9 października 1999 roku w Moskwie odbył się mecz ostatniej rundy kwalifikacji do Mistrzostw Europy pomiędzy gospodarzami a reprezentacją Ukrainy. Ostateczny remis - 1:1 pomógł Ukraińcom kontynuować walkę o bilet, podczas gdy Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się. Były pomocnik reprezentacji Ukrainy Serhij Mizin przypomniał wydarzenia z tamtego meczu.
- Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że emocje były niesamowite, bo w przypadku zwycięstwa gospodarze wywalczyliby bezpośrednią przepustkę do finałowej części Euro. Aby uniknąć konfliktów i ze względów bezpieczeństwa zdecydowano, że zatrzymamy się w apartamentach Ambasady Ukrainy w Moskwie. Wydawało się, że nie rozmawiamy o rundzie kwalifikacyjnej, ale o finałowym meczu mistrzostw kontynentu.
- Kiedy gospodarze objęli prowadzenie w 76. minucie, obawialiście się, że wszystko może skończyć się smutno?
- Nie, nastrój pozostał tak wysoki, jak to tylko możliwe. Nadal grałem na pozycji pomocnika, a zaraz po straconej bramce trener József Szabo dokonał zmian, aby dodać intensywności naszemu atakowi. Zadziałało to na naszą korzyść, przewaga terytorialna była już po naszej stronie. W 86. minucie Rosjanie złamali przepisy w starciu ze mną na lewej flance boiska i przyznano nam rzut karny. Do bramki gospodarzy było 35 metrów...
- W tych drużynach, których szeregów broniłeś, występowałeś na wszystkich standardowych pozycjach.
- W reprezentacji sytuacja wyglądała inaczej. To prawo zostało przydzielone Andrijowi Szewczence. Natychmiast pobiegłem, aby zamknąć, jak to się mówi, daleki słupek, z oczekiwaniem, że wykończę piłkę, jeśli bramkarz ją kopnie.
- W takim razie wyjaśnij, czy w tym epizodzie meczu Szewczenko oddał strzał na bramkę, czy wykonał celne podanie?
- Wiem, że było wiele dyskusji na ten temat. Uważam, że gol Szewczenki to Boża pomoc. W Kijowie, przed wylotem do Moskwy, wszyscy zawodnicy reprezentacji odwiedzili kościół, modlili się, prosili Boga o wsparcie.
- Po końcowym gwizdku nie było żadnych ekscesów?
- Długo siedzieliśmy w szatni, bo premier Valeriy Pustovoitenko przyszedł nam pogratulować. Ponownie spędziliśmy noc na terenie ambasady Ukrainy w Moskwie, a następnego dnia udaliśmy się na lotnisko, gdzie czekał na nas czarter. Oczywiście z tych siedmiu meczów, które rozegrałem dla reprezentacji, ten, 25 lat temu, jest najbardziej pamiętny. Jestem pewien, że dla całej Ukrainy. Ponieważ na obcym boisku pokazaliśmy niezłomność, umiejętności i osiągnęliśmy upragniony remis, który był równoznaczny ze zwycięstwem.
Andrij Pisarenko