną drużynę. Każdy tutaj walczy dla swoich kolegów z drużyny.
- We wrześniu drużyna Unaia Melgosa wygrała dwa mecze z Serbią (2-1) i Irlandią Północną (2-1). Wszystko zaczęło się jednak od kontrowersyjnego gola przeciwko nam. Czy gol strzelony przez Serbów był uzasadniony?
- Zawodnik drużyny przeciwnej przeszkadzał Ruslanowi Neshcheretowi. Nie jestem pewien, ale może gdyby był VAR, bramka mogłaby zostać anulowana.
Zawsze trudno jest stracić bramkę, zwłaszcza gdy jest to gol z rzutu karnego. Ale ta piłka dała nam trochę rozpędu. Potem zaczęliśmy lepiej kontrolować piłkę i ogólnie grać lepiej. W tym momencie drużyna nie wpadła w dołek, a wręcz przeciwnie.
- Mecz z Serbią był nominalnie meczem u siebie i odbył się w towarzyskim meczu Ukrainy z Łotwą. Czy czułeś, że nasza drużyna była drużyną gospodarzy?
- Tak. Pod względem atmosfery był to mecz domowy. Wiele osób przyszło nas wspierać i dopingować. Po meczu ludzie podchodzili i robili sobie zdjęcia. Można powiedzieć, że po meczu zorganizowaliśmy też sesję autografów (uśmiech). Robiliśmy zdjęcia przez około 15 minut.
Rzecz w tym, że było dużo dzieci. Przyjechało kilka drużyn dziecięcych z Czernihowa, więc udało nam się trochę porozmawiać z młodszym pokoleniem.
- W lipcu wziąłeś udział w Igrzyskach Olimpijskich. Czego oczekiwałeś od tego turnieju?
- Chciałem przynajmniej wyjść z grupy (reprezentacja Ukrainy zajęła tam trzecie miejsce - przyp. autora). Ale nasz kwartet był bardzo silny. Maroko (2:1) i Argentyna (0:2) były najlepszymi drużynami, które twierdziły, że wygrają turniej. Potem zobaczyliśmy, jak dobrze zagrały w play-offach.
Jeśli chodzi o mecz otwarcia z Irakiem, to mieliśmy w nim trochę pecha. Mieliśmy wiele szans, ale niestety nie udało nam się ich wykorzystać i ostatecznie mecz potoczył się tak, a nie inaczej.
- Wiele mówiło się o przygotowaniach drużyny Ruslana Rotana i problematycznym składzie. Co sądzisz o tych rozmowach?
- Moim zdaniem do Francji pojechali silni ludzie. Dlatego nie wierzę, że gdyby pojechali tam inni zawodnicy, wynik byłby inny.
- Czego zabrakło w meczu z Irakiem (1-2)? W transmisji telewizyjnej wydawało się, że po pierwszym golu twoja drużyna potrzebowała czasu, aby dojść do siebie. A potem padł drugi gol...
- Być może nie byliśmy wystarczająco przygotowani psychicznie. Po rzucie karnym i przed drugim golem Iraku minęło tylko trochę czasu. Myślę, że drużyna była trochę zdezorientowana. Zawsze jest źle, gdy masz szanse na atak, ale nie strzelasz gola, a potem tracisz bramkę z półdystansu. To zawsze wpływa na morale zawodników.
- Gdybyśmy mieli okazję zagrać z iracką drużyną olimpijską dziesięć razy, ile z nich wygrałaby Ukraina?
- W dziewięciu (uśmiech). Ten mecz przegraliśmy.
- Po turnieju pojawiły się opinie, że dojście do playoffów będzie dla nas przeskoczeniem. Jak się czujesz z tą tezą?
- Ciężko powiedzieć. Faktem jest, że nawet gdybyśmy pokonali Irak 1:0, to i tak z takimi wynikami nie zakwalifikowalibyśmy się do ćwierćfinałów (trzy drużyny miałyby po sześć punktów i nie zakwalifikowalibyśmy się na podstawie strzelonych i straconych bramek).
Nie mogę powiedzieć, że zagraliśmy źle w tym turnieju. Mieliśmy swoje momenty przeciwko Argentynie. W meczu z Marokiem przewyższaliśmy ich pod względem jakości piłkarskiej w pierwszej połowie. Dlatego nie sądzę, by awans do play-offów był dla nas przeskoczeniem.
- Arsenij, sędziowanie było osobnym tematem na Igrzyskach Olimpijskich. Jak oceniasz decyzje sędziów w meczach z Irakiem i Marokiem?
- Nie wiem, co powiedzieć o rzucie karnym przeciwko Irakowi. Uderzyło mnie, że w tym meczu wszystkie kontrowersyjne epizody zostały zinterpretowane przeciwko nam. Ciężko było grać, czując, że sędzia bardzo źle traktuje naszą drużynę. I było to jasne od pierwszej minuty.
- Więc to nie był nawet niski poziom sędziego, ale raczej stronniczość?
- Nie wiem. Cóż, może kwalifikacje sędziego są niskie, ale czułem to na boisku, że było to stronnicze podejście do Ukraińców.
- Potem byłeś bardzo niezadowolony z wyrzucenia z boiska Wołodymyra Saliuka w meczu z Marokiem. Czy tam też sędzia był przeciwko nam?
- Nie. Nie czułem się tak w tamtym meczu. Jeśli chodzi o czerwoną kartkę, to powiedziano nam później, że gdy obrońca nie zamierza zagrać piłki, ale celowo powala przeciwnika, to jest to wyrzucenie z boiska. Ale nie wiem, nie widziałem chęci faulu. Myślę, że w tym epizodzie Volodymyr próbował grać w piłkę.
- Kilka godzin po naszej porażce z Irakiem, Maroko pokonało Argentynę. Po tym kibice zaczęli porównywać to do zwycięstwa Słowacji nad Belgią na Euro. Czy zawodnicy ukraińskiej drużyny olimpijskiej śledzili wyniki rywali?
- Nie, nie śledziliśmy. Nie myśleliśmy o tym. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dla niektórych może to być niespodzianka, ale wcale nie byliśmy zaskoczeni, że Maroko może pokonać Argentynę. Dla nas Marokańczycy byli co najmniej 3 najlepszą drużyną na Igrzyskach Olimpijskich. Dotyczyło to zarówno gry, jak i doboru zawodników.
- Arsenii, przed wyjazdem do młodzieżowej reprezentacji Ukrainy spędziłeś kilka tygodni w nowym klubie - tureckim Trabzonsporze. Jak pojawiła się taka możliwość?
- To było podczas Igrzysk Olimpijskich, więc może oglądaliśmy mecze turnieju w klubie. Później wszystko rozwiązało się dość szybko.
- Czy przed przeprowadzką do Turcji konsultowałeś z kimś tę opcję? Przecież w ostatnich latach przez Super Lig przewinęło się wielu Ukraińców.
- Więcej z agentami. Tak, było kilku bardziej doświadczonych graczy ode mnie. Ale nie miałem innych opcji, więc zdecydowałem się na ten ruch.
Miałem jeszcze rok kontraktu z Zoryą, więc nie wiadomo, co by się stało później. Wszyscy to rozumiemy.
- Czy miałeś jakieś inne oferty? Igrzyska Olimpijskie to wielkie targi talentów, a ty grałeś w tym turnieju.
- Nie, nie było żadnych.
- Czy w ciągu ostatnich 12 miesięcy, w kontekście twojej kariery, wspominały o tobie więcej niż raz Dynamo, Szachtar, Polissia, a nawet holenderski AZ?
- To wszystko były tylko rozmowy. Nie było takich konkretów jak w przypadku Trabzonsporu.
- I to nawet po dojściu do półfinału Euro 2023 U-21?
- Tak, tak.
- Po Igrzyskach Olimpijskich znalazłeś się w zgłoszeniu Zoryi do pierwszej rundy UPL. Czy wtedy jeszcze planowałeś grę w mistrzostwach Ukrainy, czy już wiedziałeś o zbliżającym się wyjeździe?
- W tamtym czasie wszystko było jeszcze na etapie negocjacji. Wróciłem z Igrzysk i miałem drobną kontuzję. Biorąc to pod uwagę, a także fakt, że wróciłem zaledwie dwa dni przed meczem otwarcia, sztab trenerski Zoryi postanowił dać mi przerwę.
- Jak przebiega aklimatyzacja w nowej drużynie ?
- Wszyscy zawodnicy są tutaj bardzo dobrze traktowani. Dlatego o wiele łatwiej jest przejść przez ten pierwszy etap. Na ulicach wszyscy gracze są traktowani bardzo dobrze, a ogólnie Trabzon jest miastem piłkarskim z wieloma fanami. Zawsze można tu poczuć piłkarską atmosferę.
- Nawiasem mówiąc, Turcja ma bardzo zróżnicowanych kibiców. Są znani z tego, że kochają zawodników po zwycięstwach, ale nienawidzą ich po porażkach. Czy kiedykolwiek miałeś do czynienia z ich temperamentem?
- Jeszcze tego nie doświadczyłem.
- Stefan Savic został twoim kolegą z drużyny. Jest prawdopodobnie główną gwiazdą Trabzonsporu. Czy są jacyś zawodnicy, którzy wyróżniają się pod względem występów, czy jest to zrównoważony zespół?
- W drużynie jest wielu reprezentantów narodowych. Jest wielu wysokiej klasy zawodników, którzy dobrze operują piłką, grają jeden na jednego i wykonują dobrej jakości podania. A jeśli mówimy o Saviciu, to jest on topowym obrońcą, od którego trzeba brać jak najwięcej.
- Gdybyś mógł przejąć jedną z jego cech, co by to było?
- Gra głową.
- Nie zadebiutowałeś jeszcze w nowym klubie, ale byłeś już w składach meczowych. Dlaczego drużyna tak szybko odpadła z europejskich rozgrywek?
- Nie wiem. Myślę, że mieliśmy pecha w drugiej połowie meczu play-off Ligi Konferencyjnej przeciwko St Gallen (0-0, 1-1, 4-5 w rzutach karnych - red.). W pierwszym meczu mogliśmy strzelić gola w pierwszej połowie, ale w kolejnym meczu było odwrotnie. W pierwszej połowie było nam ciężko, ale w drugiej całkowicie zdominowaliśmy przeciwnika. Dodatkowo pomogła nam domowa publiczność.
Niestety potem były rzuty karne, które zawsze są 50/50.
- Jakie zadania stawia zarząd klubu przed zawodnikami Trabzonsporu?
- Nie byłem w drużynie przed rozpoczęciem sezonu. Przyszedłem, gdy mistrzostwa Turcji były już w toku. Wiem jednak, że teraz zadaniem drużyny jest walka o zwycięstwo w każdym meczu i zajęcie jak najwyższego miejsca w tabeli.
- Czy wiesz, którzy Ukraińcy grali w Trabzonie przed Tobą?
- Kiedy dołączyłem, dowiedziałem się, że grał tu Jurii Kalytvintsev...
- Pierwszy kapitan w historii reprezentacji Ukrainy, Jurij Szelepnycki, i bramkarz Wiktor Hryszko również tam byli. Ten ostatni rozegrał najwięcej z całej trójki - 78 meczów w ciągu trzech sezonów. Macie więc szansę pobić ten wynik.
- Dziękuję! Wiem też, że grali tam Jaja Coelho i Jose Sosa. To również przywołuje wspomnienia z mojego dzieciństwa, ponieważ oglądałem tych zawodników, gdy grałem w akademii Metalista.
- Kto był Twoim ulubionym piłkarzem w dzieciństwie?
- Nie mogę wskazać jednego, ponieważ wtedy nie śledziłem ich zbytnio. Chodziłem tylko na mecze Metalista (uśmiech).
Oleksandr Shcherbatykh