Były napastnik „Dynamo” Artem Milevskyi podzielił się myślami o remisie „Szachtaru” z Kijowem (1:1) w ramach 11. kolejki mistrzostw Ukrainy.
— Artemie, gdzie oglądałeś „Klasyczne”?
— Szczerze, bardzo się cieszę z atmosfery. Byłem w studiu, zobaczyłem wszystkich! Jarmolę, Selię, Alijewa. Z wszystkimi się przytuliłem. Teraz jeszcze na pewno napiszę do Sudakowa. Dzisiaj byłem w ogóle jak kibic. Poważni ludzie poprosili mnie, bym przeprowadził na stadionie, a ja biegałem, załatwiałem sprawy. A potem pojechałem do hotelu oglądać piłkę nożną w samotności, bardzo to lubię. Nie lubię oglądać piłki, gdy mnie ciągną.
— Co myślisz o samym meczu?
— Uważam, że „Dynamo” po prostu się odbiło. Oczywiście cieszę się, że tak się stało, ale nie jestem przyzwyczajony do widoku takiego „Dynamo” na stadionie imienia Łobanowskiego. Jasne, że „Szachtar” miał o dwa dni więcej odpoczynku. Rozmawiałem o tym z Jarmolą. Powiedział, że to bardzo trudne. Te przejazdy: pociągi, autobusy. To nie tak łatwo lecieć samolotem.
Wszystko doskonale rozumiem, „Dynamo” miało ciężko, ale w tym meczu dostrzegłem jakąś bojaźń i strach przed „Szachtarem”. Chłopaki, nie trzeba nikogo się bać! Są farmakologia i inne środki regeneracji. Dlaczego „Dynamo” zaczęło grać w piłkę tylko po 0:1?
Cóż, chwała Bogu, że nie przegraliśmy. Dario, pewnie teraz plujesz i chlapiesz śliną, że nie dociągnęli i nie wygrali. Opowiem dowcip. Szłem po studiu obok szatni drużyn w podtrybunach. Wszedłem do „Dynamo”, by życzyć powodzenia. Potem przechodzę obok „Szachtaru”, tutaj Piątow wychodzi. Mówię: „Cześć, legenda”. Odwracam głowę, a tu ten mistrz idzie — Srna — w garniturze.
Od razu do niego: „Widzę, w Italii się ubieracie”. Pośmialiśmy się, krótko mówiąc. Daję Piątowowi telefon: „Zrób nam zdjęcie”. Andriej: „W sensie?” — „W dosłownym”. Zaczyna robić mi zdjęcia z Serną. Krótko mówiąc, w podziemiach była lepsza atmosfera niż na boisku. Trochę się wyluzowałem po 1:1.
— Kto ci się podobał w dzisiejszym meczu?
— Karawejew ma duży pozdrowienia. Dziś widziałem Saszę. Wspaniale! W jedno dotknięcie trafił w bramkę. Ale to odbicie. Można to zrzucić na mało czasu na regenerację, nie ma pytań, ale chciałem widzieć bardziej odważną grę od „Dynamo”.
Jeszcze chcę pochwalić Sudakowa. Dziesiąty numer „Szachtaru”, poza asystą, bardzo przyzwoicie pracował w obronie. Było mi miło to widzieć. Napiszę mu teraz na prywatnej: „Zhora — jesteś piękny, że pracujesz w obronie. Młody człowiek!”.
Jeszcze zdziwiło mnie, że Szaparenko nie grał. Człowiek wszedł z „Romą” na zmianę, a przeciwko „Szachtarowi” stał na ławce i pił wodę. Nie wiem, co tam się stało, ale powinien był grać.
— Co możesz powiedzieć o słabej grze napastników „Dynamo” i „Szachtaru”?
— Szczerze, w ogóle nie chcę mówić o napastnikach. Zagrali bardzo słabo! Gdyby był Alijew i ja na boisku, bardzo łatwo rozegralibyśmy kombinację. Sanić podaje mi przed polem karnym, gdyby jeszcze Rakicki grał, to by mnie przewrócił, ja upadłbym efektownie, jak to umiem, sędzia dyktuje rzut wolny, a Alijew kładzie w dziewiątkę! 1:0. A potem się bronimy, ustalamy autobus — zwycięstwo! Uf. Ale wspominając dzisiejszy mecz, chwała Bogu, że chociaż tak — odbiliśmy się.
— Jak oceniasz grę Bilowara, który zastąpił Popowa po kontuzji?
— Bilowar — wspaniały! Dziś widziałem jego żonę — Janę Surkis. Przytuliliśmy się. Bardzo się cieszyłem ze spotkania. Mówiłem jej wcześniej: „Tobie i tak niełatwo z twoim stanem, dokąd jeszcze oglądać „Klasyczne”?” (Jana jest w ciąży z Bilowarem, para jest małżeństwem — przyp. A. P.). Po moich słowach się przeżegnała, ale Bilowar nie zawiódł — zagrał pewnie, hobbit (śmieje się, — przyp. A. P.). Maszyna! I czerwony dostał, i z pustych wywalczył. A to niełatwe — wychodzić w takiej grze, ale facet pracuje, stara się. Życzę mu tylko sukcesów.
— Odległość „Szachtaru” od „Dynamo” w sześć punktów utrzymała się. „Dynamo” już można gratulować mistrzostwa, jak powiedział Leonenko?
— Jeszcze bardzo wcześnie. Cieszę się, że „Dynamo” wyrwało remis, ale z mistrzostwem gratulować na razie nie warto. Pamiętam, jak za moich czasów w listopadzie za Gazzaeva mieliśmy +10 punktów przed „Szachtarem”, a wiosną odrobili dziesięć i przywieźli nam jeszcze plus cztery. Dlatego nie należy wyciągać pochopnych wniosków. Meczów jeszcze bardzo dużo i „Dynamo” musi zdobywać punkty, aby nie być od nikogo zależnym.
— Ostatnie pytanie. Czy widzisz w UPL drugiego Milewskiego?
— Nie ma teraz takich. Wanat — to w ogóle nie mój typ. Niestety, teraz nie ma drugich Alijewów i Milewskich. Jak już mówiłem wcześniej, gralibyśmy, to byśmy rozwiązali sprawę.
Andriej Piskun
Ну как Томас Андерс с Дитер Боленом - поначалу класс,а потом жопа,но сколько выпендрёжа!