Oleksandr Stetsenko, zawodnik Dynama: "Brazhko jest dla mnie nikim! Jakość jego gry jest na poziomie Ligi Mistrzów".

Oleksandr Stetsenko, wychowanek Dynama Kijów i Metalista Charków, a obecnie prezes Junior Kids Academy, przypomniał najważniejsze momenty swojej kariery piłkarskiej w stołecznym klubie.

Oleksandr Stetsenko

- Porozmawiajmy o Twojej karierze piłkarskiej. Karierę piłkarską rozpocząłeś w rodzinnym Kijowie. Jak to się potoczyło?

- Zacząłem w FC Kijów. Trenowaliśmy w kompleksie sportowym w Borszczówce. Teraz niestety jest on opuszczony. Wszystko tam jest zarośnięte.

"W tym czasie Dynamo kupiło kompleks sportowy i uczyniło z niego kolejną bazę treningową. Staliśmy się klubem farmaceutycznym. Stamtąd zacząłem angażować się w Akademię Dynama.

- Po ukończeniu studiów grałeś dla Dynamo-3, Dynamo-2 i dubletów, gdzie spotkałeś wielu gwiazdorskich graczy. Kto wywarł na tobie największe wrażenie w tamtym czasie?

- Było wielu świetnych graczy. Ciężko kogoś wyróżnić. Brałem też udział w treningach z pierwszą drużyną, gdzie wychodziłem na boisko z ludźmi, których wcześniej widziałem tylko w telewizji.

Udało mi się dużo grać razem z Sanią Alievem, który został sprowadzony z bazy. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. W każdym meczu strzelał dwa lub trzy gole, a nawet więcej.

Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze w akademii, trenowaliśmy, a na sąsiednim boisku grał dubler. Usłyszeliśmy spikera: "Mecz się rozpoczął". Po chwili ludzie zaczęli bić brawo i pojawił się komunikat: "Ołeksandr Alijew strzelił gola". Pięć minut później słyszymy kolejne oklaski spikera: "Gola strzelił Ołeksandr Alijew". I tak dalej pięć razy podczas meczu...

- Czy były jakieś niezapomniane wspólne mecze?

- Na mecz z Vorsklą pojechaliśmy we dwójkę. Przegrywaliśmy 0:1 i Sanya wyrównał. 1-2 - Sanya znów wyrównał. Ostatnia minuta - Alijew pokonuje połowę drużyny i podaje do Sanyi Sytnyka, który strzela do pustej bramki.

- Czy Alijew miał najmocniejszy strzał ze wszystkich twoich partnerów w karierze?

- Alijew zdecydowanie miał najmocniejszy strzał w Dynamie, ale ogólnie rzecz biorąc, najmocniejszy strzał, jaki widziałem w swoim życiu, oddał Jaja Coelho w Metalist. Bez obrazy dla Saniego, ale strzał Zhazhiego jest mocniejszy.

- Którego z zawodników obecnej generacji Dynama lubisz najbardziej?

- Brazhko jest moim ulubieńcem! Jakość jego gry jest na poziomie Ligi Mistrzów. Wystarczy spojrzeć, jak on atakuje! Myślę, że w pierwszym meczu z Salzburgiem (0-2) przechwycił piłkę w prawej strefie, piłka poszła w lewo, a on zdołał tam pobiec i przechwycić. Głośność jest szalona. Traci tak wiele siły, ale nie traci jakości swojej pracy z piłką.

Mówiło się, że w reprezentacji Ukrainy nie ma zmiennika dla Tarasa Stepanenki i Serhija Sydorczuka. A tu proszę, jest zastępstwo.

- Obecnie Vladyslav Vanat otrzymuje duże szanse w drużynie z Kijowa. Czy można go porównać do napastników Biało-Niebieskich z tamtych czasów? Ten sam Roman Zozulya, Artem Kravets...

- Zozulya i ja jesteśmy innymi zawodnikami, ale Kravetsa można porównać. Są mniej więcej tacy sami. Tylko on jest praworęczny, a on leworęczny.

Nadal uważam, że Tioma jest bardziej interesujący. Robił na boisku praktycznie te same rzeczy, ale lepiej: odbiory, podania piłki... Krava to był prawdziwy potwór. Do tego jest nieco wyższy - a to przecież gra głową.

- Jak to się stało, że opuściłeś Dynamo?

- Kiedy miałem 18 lub 19 lat, mój kontrakt wygasł. Wygląda na to, że nie uzgodniliśmy warunków nowej umowy. Chciałem trochę więcej. A może nie liczyli na mnie. Nie pamiętam.

Chciałem grać. Chociaż nie mogę powiedzieć, że w Dynamie w ogóle nie trenowałem. "Metalist" zapłacił jakąś rekompensatę za moje wychowanie i odszedłem. Nigdy nie wiadomo z góry, co będzie lepsze.

- Jak rozwijały się twoje relacje z Markevichem?

- W Ukrainie jest tylko dwóch wielkich - Valery Lobanovsky i Markevich. Można sobie tylko wyobrazić jego doświadczenie! Potrafił dostrzec piłkarza na placu gry.

Pamiętam, jak przywieziono Brazylijczyka, żeby popatrzył. Graliśmy na placu i Markevych powiedział: "Tak, coś tu jest". I zostawili go. Tym Brazylijczykiem był Clayton Chavier.

Widziałem proces treningowy Markewicza, jak się zachowuje i mogę powiedzieć, że jest legendą. Co to jest legenda? To prawdziwy głaz!

Dmytro Venkov

0 комментариев
Komentarz