Nowo mianowany trener „Worskły” Jurij Maksymow skomentował dla klubowej agencji prasowej swoje powroty do Poltawy.
— Powrót do Poltawy. Mówi się, że do jednej rzeki dwa razy nie wchodzi się, ale panu się udało. Z jakimi uczuciami i emocjami przyjechał pan do Poltawy?
— Przyjemnie, po pierwsze, wrócić do miasta, w którym pracowałem. Są przyjaciele, są piłkarze, z którymi kiedyś grałem. Więc to bardzo miłe dla mnie.
— Chłopcy patrzyli na pana tymi samymi oczami, co kiedyś, gdy pierwszy raz obejmował pan drużynę. Czy ponownie próbował pan ich rozruszać? Udało się?
— Chciałem, aby czuli się swobodniej i nie byli tacy spięci. Chłopcy rozumieją, w jakiej znajdują się sytuacji, i również myślą, że trzeba ją naprawić.
— Pierwszy trening dał już jakieś informacje na temat tego, nad czym będziecie pracować dalej?
— Najważniejsze — że mają zapał i chęć grania w piłkę nożną oraz naprawienia sytuacji, w jakiej się znajdują. To najważniejsze na dziś.
— Jakie zadania na najbliższy czas przedstawiło wam kierownictwo i jakie stawiacie przed sobą oraz sztabem trenerskim?
— Rozumiem, że każdy trener pragnie, aby drużyna wygrywała. Najważniejsze — żebyśmy wyszli z tej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Więc będziemy iść naprzód.
— Jak bardzo cieszy pana to, że kibice, dowiadując się o panowym mianowaniu, przyszli na stadion i zaczęli się z panem fotografować?
— Cieszy mnie to, szczerze mówiąc. To młodzież, która kiedyś oglądała futbol, i mówią: „Miło, że gdy pan trenował, drużyna grała”.
Anastasija Prokopczuk